Wyjechałam z miasta, mama poszła do pracy. Już nie było gospodarstwa, zostały kury, w porywach gospodarskich zapędów cioci, pojawiały się króliki, kaczki, indyki. Zniknęły z ogrodu zagonki z kukurydzą i ziemniakami, pojawiły się kwiaty,poziomki , nowe krzaczki porzeczek, maliny.
Zmienił się w moich oczach w miarę dorastania z wielkiego obszaru, pełnego tajemnic, gdzie odbywałam wyprawy, a na jabłoń tę największą, potrafiłam już sama wyjść bez asekuracji taty.
Mimo trudności, dom funkcjonował, otaczał ciepłem, czekał na mnie ilekroć wracałam pod jego dach. Wiosną i latem tonął w powodzi kwiatów, wakacje pachniały truskawkami i malinami, jabłka, gruszki, śliwki skrzętnie zbierane lądowały w słoikach. Mama robiła pyszne wino z jabłek i galaretkę z porzeczek.
Uwielbiałam siedzieć na progu domu, z książką i kotem na kolanach, w zasięgu ręki koszyk z jabłkami, w czasie upałów obiad jadło się w ogródku. Na strychu zawsze, nawet jak nie było "inwentarza" lądowały wiązki siana, czasem służył za letnią sypialnię. Lubiłam się tam uczyć.
Po studiach wróciłam do Domu i po jakimś czasie pojawiła się nowa jego mieszkanka, moja córka.
Następna amatorka poziomek prosto z krzaczka.
Ta niepozorna rzeczka potrafiła płatać psikusy i zamienić się w groźny żywioł.
Nie było łatwo, ale przynajmniej w lecie, dziecko wystawione rano do ogrodu, spędzało tam przy dobrej pogodzie cały dzień. Potem wyjechałyśmy do Krakowa, ale każde lato, przynajmniej w części spędzałyśmy tam. Dom nadal trwał, tymczasem zbierały się nad nim czarne chmury.
cdn
Takie miejsca, ich atmosfera sprawiają, że człowiek staje się bogatszy i chyba lepszy, a letnie do nich powroty są jak kolejny przypływ miłości :-)
OdpowiedzUsuńPięknie Ewo .
Ładnie to ująłeś. Dziękuję.
UsuńUśmiecham się :-)
UsuńDla mnie egzotyka ..nie miałam asekurującego taty,domu z tradycjami ...ogrodu ,ukochanych drzew .Hmmmm chyba smutne było to moje życie .Ale miałam koty i ksiązki :)))I mamę z którą się przyjaźniłam to też dobre chwile .
OdpowiedzUsuńBardzo się miło czyta i ogląda Ewuniu :)
Dziękuję. Przyznaję, wspominam tutaj te najlepsze chwile, wszelkie niedogodności pomijam.
UsuńTakie wspomnienia, te miłe, dają siłę i określają nasze miejsce. Dobrze jest je mieć.
OdpowiedzUsuńCzytając Twoje, uruchamia się pamięć i czasami pojawiają się te, do których rzadko sięgam.
Lubię je czytać, to lepsze niż jakiś "Dom nad rozlewiskiem" czy coś w tym stylu. :)
Miło mi. "Domu nad Rozlewiskiem" nie czytałam.
OdpowiedzUsuńKażde życie niesie niedogodności, wiadomo. Ale nie każdy miał taki dom, z którego może czerpać. Ot, chociażby fakt, że tak ciepło go wspominasz.
OdpowiedzUsuńMoje córki też kochały ten dom.
OdpowiedzUsuńTo wszystko brzmi tak pięknie:))) Tylko to niepokojące zakończenie tego fragmentu...
OdpowiedzUsuńJakieś stopniowanie napięcia musi być, bo będzie nudno i zbyt ślicznie.
OdpowiedzUsuńE tam, nigdy nie jest zbyt ślicznie!
OdpowiedzUsuń