Nie byłam w zeszłym roku, wybrałam się dzisiaj. Lubię podziwiać kunszt wykonawców, szopek niektórych już mocno zasłużonych, bo budują je kolejne pokolenia.
Zwyczaj budowania szopek w okresie świąt Bożego Narodzenia wywodzi się tradycji statycznych szopek świątecznych oraz jasełek, niegdyś wystawianych w kościołach w okresie świąt Bożego Narodzenia. Przeważnie były to stajenki betlejemskie na tle skalistego krajobrazu. Umieszczano w nich figurki Dzieciątka w żłobku, Maryi, Józefa.
Pierwsze szopki powstały w połowie XIX w. Tworzyli je cieśle, murarze z podkrakowskich okolic, głównie ze Zwierzyńca. Było to dla nich dodatkowe zajęcie w czasie martwego sezonu budowlanego. W okresie świąt chodzili ze swymi szopkami po domach. Od 2 poł. XIX w. wśród murarzy i robotników budowlanych w Krakowie zaczął powstawać swego rodzaju odrębny cech szopkarzy.
Tekst ze strony Muzeum Historycznego.
Ekspozycja w dość ciemnym pomieszczeniu, więc miałam trudności z uwiecznieniem urody tych kruchych budowli.
Te szopki należały do mniejszych,
wszystkie oświetlone, pełne uroczych detali, wykonane z nieprawdopodobną precyzją.
Najmniejsza mieściła się w pudełku zapałek.
Większe, takie prawie na 2 metry nie mieściły się z kolei w kadrze.
Skupiłam się na szczegółach, chociaż trudno było się rozeznać w tysiącach dachówek, balustradek, szybek i szczególików.
Pod szopką przejeżdżała dorożka,
lśniły kopuły i miniaturowe witraże,
przy wieżyczce piał kogut,
grały aniołki.
Chyba motywem przewodnim był smok, bo towarzyszył niemal każdej szopce.
Zadziwiła mnie mocno ta szopka. Kształt mało tradycyjny, a już detale mnie powaliły.
Część górna tradycyjna, Święta Rodzina,
natomiast srodkowa część, ruchoma, dlatego nieostra. Nie przyjrzałam się dobrze wiszącym postaciom, natomiast ta na drabince aż nadto znajoma.
Przy urnie krasnoludki, też skojarzenie dość czytelne.
Najniższa to piekło, chyba.
Zastanawiałam się czy autor był za, czy przeciw, czy zostawił pole do interpretacji.
W dolnej sali prace dziecięce, niektóre bardzo piękne.
Tylko dziecko mogło wymyslić w szopce zamiast tradycyjnej trzódki....świnki.
Szobka zbudowana z perełek.
Maszkaron też był.
Wychodziłam z kalejdeskopem barw pod powiekami i zawrotem głowy od różnorodności eksponatów.