wtorek, 30 października 2018

"Bajanka" cz.10


"Dworcowy peron otaczały ciemności nocy ledwie rozświetlane przez dwie gazowe lampy zawieszone na frontowej ścianie dworca. Ich nikły blask tworzył dziwny kolarz z czerwoną poświatą klinkierowych cegieł. Magia. W srebrnym świetle drzwi pulmanowskiego wagonu, pociągu stojącego w mroku stała doskonale widoczna sylwetka hrabiego. W jego dłoni żarzył się czerwienią obnażoną przez wiatr egipski papieros.
 Patrzeliśmy sobie w oczy wymieniając ostatnie pożegnalne spojrzenia. To było dziwne, ale nasza wspólna podróż sprawiła, że rozumieliśmy się bez słów.
Lokomotywa parsknęła, szarpnęła, buchnęła parą, która niczym biały obłok szybko roztopiła się w chłodzie październikowej nocy. Stuknęły bufory, zaskrzypiały łańcuchy i zachrzęściły stalą haki spinające wagony. Gwizd lokomotywy, uniesiona dłoń hrabiego i jego słowa pożegnania: au revoir.
Skłoniłem się, uniosłem rękę, zrobiłem nią dwa kręgi jak to kiedyś czyniono, z tym, że teraz bez kapelusza z piórami. Inne czasy. Kapelusze z piórami spadły z kart historii wraz z głowami arystokracji francuskiej strącanymi jednym cięciem gilotyny.
Pociąg sapnął, szarpnął i ruszył w mrok.
Poczułem się samotny.
Pomyślałem sobie czy będę kiedyś pamiętał te chwile, a jeśli tak to dlaczego? Czytając biografie zawsze z niecierpliwością gnałem po stronach, które opisywały dzieciństwo ich bohaterów. Jak najszybciej chciałem poznać  moment, zdarzenie, ten nieuchwytny impuls, który sprawiał, że człowiek stawał się wart tego by z czasem czytać jego biografię. Jakie będzie moje życie? Czy i ja spotkam na swojej drodze życia chwilę w trakcie której zjawi się ów impuls?
Paniczu? – usłyszałem. Odwróciłem się na pięcie i zobaczyłem słusznej postawy mężczyznę ubranego w ciepły wełniany garnitur i taki sam płaszcz. Jestem zarządcą folwarku Crown Fields i przybyłem tutaj by pomóc panu dostać do pałacu. Przed panem, długa droga więc proponuję ruszyć bezzwłocznie.
Skinąłem głową akceptując propozycję zarządcy i ruszyliśmy przed dworzec. Już po chwili niezbędnej na zamocowanie moich bagaży byłem gotów by udać się w drogę. Powoził stangret. Zarządca podał mi pled – będzie panu cieplej, oświadczył. Ja niestety zmuszony jestem zostać w pobliskim miasteczku i nie będę mógł paniczowi towarzyszyć. Proszę się jednak nie obawiać, Zenobiusz dostarczy pana na miejsce bezpiecznie. Wypowiedziawszy te słowa skłonił się podszedł do stangreta Zenobiusza, powiedział coś do niego, a ten szarpnął lejcami i dwa czarne konie ruszyły w mrok. Na odjezdne pan zarządca pomachał mi dłonią, a ja pomachałem dłonią jemu.
Zenobiusz siedział wyprostowany, widziałem jedynie jego plecy i kapelusz na głowie. Niech się dzieje – powiedziałem sam do siebie i dodałem: nigdy nie jechałem powozem powożonym przez Zenobiusza. Kiedyś musi być ten pierwszy raz.

Konie ciągnęły, powóz jechał w mrok, Zenobiusz kołysał się na koźle, a ja mogłem rozejrzeć się wokół. Nie widziałem wiele. Noc czyniła swoje. Jedynie pełnia księżyca co jakiś czas odsłaniana przez wędrujące po niebie chmury pozwalała mi dostrzec spadające z drzew liście, konary , które drapieżnie sięgały ku srebrnej kuli. Co jakiś czas na drodze mogłem dostrzec czerń tafli kałuży, która tylko na chwilką zaświecała blaskiem księżyca. Co jakiś czas, gdzieś daleko dało się słyszeć tęskne wycie wilka. W pewnej chwili, gdy wielka tarcza księżyca znów rozświetliła noc, dostrzegłem jak na jej tle wirowały spadające liście i Orła Bielika , który pojawił się z ciemności i zaczął lot w stronę srebrnej pochodni. To było niesamowite. Fenix nocy … .

Wtuliłem się w pled. Poczułem tę słodką chwilę samotności, w której można się zapaść. Poczułem się bezbronny, ale szczęśliwy. Czułem, wiedziałem, że mogę zaufać wszystkim i wszystkiemu. Wilki? Nie bałem się ich. Wiedziałem, że tęsknie wyją. Czekały na mnie. Byłem przecież jednym z nich.
Zasnąłem.
Paniczu… paniczu – nade mną stał nachylony Zenobiusz, a przed nami stał pałac Crown Fields Haus. Byliśmy na miejscu.
Moje serce oszalało. Zaczęło łomotać jakby szukając drogi by uciec z mojego ciała na wolność. Zdjąłem pled, poczułem chłód i wolnym krokiem udałem się w kierunku pałacowych drzwi, które po chwili otworzyły się przede mną bezszelestnie. Wszedłem.

