Wiadomo jak wtedy było bez dzisiejszych możliwości. Z wykładu trzeba było zrobić notatki, na ćwiczenia przygotować to i owo. Bez internetu, ksera, tylko biblioteka i czytelnia.
Najczęściej siedziało się "Pod Baranami" gdzie była w miarę wyposażona czytelnia i barek. Wiele godzin tam spędzonych wyglądało tak, że na zaklepanym miejscu leżała książka i zeszyt, a "uczone" dyskusje odbywały się w barku. No i można było się umówić właśnie tam.
Te okna nad balkonikiem należały do czytelni, wchodziło się przez dziedziniec. dzisiaj czytelni już nie ma.
W owych czasach, to co dzisiaj stanowi przedmiot odrębnych studiów, u nas było na fakultetach. Niemożliwe było zaliczenie wszystkich, ale się chodziło w miarę możliwości z inną grupą bo były ciekawe.
Historia kina z filmami, które nie były wyświetlane w kinach, czy zajęcia teatralne z młodziutkim Janem Nowickim. No i jeszcze, zwolniona z łaciny, chodziłam na ćwiczenia podpowiadać kolegom.
Drugim źródłem wiedzy była czytelnia przy Franciszkańskiej (też już nie istnieje). Pochyłe pulpity, skrzypiące niemiłosiernie krzesła, tam się chodziło z mniejszą ochotą.
Czytelnia zajmowała pierwsze piętro na lewo od bramy.
Na koniec królowa bibliotek - Jagiellonka. Tu już trzeba było się przyłożyć, bo pozycji, których było niewiele egzemplarzy nie wypożyczano na długo, niektóre były dostępne były tylko w czytelni. Zdarzało się że się siedziało od rana do wieczora z małymi przerwami, bo przez dwa dni trzeba było przyswoić 300 do 500 stron. Najbardziej lubiłam czytelnię starych druków, tam była specyficzna atmosfera.
I tak rok po roku, z różnym skutkiem, jakoś te sesje zaliczałam. Nie byłam wybitną studentką, uczyłam się tego co mnie interesowało z ochotą, tego co musiałam - żeby zdać. Bywały egzaminy poprawkowe, a co ciekawe, najtrudniejszą sesję po trzecim roku, udało się zaliczyć bez pudła.
Uczyliśmy się czasem dwójkami, czasem większą grupą, bywało że nad Wisłą, na Plantach, do jednego z egzaminów uczyłam się w Jamie Michalika.
Każdy z egzaminatorów miał swoje upodobania, czasem dziwactwa, wszystkie te "rewelacje" zbierało się od kolegów ze starszych lat.
Zdane i oblane egzaminy należało uczcić, ale o knajpach opowiem innym razem.