zaliczyłam dzisiaj XXI Małopolskie Dni Dziedzictwa Kulturowego.
Częściowo przez gapiostwo, częściowo przez zwykłe lenistwo. Bo przeoczyłam rezerwację (przy okazji zwalę to na umykający w zawrotnym tempie czas, zawsze mi się zdaje, że to jeszcze nie teraz, że zdążę...) i nie chciało mi się wpisywać na listy rezerwowe i czekać, a nuż się uda. Zobaczyłam te małe wycinki, które można było bez rezerwacji.
Tegoroczne Dni pod znakiem zagadek, tajemnic czyli "z dreszczykiem" . Czułam tylko nieprzyjemny dreszczyk spowodowany wewnętrznym głosem mówiącym: żałuj leniu i gapo, już nic nie zobaczysz.
Zaczęłam od Pałacu Potockich przy Rynku.
Zdjęcie ściągnięte z internetu, nie dałabym rady zrobić takiego.
Kamienica występuje w przewodniku także jako Pałac Zborowskich z 1540 roku, w ogóle to przechodziła z rąk do rąk i każdy dokładał swoją cegiełkę do wyglądu, była przecież własnością nie byle jakich rodów, bo jeszcze Wiśniowieckich, Jabłonowskich, Radziwiłłów.
Sień z której można było przejść na dziedziniec,
albo schodami na piętro.
Nad ścianie gobelin ładny sufit,
okna na dziedziniec.
Krużganki
wokół dziedzińca.
Zainteresowały mnie zdobiące hol portrety. Wyglądały jak portrety trumienne,
Ale jak się przyjrzałam bliżej....
Okazało się, że to wystawa, kształt owszem jak wiadome portrety, tylko na nich zgrabnie przebrane osoby.
Obecnie w pałacu mieści się Instytut Goethego
Reszty pałacu nie zwiedziłam, poszłam dalej. Prześlizgnęłam się przez niemiłosiernie zatłoczony Rynek żeby zaliczyć następny niedostępny na co dzień budynek.
Pałac Pusłowskich
Został zbudowany w roku 1886 w formie renesansowej willi w ogrodzie dla hrabiego Zygmunta Pusłowskiego. Siedziba należała do rodziny niemal przez stulecie. Zgromadzono tam kolekcję malarstwa, rzeźby, zegarów, bogatą bibliotekę. Hrabia brał czynny udział w życiu publicznym, gościł w swoich progach wiele znakomitości.
Willa została przekazana Uniwersytetowi Jagiellońskiemu, mieści się tam teraz Instytut Muzykologii. Większość zbiorów przetrwała.
Tutaj też musiałam się zadowolić tylko westybulem,
widokiem pięknej klatki schodowej
ozdobionej rzeźbami.
Dziedziniec z oficynami.
Piwnice.
Oficyny pięknie wyremontowane.
Obok tył kamienicy i już inne podwórko.
Piękny ogród z starodrzewem i mnóstwem stokrotek, jeszcze tyle nie widziałam.
Wystawa obrazująca dzieje rodziny. było kilka wzmianek o tajemnicach, ale bardzo niedokładnych.
Poczytam sobie, bo można było zaopatrzyć się w książkę Gai Grzegorzewskiej pt "Z dreszczykiem". Zebrała w niej opowieści o dostępnych w czasie dni miejscach i dziwnych historiach o nich
opowiadanych.
Niestety do Iwkowej czy Czchowa raczej nie miałam jak się dostać. Może w przyszłym tygodniu się uda, jak znów nie przegapię rezerwacji.
W drodze powrotnej chwila wytchnienia w Parku Krakowskim.