środa, 29 marca 2017

"Mam ochotę na chwileczkę zapomnienia"

Usłyszałam tą uroczą piosenkę rano i się do mnie przyplątała na cały dzień.
Czy naprawdę chwileczka zapomnienia nie powoduje żadnych konsekwencji i czy się tak da?
Rozważać nie będę ze względu na wejście w wiek niewidzialności, dla płci przeciwnej także.
Jednak czy nie potrzeba mi takiej chwileczki? Tak sobie myślę....że owszem tylko będzie prozaiczna i troszkę konsekwencji też będzie.


Zapomnieć się i pożreć ciacho, chociaż waga przekroczona dawno,


Kupić książkę z chińską fantastyką, kiedy można wybrać ambitniejsza lekturę.


Kupić buty, chociaż od biedy te które mam by wystarczyły, ale takie wygodne, że się zapomniałam, a oszczędzać muszę.


Spacer ....a nie, to nie chwila zapomnienia to zaplanowana przyjemność.
Zapędziłam się, a tu już nic mi nie przychodzi do głowy. jaki z tego wniosek? Nie dla mnie chwile zapomnienia, taką było chyba napisanie tego postu.
To sobie posłuchajmy Hanny Banaszak, z nią niejeden pan chciałby się zapomnieć 



zhttps://www.youtube.com/watch?v=xxbJtKSwkRs

Przepraszam, mimo kilkakrotnych prób nie chciała się wkleić piosenka, trzeba naokoło.

niedziela, 26 marca 2017

Wiosna barokowa

Zaliczyłam wczoraj długi wiosenny spacer, to sobie dzisiaj odpuściłam.
Jest w Muzeum Narodowym wystawa "Skarby baroku" prezentująca słowackie kolekcje obrazów i rzeźb. Przyznaję, na wystawie nie byłam, bo nie lubię niczego oglądać w tłoku, a wczoraj i dzisiaj były tam tłumy. Zadowoliłam się imprezą towarzyszącą, mianowicie pokazem mody z okresu późnego baroku.  Przyszłam na szczęście wcześniej i mogłam zająć w miarę dogodne miejsce, ale miało to swój minus bo się nudziłam czekając na rozpoczęcie pokazu, który trochę się opóźnił.
Drugim minusem było pozostawienie otwartych drzwi do sali wystawowej i wszystkie zdjęcia wytwornych dam wyszły na tle publiczności i obrazu Chrystusa na krzyżu.
Pokaz zaczął się od ceremonii ubierania barokowej sukni.


Na koszulkę i gorset zakładano


przywiązane w pasie kieszenie, na to usztywnioną trzcinowymi obręczami halkę,


Na nią jeszcze jedną, która miała maskować miejsca, gdzie znajdują się obręcze,


Właściwą spódnicę z bogato zdobionym przodem,


wreszcie górę z fałdzistymi bokami.


Całość, bez pomocy dama raczej ubrać się nie mogła.


Jeszcze biżuteria, fryzura i makijaż,


całość gotowa z nieodłącznym wachlarzem.


Mody męskiej nie było, jeden rodzynek sprowadzał modelki ze schodów.















Była też nieletnia modelka.


Na koniec dołączył zespół taneczny, z pokazem tańców dworskich.


Barokowe tło muzyczne dopełniło całości.
Do domu wróciłam na piechotę, bo pogoda się poprawiła, a na wystawę jeszcze pójdę.



środa, 22 marca 2017

Też o wiośnie....

Jak już przyszła to wypada powitać i coś napisać. Nie będę wyjątkiem, ale ogródka nie mam to kwiatków nie będzie, przeważającym ptasim trelem jest odgłos kłótni gawronów, czasem się przebije miłosne gruchanie gołębi.  Trawniki już straciły szaro-żółty kolor, wierzba woalkę zieloną wyciągnęła, a ja bym chciała napisać; "...tylko jedną taką wiosnę miałem (miałam) w życiu".
Wspomnienie czegoś wielkiego? Niezwykłego? Na miarę dziejów? Zależy jak na to popatrzeć.
Bo.....jakoś się nie zakochałam pierwszy raz na wiosnę, pierwszy raz...hmmm, też nie wiosenny, zmiana pracy też nie.
Z dzieciństwa pamiętam błotnistą ścieżkę do domu, która wysychała dopiero wtedy, jak już wszędzie dawno było sucho. Trzeba było nosić coś, czym można było wytrzeć zabłocone buty, bo jak to by wyglądało, wszędzie czysto, a ja po błocie.
Matury też nie zdawałam w maju, bo akurat wtedy była zima stulecia i opóźnili o trzy tygodnie.
Wydarzeniem  na miarę życiową (moją) było jak pierwszy raz zostałam mamą, kwiecień to był.


