niedziela, 31 lipca 2016

ŚDM - cienie

Skończyły się Światowe Dni  Młodzieży, nie będę podsumowywać, zrobili to w mediach do znudzenia, z przesadą, byle gadać.
Pokazywałam młodzież rozśpiewaną, roześmianą,  radosną i taka została do końca chociaż minusy były:
komunikacja nie wyrabiała, zwłaszcza, gdy kończyły się wspólne spotkania i wszyscy chcieli wracać. Blokował się dworzec PKP, na ulice wyruszył nawet antyczny tabor. W nowych tramwajach jest kimatyzacja, w starych nie. Przy tropikalnych temperaturach i dusznym powietrzu jazda zatłoczonym do granic wytrzymałości tramwajem do miłych nie należała. Mimo to nie zaobserwowałam jakichś niesnasek. Natomiast dwie Polki, wracające z Kleparza pożarły się wsiadając do prawie pustego tramwaju. Bo każda chciała wsiąść pierwsza.



Nie wszyscy wsiedli.



Zmęczenie: ławek na Rynku mało, na posiłek i zeby odetchnąć wystarczy trochę miejsca. Wcale się nie pogniewały, że zrobiłam zdjęcie, rozjaśniły buzie uśmiechem kiedy dziękowałam.


Można się też zdrzemnąć pod opieką lwa.


Pogoda: nie bardzo dopisała. Albo upał i duszno, albo gwałtowna ulewa.


Dzisiaj burzowe chmury od  popołudnia, grzmoty i błyskawice,


deszcz lejący strumieniami.


Aprowizacja: widziałam kilometrowe kolejki do punktów, gdzie realizowano talony na posiłek. (nie chciałam robić im zdjęć) Restauracje raczej były zbyt drogie na kieszeń pielgrzymów. Pozamykane osiedlowe jarzyniaki, bo nie było jak przywieźć zaopatrzenia. 
Młodzież niezrażona trudnościami, chociaż dzisiaj już było widać zmęczenie i oklapnięte nastroje.
Niezadowolenia tych, którzy zostali też nie brakło, chociaż byli w mniejszości. Niestety naszego zamiłowania do narzekań i szukania dziury w całym nie odmieni nawet cała armia Franciszków.
Jeszcze mi zostało parę zdjęć:


wypatrywanie hejnalisty,


Indianin też przyjechał, chociaż nie młodzik,


pamiątkowe zdjęcia,


każdy chce mieć.


Nie wiem, gdzie chcieli iść, ale dziewczyna cierpliwie im tłumaczyła.


Na Franciszkańskiej jak zwykle tłum,


mają nadzieję, że papież wyjdzie do okna.



zaczyna padać deszcz, ale się doczekali.


Tylko z mojego punktu nie było nic widać.


Człowiek głośnik,


grajków dwóch, a może dwoje.



Posprzątać też trzeba.
Skończyło się święto młodych, Kraków wraca do szarej rzeczywistości. Zostało wspomnienie, zdjęcia i umyte nareszcie potwornie zasyfione schody prowadzące na pętlę tramwajową. Ciekawe kiedy znów na to zasłużą, ile minie lat....

piątek, 29 lipca 2016

ŚDM - koncertowo

Tytuł trochę mylący bo nie byłam na koncertach. Każdego łyknęłam po trochu jako że odbywały się jednocześnie w kilku miejscach i w większości były to próby.
Już mi się dni zlewają, nie pamiętam dat, ale było podobnie, tylko za każdym razem młodzieży więcej. Coraz trudniej było robić zdjęcia, bo ruchliwy tłum uciekał, zanim  zdążyłam nacisnąć migawkę. Stały element zabaw na Rynku, to wspinanie się na "Adasia", śpiewy i wymachiwanie flagami. ( Ciekawe jak się czują obrońcy pomnika, którzy kiedyś mocno protestowali przeciw profanowaniu wieszcza)

Śpiewali, a ci co się nie zmieścili tańczyli obok.


