piątek, 30 października 2015

Zaczęło się...

Szaleństwo przed świętem.
Mieszkam blisko giełdy kwiatowej, już od tygodnia pełno dorodnych chryzantem. sztucznych i suszonych kwiatów, wiązanek, ozdób i zniczy. Ludzie targają wielkie siaty z doniczkami, wiązkami zielonych gałązek, zafarbowanych liści, bukietów i lampek.
A że się to udziela i daje znać przyzwyczajenie z całego życia, też się na giełdę wybrałam.


Jak giełda długa i szeroka rzędy chryzantem wszelkich kolorów i kształtów. Bardzo lubię te kwiaty i chciałabym takie mieć w ogrodzie, ale go nie mam.


Tu można wybierać kompozycję z kilku roślinek.



 lśniące w porannym słońcu żółte i białe,


już przybrane, gotowe do postawienia.


Te kwiaty były sztuczne, a na koniec takie dziwadło. Zajęta oglądaniem kwiatów i unikaniem patrzących krzywo niektórych sprzedawców, (bo co to za baba co nie kupuje, tylko zdjęcia robi) o mały włos a wdepnęłabym w miskę z wodą, w której pływało to coś.


 Kręciło się w kółko i wydawało od czasu do czasu skrzeczący dźwięk. Zabawka, czy straszydło?
Zniczy już nie sfotografowałam bo kupiłam z jedliny wianek i kilka gałązek było mi niewygodnie.
Gdyby przynajmniej jedna trzecia wydanych tam przez ludzi pieniędzy trafiła do Skarpety, byłby zapas na długo. Znicze z roku na rok większe i paskudniejsze, czasem się zastanawiam co ludzie w nich widzą.
Miałam ochotę zatytułować ten post "Targowisko próżności"



poniedziałek, 26 października 2015

Koniec sezonu

Przyszła jesień, trzeba się cieplej ubierać, dokucza chłodny wiatr, wcześnie robi się ciemno, już nie można usiąść przy stoliku pod parasolem.
Jeszcze znalazłam pod koniec sierpnia kilka ładnych, ale widać już koniec tej przyjemności.


  U "Noworola" jak za dawnych czasów wytworna kanapka z marmurowym blatem stolików,



ogródek na Kazimierzu, ale w doniczce już wrzos.


Na Plantach oryginalnie, tylko pusto.


Tu już jesień zostawiła swoje ślady, stoliki przygotowane do ewakuacji,


tutaj też


i tutaj.


Niby ciepło jeszcze, ale pusto, te stoliki też znikną.
Jeszcze są na Rynku, ogrzewane, chętnych jednak w chłodniejszy dzień coraz mniej. Zacznie się tłok we wnętrzach i to już nie będzie to samo. Musimy poczekać do wiosny, wtedy znów powędruję w poszukiwaniu stolików.
A dlaczego akurat dzisiaj o tym piszę? No cóż, skojarzyło mi się ze zmianą na stołkach władzy.

czwartek, 22 października 2015

"Czytanie czyni zuchwałym"

Można się zgodzić lub nie ze słowami niemieckiej pisarki Niny George, które są mottem tegorocznych Targów Książki.
Dla mnie okazały się prorocze, bo zuchwale wydałam więcej niż zamierzałam. Wszystko dlatego, że w nowym miejscu mogę znaleźć to czego szukam, z planem hal w ręce trafiam bez pudła na poszukiwane stoisko. Wybrałam się dzisiaj, bo najmniej ludzi, za to wycieczek szkolnych dużo, od maluchów po liceum. Zastanawiałam się, czy te dzieci i młodzież cieszyła się z braku lekcji, czy chciała coś zobaczyć i kupić. Ginęli mi, nie podpatrzyłam, ani nie podsłuchałam.


Kolorowo, zwłaszcza na stoiskach z literaturą dla dzieci.


Może się nie trzeba było przepychać, ale ludzi przybywało z każdą chwilą.


Sympatyczna reklama wydawnictwa "Geograf", którą przed chwilą oblegała grupa dzieciaków, na oko sześciolatków.



Oddzielna sala dla przedszkolaków z zabawkami i poczęstunkiem. Każde dziecko otrzymało też książkowy upominek.


Jeszcze puste miejsce dla autora,


torba dodatek do zakupionych książek.


A to mój łup. Zaplanowane były tylko dwie...ale trudno się powstrzymać. Dobrze, że tylko jeszcze na nielicznych można płacić kartą. Chociaż z roku na rok więcej tej możliwości.
Niestety większość spotkań z pisarzami zaplanowano w sobotę i niedzielę, a dojazd tam trudny i w te dni tłok ogromny. Na domiar złego na sobotę zaplanowano półmaraton, właśnie częściowo tą trasą. Czyli łatwiejszy dojazd zablokowany na kilka godzin. Może nie powinnam pisać źle o swoim mieście, ale taki brak koordynacji przy planowaniu imprez to zwykły skandal i brak kompetencji.
 Teraz zabieram się do czytania.

poniedziałek, 19 października 2015

"Zaszumiało jesienią"

"Zaszumiało jesienią,
zapłakało jesienią,zastukało jesienią do okien.
Zapłonęło czerwienią, 
zaszkodziło marzeniom, 
zadudniło, zawisło obłokiem...."