Już trochę córka podrośnięta.
Tu nastąpiła dłuuuga przerwa w pisaniu i straciłam wątek. Wszystkie dowcipne, wiosenne treści  uleciały, zapomniałam.które zdjęcia miałam wkleić. 
Bo wiosna to też była strata ojca, mamy ciężka praca w ogrodzie, kocie wrzaski, a potem skutki amorów, pozbywanie się ciężkich, zimowych ciuchów, pierwsze zaczerwienienie na nosie od słońca.
Była też wiosna w Krynicy, kiedy to w drugi dzień wydarzeń marcowych wyjeżdżałam na praktyki.
W przeddzień wyjazdu biegłam po bilet na dworzec, płacząc po gazie łzawiącym i z mokrymi plecami, bo akurat byłam pod uczelnią jak rozpędzali tłum studentów.
Krynicę wspominam mile, bo skracano nam godziny i pozwalano jechać na Górę Parkową złapać górska opaleniznę. Kiedy pogoda się popsuła, dzieła dokończyła kosmetyczka, zbytnio dozując kwarcówkę. Okłady były potrzebne na poparzoną twarz.
Zawsze zachwycały mnie kwitnące drzewa owocowe, u mam pięknie kwitła jabłoń.



Żółto zielone łąki zachwycają mnie zawsze.


Tegoroczna wiosna przychodzi powoli, jakoś we mnie nie budzi zachwytu, ot czekam żeby wreszcie pożegnać cieplejszą kurtkę, która jeszcze się przydaje i parasol, tak jak dzisiaj.


Płakała wiosna cały dzień.




piątek, 17 marca 2017

Reklama dźwignią handlu

Wszystko się zmienia, coraz trudniej nadążyć, zaakceptować, przeboleć straty, pogodzić się z faktem , że czas przyspiesza, pędzi, że odchodzi co znane, bliskie, do czego się przyzwyczaiłam.
Dlatego czasem lubię obejrzeć się, zatrzymać, zastanowić, chociaż weselej się od tego nie robi.
Po takim przydługim i trochę smętnym wstępie czas wyjaśnić tytuł wpisu.
W ramach podróży w czasie wybrałam się na wystawę pt "Kupując oczami. Reklama w przedwojennym Krakowie"
Reklama nie jest wynalazkiem naszych czasów, co doskonale obrazują zebrane eksponaty.


Największą siłę oddziaływania na potencjalnych klientów w minionych dziesięcioleciach miały ogłoszenia zwane niegdyś inseratami, drukowane w prasie, w księgach adresowych i informatorach, poza tym katalogi oraz cenniki wydawane przez przedsiębiorstwa. Na wystawie prezentowane są afisze, plakatów i wywieszki, jak również cała gama ulotek, druków firmowych, a nawet oznakowanego papieru pakunkowego. Zobaczyć można również całą paletę opakowań reklamowych, takich jak np. bombonierki po czekoladkach czy puszki po herbacie i kawie, a nawet upominki reklamowe opatrzone zastrzeżonym znakiem towarowym promującym firmę. 
(tekst ze strony muzeum)




Miejsce na reklamę w rozkładzie jazdy pociągów.


Bony towarowe i upominkowe.






Plakaty, dużo było też ulotek zachęcających do korzystania z gazu i elektryczności w gospodarstwach domowych.






Opakowania firmowe.





Już w 1922 roku Rada Miejska podjęła walkę o uporządkowanie i ujednolicenia zewnętrznego wyglądu ulic. Polecono usunąć drewniane "wiedeńskie" witryny, odsłonić oryginalny wygląd frontów kamienic.



Dużą wagę przywiązywano do kompozycji wystaw sklepów i magazynów. Niektóre firmy współpracowały z a plastykami, dbając o artystyczne kompozycje witryn.



Reklama w przestrzeni miejskiej też funkcjonowała.



Nie sposób opisać i pokazać wszystkich eksponatów. Żałowałam, że nie było dokładniejszych wskazówek, gdzie się poszczególne sklepy i wytworne magazyny znajdowały. Można by się wybrać ich śladem i zestawić zdjęcia.
Na zakończenie cytat autorstwa Jarosława Zielińskiego:
"Reklama jest piękna, gdy straci aktualność i przestanie śmieszyć"