Nie, nie nocy ani fascynujących opowieści tylko kilometrów. Tyle przeszłam od 24 lutego tego roku.
Zaczęło się od pytania: skąd wiesz ile to kilometrów? Skutek był taki, że zamontowano mi w telefonie aplikację liczącą kilometry i się zaczęło. Najpierw było rozczarowanie, bo chodzę od dawna i taka byłam z siebie dumna, że pokonuję długie trasy, tymczasem się okazało, że to wcale nie tak daleko, że tylko mi się wydawało, w rezultacie zmienił mi się punkt odniesienia i trzy kilometry mnie nie satysfakcjonują.
Następne rozczarowanie to takie, że chodzę powoli i wszelkie rywalizacje nie wchodzą w grę, bo zawsze przegram z młodszymi, były momenty zwątpienia, żalu i złości, wreszcie machnęłam ręką, niech się ścigają inni, chodzę dla siebie. Nie nazwę tego nałogiem, bo potrafię robić przerwy, ale wciągnęłam się i sprawia mi to przyjemność, nie mówiąc o tych paru kilogramach, które mi ubyło.
Inny wymiar przybrały spacery z wózkiem, minus też jest, czasem nie biorę aparatu bo nie chce mi się nosić i trochę mnie spowalnia robienie zdjęć.
Pochwalić się musiałam bo to: 1026 kilometrów, 81791 spalonych kalorii, gdybym szła nieprzerwanie zajęłoby by mi to 9 dni, 23 godziny, 27 minut. Brakuje mi miejsc bardziej oddalonych od miasta, przyjemność sprawia możliwość wspólnych wędrówek, chociaż w odległych miejscowościach, dopinguje to trochę, chociaż na początku dołowało bo zawsze jestem na końcu.
Mimo to wędruję i będę dalej, szkoda, że dni coraz krótsze.
Chodziłam
w porannej mgle,
nocą w Opolu,
uliczkami Egeru,
nad Wisłą,
opłotkami Bronowic,
bliżej osiedla,
trochę dalej,
zaliczałam kopce,
Las Wolski , kiedy to już nie można było doczekać się wiosny,
Podgórze,
stare forty,
park w Busku,
Sentymentalnie w Tarnowie.
Najwięcej po ulicach Krakowa i wokół Błoń, nie mam zdjęć, powinnam jednak częściej brać aparat. Przed nami ostatnie dni sierpnia, trzeba wykorzystać, wyruszyć na spacer, może się zmobilizuję i ruszę kawałek za miasto. Bo w tygodniu nie ma czasu, a dreptanie po alejkach trochę nudzi i często zapominam o włączeniu aplikacji.
Mimo wszystko jak to mówią, ziarnko do ziarnka i uzbierało się trochę kilometrów.