Parę ziarenek spacerowych dorzucę, bo nie mam pomysłu na pisanie, a na wystawie żadnej ostatnio nie byłam. Trzeba się przed wyjazdem szykować, a mnie się nie chce i wszystko z rąk leci.
Kiedy w wiatr głowę urywał byłam nad Rudawą,
Lubię zapach czeremchy, a ta, w pełnym rozkwicie, pachniała z daleka.
Jeden z mostków na Rudawie
i sama rzeczka.
Wcześniej pił wodę z kałuży, ale nie wytrzymał nerwowo i uciekł.
Po drodze takie kontrasty: domek ze studnią (zasłaniały krzewy),
a po drugiej stronie ulicy taki dom.
Przydrożna piękna rabatka.
Ten dom fascynuje mnie od dawna. Nie mogę go zobaczyć dokładnie bo ukryty za dwumetrowym murem i w lecie skąpany w zieleni. Chyba jest stary, ale nic o nim nie wiem. Zdjęcia są niedokładne, bo robione trochę na ślepo, ponad murem. Na mur nie wylezę bo wstyd i ulica za plecami.
Jeszcze jedno spotkanie z kotem, tym razem bliskie. Kicia się połasiła, powiedziała cześć i sobie poszła.
Nowe tulipany rozkwitły i okazały się bardzo piękne.
Deszcz nie przestał padać, rozbolała mnie głowa, trzeba jeszcze wyjść na dyżur do wnuczki.