czwartek, 25 lutego 2016

Już czas

pożegnać piękny Wiedeń.
Wszystko miłe prędko się kończy, że tak powiem mało oryginalnie. Jeszcze zapraszam na ostatni spacer i parę migawek z drogi.


Czasem warto było spojrzeć w górę, ogród na dachu?


Śliczna wieżyczka, a poniżej rozkosze podniebienia


i wypoczynku też. Kolorowe sny bym w takiej pościeli miała.


Zabytek odbity w nowoczesnej fasadzie,


urocze uliczki i zaułki, idziemy na piechotę do domu.


Jeszcze ciekawa architektura,




współczesny blok też może być kolorowy.


Tutaj zjedliśmy pierwszy obiad, zjemy też ostatni,


pyszny, niestety nie pamiętam nazw potraw.



Następny dzień to już pakowanie, sprowadzenie samochodu z parkingu, pożegnanie z gospodarzami
i w drogę.


Kiedy jechaliśmy w stronę Wiednia, sypał gęsty śnieg i było ciemno.


Teraz udało się zrobić parę zdjęć z samochodu.




Malownicze miasteczka,



oryginalna rzeźba przy drodze.


To już Czechy i kończy się dzień,


bo to jednak styczeń i mrok zapada wcześniej.
To były piękne dni i chętnie bym tam jeszcze kiedyś wróciła.

niedziela, 21 lutego 2016

Usiądźmy na chwilę...

Wędrujący po mieście czasem muszą mieć przerwę. Najlepiej przy stoliku z kawą, albo czymś bardziej pożywnym.
Niewiele tych stolików udokumentowałam, nie zawsze dało się zrobić zdjęcia, ze względu na ludzi, oświetlenie i ciasnotę pomieszczeń.


Było na tyle ciepło, że mogliśmy, w drodze do metra, uraczyć się przy tych stolikach


poranną kawą.


W tej knajpce zjedliśmy pierwszy i ostatni podczas naszego pobytu, "wielki" obiad.


Siedzieliśmy przy stoliku obok, nie pamiętam co jadłam, kawę piłam.


Wyjątkowo nie zajęte stoliki, z reguły było trochę ludzi.


Przy tych stolikach jedliśmy "egzotyczną" kolację. W szklaneczce na stole był pyszny sos curry.


Tutaj też kawka, stoliki są na bazarku. Pełno było tam, wśród stoisk z wszelkimi smakowitościami, malutkich knajpek gdzie można było zjeść coś dobrego.



Jeszcze uroczy stolik w sklepiku i


zielone w nieczynnej kawiarni na Praterze.



Nie będę udawała, że interesowała mnie tylko sztuka, zabytki i jedzenie. Wzrok przyciągały piękne wystawy, oraz różne ciekawostki i drobiazgi, jak choćby to stworzenie.



Niestety na zdjęciu prócz foteli wyszło jeszcze co innego.


Świąteczne  lampiony,


wytworny butik z odjechaną reklamą,


albo "brylantową" trupią czaszką.




Kocie podusie, dzbanuszki,


słodkie kubeczki i


kolorowe, szklane figurki na wystawie sklepiku w bocznej uliczce.


Tutaj popadłyśmy z córka w zachwyt! Te torebki, każda inna i



tak chciałoby się taką mieć. Ceny niestety zaporowe, trzeba się zadowolić zdjęciem.


Jeszcze taka i


cała masa bibelotów.


Słodkości na wystawie też nie ominęłam, takie kolorowe i


ładne. Smaku nie sprawdzałam.

piątek, 19 lutego 2016

Jeszcze trochę....

bram i podwórek z Wiednia.
Z wchodzeniem do bram raczej trudno było, najczęściej te dostępne to pasaże, względnie łączniki między ulicami. Jeden taki łącznik mijaliśmy codziennie, połączone dwa podwórka i trzy bramy, stanowiły malowniczy ciąg komunikacyjny.


Brama pierwsza, wejście blisko naszego lokum, niepozorna,



za nią podwórko, najwidoczniej latem jest tutaj ogródek, bo pod wiatą stoją stoliki, a po prawej wnęka zadaszona,


a w niej oryginalne malowidła i "ozdoba" z


"gospodynią" na siodełku.


Wejścia do następnej bramy strzeże grajek, a za nim....


baaardzo nowoczesny i niespodziewany wystrój


z krzywymi lustrami.


Po obejrzeniu swojej postaci do góry nogami wchodziło się na następne


podwórko z dwiema knajpkami. Zdjęcie robione na drugi dzień po przyjeździe, jeszcze leży śnieg.


Ostatni odcinek przejścia to brama ozdobiona graffiti.


To już inna brama, nowoczesna, też można nią przejść na sąsiednia ulicę.


Brama do budynku i


następna przechodnia, a za nią podwórko


z werandami(?), balkonami (?)


i ładnym wejściem do sklepu.


Strop jednej z bram w centrum, 


i jeszcze jedna.


na koniec nie mogę pominąć okazałej bramy


z piękną kopułą, prowadzącą na dziedziniec Hofburgu.
Przy stoliku przysiądziemy następnym razem.