Na wprost mnie stała Urszula, dwa stopnie wyżej na marmurowych schodach stała Beatrycze podskakując na palcach i wołając: jest, jest, jest! Na szczycie schodów stali rodzice Urszuli trzymając się za ręce i uśmiechając się dostojnie.

Dobry wieczór- odezwałem się i dodałem- oto jestem. Ukłoniłem się grzecznie. Gdy się wyprostowałem spojrzałem na Urszulę. Jej wielkie oczy pochłaniały mnie swoją czernią, usta drżały jakby coś szepcząc. Nagle dostrzegłem … iskierki. Iskierki w jej oczach rozpaliły serce i duszę moją. Rozpaliły … .
Nagle, gdzieś z góry usłyszałem słowa hrabiego- jak cudnie jest kochać.
I przysiągłbym, że usłyszałem gwizd lokomotywy, a nad pałacem przejeżdżający pociąg pędzący w mrok.
Urszula podeszła do mnie o krok, jej cudne usta rozchyliły się i usłyszałem słowo: jesteś … .
Iskierki jej oczu rozpaliły serce i dusze moją … ."
PS
Myślałam, że zdążę przed komentarzami.
Na prośbę Autora z przykrością komunikuję, że następuje przerwa w pisaniu. Nie jest to fanaberia, tylko życiowe zawirowanie. Miejmy nadzieję, że ciąg dalszy nastąpi, kiedyś.

18 komentarzy:

  1. Ilustracje - w tym odcinku cztery. To one i to właśnie dzięki nim tekst tak wspaniale dociera do czytelnika. Wielka pochwała kunsztu i wyczucia epoki.
    Styl epokowy i jakby z dystansem przedstawia doznania bohaterów. Bardzo udana prezentacja. Coś jednak mi mówi, że przed nami jeszcze co najmniej dwa odcinki. Najczęściej wymieniane imię stangreta Zenobiusz. Co za imię. z

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie liczyłam częstotliwości. Przykro mi, ale na razie więcej nie będzie.
      Dziękuję za pochwałę rysunków.

      Usuń
  2. Wspaniale poradziłaś sobie Ewo z nocnymi ilustracjami!!!
    Co do bajanki, to jeśli to już koniec, to czuję niedosyt...
    Ewo może byś zrobiła zakładkę z wszystkimi częściami bajanki?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślałam o zakładce, może zrobię. Na razie zastanawiam się co dalej. Bo pusto będzie bez Bajanki, mam wrócić do dawnej rutyny? Wystawy i spacery?

      Usuń
  3. Znakomite ilustracje bajanki. Mam nadzieję, że to jeszcze nie koniec.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety na razie koniec. Wprawdzie Autor obiecał dalszą część, ale kiedy to nastąpi, nie wiem.
      Dziękuję, jestem wdzięczna za pochwałę ilustracji.

      Usuń
  4. To życzę Autorowi, żeby wszystko się pomyślnie ułożyło...
    Myślę, że dopóki pogoda będzie dopisywać, to zabierzesz nas jeszcze na spacer po Krakowie.:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też życzę, polubiłam taką współpracę. Na spacer postaram się iść, pomysł mam, ale dzień krótki i aparat jeszcze w naprawie.

      Usuń
  5. Najpiękniejsze są powroty , chociażby na krótko.Pomysł z zakładką godny polecenia a nowe rysunki / mam nadzieję / pojawiać się będą i z innej okazji. Dziękuję Autorce rysunków i Autorowi bajanek.Pozdrawiam.W....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rysunki i inne pojawiają się czasem w galerii (zakładka). Dziękuję za życzliwe komentarze i obecność, mam nadzieję że na dłużej. Pozdrawiam.

      Usuń
  6. Szkoda, że to na razie koniec, ale miejmy nadzieję na ciąg dalszy. W każdym razie - jak w baśni, młodzi się spotkali i sobą zachwycili, a co będzie dalej ...
    I ten granat nocy na ilustracji :) Taki miałaś, Ewo kolor kartki, czy pomalowałaś ją?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taki kolor kartki, pomalować tak jednolicie się nie da, mam tylko szkolne akwarele i na pół wyschnięty akryl.

      Usuń
    2. Fajne te ilustracje, tajemnicze ...

      Usuń
  7. No wlasnie opuscilam pendolino ktore nie iskrzylo, nie dymilo, nie sapalo...nie bylo bielikow ani wilkow wyjacych na Opolszczyznie..herbata byla w papierowych kubkach, nikt nie palil papierosow bo zakazane, nawet te egipskie, nie czekal na mnie stangret, w Opolu byl autobus, w Warszawie metro..cale szczescie wszystko za darmo z powodu zgrzybialego mego wieku, milosci niespelnionej nie bylo choc kto to wie? w drodze do Opola bylam w przedziale, gdzie natychmiast nawiazala sie rozmowa i trwala cala droge...cztery panie wliczajac mnie i ile opowiadania. Jedna pani miala laske!!!



    A teraz kazesz czekac na najciekawszy moment w bajance?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Twoja relacja jest fascynująca. Szkoda jeszcze że owo pendolino nie honoruje "zgrzybiałości"
      Co do dalszego ciągu jest światełko w tunelu.

      Usuń
  8. Piękna bajanka, a ilustracje magiczne. Niech tam Autorowi jak najszybciej wszystko się wyprostuje i wypogodzi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wygląda na to, że drogi Autora, wbrew złowieszczym znakom trochę się prostują.

      Usuń