Zostały mi okruchy, które starannie przechowuję, bo mają w sobie jeszcze magię minionych lat.
Niewiele zostało z dawnego wyposażenia domu, wiele przedmiotów, dzisiaj w cenie, gdzieś przepadło, uległo zniszczeniu.
Pamiętam jak bardzo podobał mi się serwis, który mama dostała w prezencie ślubnym. Starego typu Rosenthal, który był w codziennym użyciu, dokąd nie kupiono nowego. Nic dziwnego, że zostało z niego kilka filiżanek z podstawką, dzbanek i dzbanuszek, oraz waza do zupy, którą wyciąga się od święta, kiedy cała rodzina siada do stołu.
Ten dzbanek pochodził z innego kompletu, filiżankami zaopiekowała się córka.
Ta szafka ma swoją historię. Najpierw stała w pokoju i stanowiła całość z pięknym lustrem w stylowej ramie. Kiedy rodzice kupili nowe meble, przeniesiona została do innego pomieszczenia, a lustro zawisło na ścianie. Niestety, którejś nocy, kiedy mama nocowała w nowym mieszkaniu, dom został okradziony. Złodzieje wynieśli lustro i parę innych rzeczy, których nie zdążyłam przenieść czy zabrać.
Po śmierci mamy, kiedy likwidowałam mieszkanie, szafka po renowacji posłużyła córce.
Bardzo lubię tę sosjerkę, sos żurawinowy do mięsa z niej smakuje najlepiej. Mama pięknie haftowała, serwetki jej roboty przechowuję jak najdroższą pamiątkę i prawie ich nie używam.
Potrafiła też robić cudeńka szydełkiem i na drutach.
Osobną historię ma obraz nad moja głową. Wisiał na ścianie odkąd pamiętam i nie wiadomo skąd się wziął, ani kto go namalował. Pytałam mamy o jego pochodzenie, ale nie umiała odpowiedzieć, czy mój dziadek go kupił, czy dostał. Jest podpisany, ale nieczytelnie.
Nie mogliśmy się z nim rozstać, wisi u córki. Tylko porządnego zdjęcia nie umiałam mu zrobić.
Albumy ze zdjęciami. Jest ich kilka i jak tak je przeglądam dziękuję, że mama miała pasję fotografowania.
Wiele zdjęć z mojego życia stanowi cenną pamiątkę, żałuję tylko, że nie podpisałam wielu zdjęć z młodości moich rodziców. Wstydziłam się pytać, bo by to znaczyło, ze myślę o czasach, kiedy nie będę miała kogo zapytać. Tyle osób już zatarło się w mojej pamięci, a dla moich dzieci są już zupełnie obce.
Ale żal mi wyrzucić, chociaż teraz rozumiem dlaczego na pchlim targu są nieraz pełne zdjęć albumy. Już nie ma tych na zdjęciach, ani tych, którzy ich pamiętali.
Może trzeba uporządkować swoje?