Śliczne Meksykanki chętnie pozowały do zdjęć,


a cała grupa śpiewała.



Nie wiem jak się nazywa ten instrument, ani skąd był śpiewak, ale był świetny. To była przymiarka do wieczornego koncertu, niestey rozpiska imprez z gazety niewiele mi powiedziała.



Ten zespół też się szykował do próby i też na tym musiałam poprzestać. Żałuję, bo mi się podobali.
   








Potem byłam na Małym Rynku, ale nie mam zdjęcia, ani o czym pisać. Zapowiedziany koncert okazał się solowym występem śpiewaka-gitarzysty, nawet na moje słabe muzycznie ucho, kiepskim.


Nazwy tego polskiego zespołu też nie znalazłam, ale byli świetni. Porwali


publiczność do tańca,


każdemu się podobało.


na koniec zaprosili wszystkich, którzy nieśli flagi na scenę


i powstało świetne, ruchome, kolorowe tło do muzyki.


Ten zespół grał dzisiaj, ale zbierało się na burzę, więc widzów było mało.



Dobrze grali, garstka się bawiła, niestety lider zespołu  wpadł w kaznodziejski nastrój i wszystko popsuł.


Tradycji stało się zadość i koło piętnastej lunął deszcz.
Wtedy ulice wyglądają tak.




Nie wiem czy Was nie znudziłam, zostało mi jeszcze parę ciekawostek, bo te najważniejsze lepiej widać na ekranie tv, lub komputera.



czwartek, 28 lipca 2016

ŚDM....co widziałam.

Przyznaję się bez bicia bałam się tych dni. Nie lubię "stonki", chociaż nic mi złego nie zrobiła, denerwują mnie wrzeszczący przy kawiarnianych stolikach podpici "turyści", hałas i tłok.
Jednak babska ciekawość przemogła, pierwsze zetknięcia z pielgrzymami nie okazały się wcale uciążliwe, spróbowałam przyjrzeć się bliżej. Już w niedzielę, gdy biegałam od Karmelickiej po Kazimierz było widać wzmożony ruch grup pielgrzymów.


Szkoci na Franciszkańskiej,


Pod Wawelem jeszcze luźno. Tak było w niedzielę, w poniedziałek już więcej.



Sienna, plecaczki mają rózne kolory,


zmęczeni i głodni siadają na chodniku, jacy oni barwni i


z fantazją.


Takie spontanicznie tańczące grupki widać na każdym kroku. Jeszcze nie ma dużego tłoku,



nie zawsze mogę podejrzeć skąd są.


Kwiaciarki pozamykały stoiska, można usiąść i zrobić zdjęcie z góry.


Oni się chyba wcześniej znali, bardzo się ucieszyli ze spotkania.


Do zdjęcia trzeba się odpowiednio przyłożyć,


sprawdzić zawartość komórki,


biesiada na Plantach, takich grupek było pełno. Mam nadzieję, że służby miejskie pozbierały wcześniej psie kupy, bo z tym bywa u nas różnie. Nie wszyscy się jeszcze nauczyli.


Flagi państw ułatwiają identyfikację, chociaż z wieloma miałam trudności.


Czasem też trzeba zapytać o drogę.
Teraz mogę powiedzieć tak: spodziewałam się rozmodlonych, zorganizowanych grup, tymczasem ta młodzież jest niezwykle spontaniczna i autentycznie radosna. Witają się znajomi i nieznajomi, co chwilę zaczynają wspólne śpiewy i tańce, zacznie jedna grupka, zaraz przyłącza się następna. Nie wiem co ich napędza, ale nie jest to sztuczne "uchachanie", którego nie cierpię. Ta radość i nastrój są po prostu zaraźliwe i ja, która uciekam od wszelkich spędów, nie miałam ich dość.
To były zdjęcia z niedzieli i poniedziałku, będę Wam dawkować ten tłok. Dzisiaj idę znów, może uda się zobaczyć egzotycznych tancerzy.