czwartek, 31 grudnia 2020

Ostatni w tym roku

 Nie będzie podsumowań, to był zły rok. Miał parę jaśniejszych momentów, ale końcówka popsuła wszystko. Żegnam bez żalu i postanowień na przyszłość.

WAM MOI KOCHANI CZYTACZE ŻYCZĘ BY NADCHODZĄCY BYŁ POD KAŻDYM WZGLĘDEM LEPSZY,  NOWA RZECZYWISTOŚĆ NIE UPRZYKRZAŁA ŻYCIA, ZDROWIE DOPISYWAŁO I NIE ZNIKAŁA NADZIEJA, ŻE BĘDZIE NORMALNIE, JAKAKOLWIEK TA NORMALNOŚĆ MIAŁABY BYĆ. BĄDŹMY RAZEM, A BĘDZIE DOBRZE.


Niech znów będzie można iść na kawę i usiąść przy stoliku.
Jakoś nie znalazłam zdjęcia stosownego do nastroju.


środa, 23 grudnia 2020

Świątecznie

 Za oknem typowy (kiedyś) listopad. Pada deszcz, chmury drapią brzuchy o kopce, powietrze nie do oddychania, a tu święta z pasem.

Jakoś jednak trzeba zachować resztki optymizmu, mimo ograniczeń, zagrożeń i przeżyć czas świąteczny. Może się politycy zamkną w domach i nie będą bić piany, obejrzymy stare filmy (jakby nowych nie było), zjemy co kto upichcił i jakoś to będzie.

 Życzę wszystkim tu zaglądającym zdrowia, pogody ducha,



dobrego apetytu, udanych wypieków,

wszystkiego co umili Wam ten czas.



Choinka, niech błyszczy i nie gubi igieł.


Mimo wszystko niech to będzie udany czas, a Nowy Rok będzie lepszy.

Przerywniki zdjęciowe to niestety już przeszłość. Kiedyś mi się chciało dłubać i robić różne rzeczy,  żałuję, że już mi się nie chce, ale pochwalić się mogę.






czwartek, 17 grudnia 2020

Scenki i zdjęcia byle jakie.



 Koniec grudnia zdominowany częstymi odwiedzinami w tym budynku, który samym wyglądem przytłacza. Zawiłość sal i korytarzy nie  na moją orientację, ciągle zamiast w lewo idę w prawo, muszę pytać o drogę i zawsze mieć rezerwę czasu.

Potem czekanie pod gabinetem, można zaobserwować wiele ludzkich reakcji, najgorsi są tacy co wpychają się bezczelnie bez kolejki.

Powrót rozklekotanym tramwajem trwa godzinę, ciągle zapominam ile tam kilometrów. w tramwaju różnie bywa: dzisiaj pies przewodnik całą drogę prosił o smakołyk i muszę przyznać pięknie prosił i ładny był.

Był bardzo podobny.

Innego dnia wsiadł gruby facet z wózkiem wyładowanym wielkimi pudłami i usiadł obok skutecznie blokując przejście. Na zwróconą uwagę, że obowiązuje dystans.....zasłonił nos. Nie chciało mi się kłócić, na następnym przystanku wysiadłam, zmuszając go do wstania i usunięcia z drogi wózka.

Spotkało się dwóch znajomków na osiedlowej alejce, przywitali się trącając łokciami, następnie zsunęli maseczki szykując się do dłuższej pogawędki.

Ciernie nowego, nie umiem usunąć tego zdjęcia. Zniknęła gdzieś funkcja usuń.
Jestem zbyt zmęczona żeby się dalej w to bawić.
Nie będzie w tym roku jarmarku, to chociaż przypomnę zeszłoroczny.




Szopek też nie było.



Odgrzebałam trochę wspomnień, może jeszcze kiedyś wrócą kolorowe kiermasze, a póki co trzymajmy się zdrowo.




niedziela, 6 grudnia 2020

Niepotrzebnie....

 Zanim dojdę do sedna, to mikołajki miło spędziłam, nawet mi MIkołaj książkę przyniósł, chociaż była umowa, że w tym roku przyjdzie dopiero na Gwiazdkę. Wspomnień z dzieciństwa związanych z Mikołajem w internecie pełno, ja się pytam gdzie zostawił zimę? Dzisiaj było w południe 15 stopni, słoneczko świeciło pięknie, nawet paskudy nie było. 

Gdzie te czasy kiedy wypatrywałam na śniegu śladów butów,które urywały się pod oknem bo Mikołaj zabierał mój list zostawiony za szybą. Potem było czekanie i czekanie, a jak nie przyszedł to niespokojny sen, zostawi paczkę przy łóżku czy nie? Rano jeszcze w łóżku radość z oglądania. Do dzieci moich też przychodził w nocy i zostawiał zgrabny stosik w przedpokoju. Trzeba się było namęczyć rano, jeśli wypadał w środku tygodnia, żeby potem dziecka zagonić do śniadania, wysłać do szkoły i samej do pracy zdążyć.

