Miao być wspominkowo, minorowo bo mnie ostatnio zbiera na narzekanie, a może użalanie się?
(jak mam pisać kiedy na jednej ręce leży kot?)
Bo mało co idzie po mojej myśli, zmęczona jestem i zaczynam mieć dość tej zimy-niezimy, wszechobecnej szarości i przykurzenia.
Rano uświadomiłam sobie, że mamy rok przestępny i luty o dzień dłuższy, zaświtała więc nadzieja, że nadrobię brakujące do setki kilometry. Bardzo mnie denerwowało, że mi brakuje tylko 5.
Niestety zanim zrobiłam zakupy, słońce schowało się za chmurami, powiał wiatr, zrezygnowałam z dłuższej trasy (skandal, jak mi to łatwo przychodzi) i poszłam zobaczyć uliczkę, gdzie dawno nie byłam. Nazwa Złoty Róg zawsze mi się kojarzyła z nie najlepszym nastrojem.
Jest szaro-buro to i zdjęcia takie. Widok z wiaduktu, na horyzoncie Lasek Wolski.
Z drugiej strony ślimacząca się od lat modernizacja linii kolejowej, tu ma być przystanek.
Dalej blokowisko, a wśród dziesięciopiętrowych bloków taka willa.
Niestety, uliczka spokojna ale mało na niej ciekawych domów, typowe jednorodzinne, jedne ładne, inne zwykłe klocki.
Za to na końcu niespodzianka. Kiedyś kiedy z uliczki skręcało się w inną, po lewej stronie straszył paskudny betonowy płot ogradzający tereny wojskowe. Czytałam kiedyś, że wojsko pozbywa się części tych terenów, ale nie wiedziałam dokładnie o które chodzi.
Jak płotu nie ma i można zobaczyć co dalej to oczywiście należy tam iść. Fragment starej linii kolejowej, ciekawe skąd dokąd prowadziła.
Zniszczone budynki, raj dla grafficiarzy, których malunki tworzą jedyny akcent kolorystyczny bo nawet trawa jakaś szara.
To część betonowego płotu, za nim ekran oddzielający linię kolejową.
Znalazłam dziurę i zrobiłam zdjęcie.
Kusiła ta dróżka, ale błotnista była i mało atrakcyjna, zawróciłam,
jeszcze jeden rzut oka na nową przestrzeń
i wejście w uliczkę, która dawniej kończyła się ślepo, bo jej wylot zamykał płot z napisem "tereny wojskowe"
przed jednym z domów kolorowy ogródek,
przed innym strażnik posiadłości. Jednak straciłam kondycję, po 5 kilometrach rozbolały mnie nogi, wróciłam tramwajem, mimo, że blisko było.
Na osiedlu moje ulubione ptaszyska.
W ten oto sposób materiał na post się znalazł i normę wyrobiłam. Humor też mi się poprawił.