No cóż, kiepsko mi to idzie, zadyszki się nie pozbyłam, bo pod górkę było, kolano po 9 kilometrach powiedziało dosyć, maseczka całkiem sflaczała, nie dałam rady dociągnąć do dziesięciu.
Nie spodziewałam się, że ludzi będzie tyle, jednak ten popularny szlak odludny nie był i nie wszędzie dało się ściągnąć maskę, bo to już nie był las.
Zaczęłam jak zwykle w parku, a tam zieleni coraz więcej.
Pełno takich ślicznych kwiatuszków, oczywiście nie wiem jak się nazywają.
Coś mi się Willa Decjusza przekrzywiła na zdjęciu, zapewniam, że w rzeczywistości stoi prosto.
Niezapominajki,
czeremcha w pełnym rozkwicie, pachnie z daleka,
Przy leśnej ścieżce jeszcze spóźnione fiołki,
nareszcie można odetchnąć i zdjąć maskę. Dawno nie szłam tą ścieżką.
Mój ulubiony punkt widokowy, parę lat temu wycięto chaszcze, postawiono ławeczki i stoliki, alejki wysypano korą, można sobie usiąść i podziwiać. Trochę dalej z drogi widać było Tatry, ale bardzo słabo, bo jednak horyzont trochę był zamglony. Świadczy to jednak o tym, że wreszcie mamy czyste powietrze nad miastem.
Idę dalej,
kwitną jabłonie,
a tu niespodzianka. Urządzono nowy skwerek do odpoczynku.
Takich siedzisk jest kilkanaście,
teren między nimi porośnięty trawą i...poziomkami. Już kwitną.
Jak na mój gust te siedziska mogły by być mniej udziwnione, niepotrzebne metalowe rury, wystarczyły by same deski. "Klepki" czy jak to nazwać są drewniane.
Minęłam Kopiec Kościuszki, idę w stronę pętli na Salwatorze. Kwitną mniszki, pachnie sianem. Znów wygolili z trawy pobocze drogi, widać jaka jest susza, przebijają placki suchej ziemi.
Kasztanowce jeszcze się trzymają, ale widziałam po drodze kilka innych, starych, uschniętych drzew.
Musiałam skrócić drogę autobusem, gorąco się zrobiło, ruch na ulicach jakby zarazy nie było, a na przystanku niedaleko domu, niespodzianka. Rzepak sobie kwitnie przy ruchliwej jezdni.
Specjalnie tutaj wysiadłam, żeby się pozachwycać różowością. To był bardzo dobry pomysł, żeby posadzić te drzewka.
Zdawać by się mogło, że po takim spacerze będę spała jak suseł, tymczasem nie mogę. Jeszcze nigdy o tej porze nie pisałam posta, niedługo zacznie świtać, a w ramach "oszczędności" zaświecą latarnie. Mocno mnie niekiedy zastanawia jakimi drogami chodzą decyzje urzędników miejskich, bo często brakuje im, racjonalnego podejścia.
Wyszłam na balkon, ciemno jeszcze, widać gwiazdy, słyszałam jakiś cichutki ptasi głos, tak wcześnie? Kot mocno zbulwersowany moim zachowaniem poszedł spać do drugiego pokoju.
No cóż, ja też jeszcze spróbuję zasnąć.