Co zrobiłam niepotrzebnie? Zapisałam się do grupy miłośników krakowskiego street artu i przepadłam. Tyle jest pięknych murali, o których nie miałam pojęcia. Niestety rozrzucone po całym mieście, ukryte w podwórkach i jak tu ich szukać? Raz, że szybko robi się ciemno, dwa jazda po mieście zajmuje niewspółmiernie wiele czasu do pstryknięcia zdjęcia, trzy jak tu jeździć z zarazą i paskudą czającą się w powietrzu i w masce? Mocno sfrustrowana jestem.

Dzisiaj trafiłam na jeden, bo jest w mojej okolicy i przynajmniej miałam spacerek.



Bardzo długi jest i nie mieści się w kadrze, no i te samochody. Jednak zobaczenia i włączenia do kolekcji, warto było się przejść.


Ten istnieje już kilka lat, na zniszczonej bocznej ścianie kamienicy, blaknie a szkoda.


 
Te dwa i poniższe to podwórko  i parking przed jakimś warsztatem. nie są w moim guście, nie lubię takich, ale jest ich wiele i też się zaliczają do street artu.


Tutaj nastąpiła rzecz, która nie powinna, bo według kodeksu tych artystów nie zamalowuje się murali innych. Tutaj wyraźnie widać dwie "szkoły"




Światło padało niefortunnie, stąd niewyraźny obraz.


Takie coś z zatartym napisem, na murku przy Wiśle.



Te dwa powstały z okazji Roku Conradowskiego, dwa, albo trzy lata temu.
Jest nowy ptaszek, ale to prawie godzina jazdy, jeszcze się nie wybrałam.
Jak tylko wchodzę na tę stronę to mi żal, że powstała niedawno i że do Huty tak mam daleko. Chyba przyjdzie poczekać do wiosny.


niedziela, 29 listopada 2020

Ostatni listopadowy.

 Było kilka ładnych dni, rodzinka wykorzystała, zabrali mnie ze sobą. Niezbyt daleko, nieduży rezerwat przyrody Zimny Dół.


Błękitne niebo i jak na listopad ciepło, na drzewach jeszcze resztki liści.



Brzoza się chciała wyróżnić cz też za wysoko wyrosła?


Takim wąwozem idzie się w dół,


po obu stronach skałki wśród drzew.


Dla mnie dziwne mijsce na dom, dużo cienia, widać, że jeszcze niewykończony.


Pod tą skałą tryska źródełko, kiedyś okoliczni mieszkańcy czerpali z niego wodę. Teraz wody mało.


Trochę dalej taki sielski widoczek, tu kończy się rezerwat. Cisza, spokój daleko od ludzi.


Powrót pod światło pięknie lśnią liście paproci i dębu.



Bardzo przyjemny spacer, warto było się wyrwać.
Dzisiaj rano za oknem biało było.





niedziela, 22 listopada 2020

Zdążyłam przed zamknięciem...

 Plakaty zachęcały do obejrzenia, bliższa informacja na stronie muzeum też. Impulsem było ogłoszenie powtórnego zamknięcia  ( co uważam z niezbyt rozsądne bo tłumów raczej w nich nie bywało) w każdym razie zdążyłam.

MARIA SIBYLLA MERIAN nieznana przez lata artystka, w Polsce to jest pierwsza wystawa jej prac. Niezwykłej urody grafiki, rysowane, potem malowane osobiście przez artystkę są godne podziwu. Sama tematyka jak na owe lata niezwykła, jednak doceniona jako źródło wiedzy entomologicznej.










Niestety jakość zdjęć kiepska bo grafiki były malutkie, w muzeum ciemno, no i aparat nie taki jak trzeba. 

Maria Sibylla Merian zmarła 13 stycznia 1717 roku w Amsterdamie. W rejestrze zgonów określono ją jako niewiastę niemajętną. Zapomniana na niemal dwieście lat, została ponownie odkryta w XX wieku, w XXI jest jedną z najbardziej znanych artystek na świecie, postacią niezwykłą, niezależną, występującą przeciwko ówczesnym wyobrażeniom o rolach społecznych kobiet, wybitną entomolożką, podróżniczką, wydawczynią, znakomitą organizatorką biznesowych przedsięwzięć. Merian była aktywna na wielu polach, jednakże do historii przeszła przede wszystkim jako entomolożka, która pierwsza sformułowała, zilustrowała i udokumentowała wygląd żywych owadów i ich czteroetapowy cykl rozwojowy: od jaja, przez larwę, poczwarkę, aż po imago, a także metody ich odżywiania oraz funkcjonowanie w środowisku, a ponadto jako autorka sugestywnych, magicznych ilustracji botaniczno-entomologicznych.
Skopiowane ze strony Muzeum. 
Można było sobie zabrać zaproszenie na wystawę bardzo piękne, zrobiłam skan, może będzie lepiej widać jak precyzyjnie wykonane są prace.

Zapowiedzi następnych wystaw niezwykle kuszące, niech już tylko pozwolą obejrzeć.