Ten wiersz Agnieszki Osieckiej przystaje mi do ostatnich dni. Bo najpierw jesienna słota i zimno, a teraz słońce i cieplej. Wybrałam się na dwa jesienne spacery i było....jak w październiku.


Jeszcze stoliki na A-B zajęte w większości, niedzielne senne popołudnie,


łabędzie na Wisłą jak zwykle szukają poczęstunku,


wielka kałuża po sobotniej ulewie.


Słońce już nisko, już ścielą się długie cienie,


żółtych liści coraz więcej.


Czerwień dojrzałych głogów kusi żeby uwiecznić i ...spróbować. Lubię te owocki z lekko mącznym posmakiem.


Na mojej stałej spacerowej trasie znalazłam pole kukurydzy. Wiatr szumiał, szeleścił i zeschłe liście szeptały w jasnym słońcu.


Nie wiem dlaczego nikt tego nie zebrał, smutne szare pola...


A obok dla kontrastu feeria barw, na tle błękitnego nieba.


Zaczęło się chmurzyć, znów trochę szarości


i piękny brąz zaoranego pola.
To chyba ostatnie kolorowe zdjęcia jesieni, podobno jutro ma znów padać deszcz.
Jest trochę prawdy w wierszu, bo zaszkodziła jesień może nie marzeniom, ale planom dalszych wędrówek.





piątek, 16 października 2015

Dawno nie było

Zaglądanie do bram i na podwórka weszło mi w nawyk.
Nawet jak nie mam aparatu, to patrzę czy brama otwarta, wyglądam miejsc, gdzie można znaleźć coś ciekawego. Ostatnio niewiele wędrowałam po mieście, nie zaglądałam tam, gdzie jeszcze nie byłam, chodziłam utartymi ścieżkami.
Uzbierało się jednak troszkę z różnych ulic, po jednej bramie lub podwórku. Polubiłam to, lubię takie zakamarki, chociaż czasem miewam obawy. Czy jak wejdę, ktoś zatrzaśnie bramę i nie wyjdę? Miałyśmy już z przyjaciółką taką przygodę (pamiętasz?) jak oglądałyśmy bramę z ciekawymi malunkami i ktoś wychodząc prosił o zamknięcie wielkich drzwi, które potem nie dały się otworzyć. Nie mogłyśmy wydostać się na ulicę, bo niby skąd miałyśmy wiedzieć, że tam trzeba nacisnąć mały, umieszczony z boku przycisk?


Tu weszłam, bo spodziewałam się ciekawego podwórka. Było małe, ciemne i stały tylko kubły na śmieci.



Takich jak ta, ładnych, starych i niestety bardzo zniszczonych jest wiele.


Tu z kolei można było zadbać i odnowić. Weszłam, ale niestety zdjęcie klatki się nie udało.


Podwórko jednaj z kamienic. Ładnie utrzymany mini skwerek,


widać, że ktoś dba nawet tam, gdzie z ulicy nie widać.


Sąsiadująca, taka sama kamienica, układ podwórka też taki sam, ale widać brak gospodarza.


Do tej bramy weszłam, zrobiłam zdjęcie balustrady, ale jak zobaczyłam kartkę to uciekłam. Jeszcze by mnie ktoś posądził, ze robię dokumentację fotograficzną dla złodziei.


Tylko ten sufit w klatce zdążyłam zrobić i rozładował mi się aparat.


Plon dzisiejszej wędrówki, z ulicy Długiej. W tej bramie była drewniana podłoga, Stara i starannie utrzymana.


Od podwórka już trochę gorzej.


A tutaj odnowione, czyste, tylko na podwórku za dużo szyldów. Żałuję, że nie poszłam wyżej, bo można było. Gapa ze mnie.



Ozdoby na łuku bramy od podwórka i


detal na wejściowych ogromnych wierzejach.
Żałuję, że tyle pozamykanych, a i czasu dzisiaj zbyt wiele nie miałam.






poniedziałek, 12 października 2015

Dodatek

Próżność ludzka zdradliwa jest. Już myślałam, że jej nie ulegnę, tymczasem....no cóż, każdy lubi jak go chwalą.
Przyznam się, nie przyszło mi do głowy żeby pokazywać swoje prace, ale życzenie czytelniczek mile mnie podbechtało. Ponieważ nie umiem zrobić zakładki, zamieszczę tutaj kilka starszych prac. Nie mam zeskanowanych tych, które są na wystawie, jakoś o tym nie myślałam.
Raz kozie śmierć...




Wszystkie są wynikiem eksperymentów, zaczęłam od najnowszych, pierwsze dwie. Próbowałam z kolorami, ale farby profesjonalne są drogie, a zastępcze nie zawsze się sprawdzały. Prasy potrzebnej też nie mam, radzę sobie domowym sposobem.