środa, 6 stycznia 2021

Czas...

 zacząć ósmy rok blogowania. Z poślizgiem, ale jak już wymyśliłam co chcę napisać, zdjęć nie mogłam znaleźć, zanim wymyśliłam jak to zrobić żeby było łatwiej to zaczęłam przegląd i widziałam jak blog ubożeje w treści, ilość postów i czytelników, niektóre teksty wydały mi się jakby nie moje. Jakoś się przemogłam i postanowiłam zrobić następny krok. Może ten rok przyniesie wenę, a na razie mała retrospekcja.

To będą zdjęcia z pierwszych postów styczniowych kolejnych lat. Może być nudne.:-))


Startowałam w noc sylwestrową z 2013/2014 rok. Za oknem była mgła, uczyłam się wstawiać zdjęcia, a fajerwerków nie było widać.


2014 Świętowałam pierwszy rok blogowania.


1.01.2015, zima taka sobie, gawrony jak zwykle dopisały. Na spacerze byłam.


1.01 2016 Następny noworoczny, to wyprawa na Kopiec Kraka. Niechlubne pozostałości po sylwestrowej zabawie, pogoda piękna, to i spacer się udał.



1-01. 2017 Następny rok i następny kopiec( tym razem Niepodległości.). Polubiłam te moje noworoczne wędrówki, wszędzie cicho i spokój, ludziska odsypiają sylwestrowe szaleństwa, na szlaku prawie nikogo. Tylko śniegu brak.


4.01.2018 Tym razem było inaczej. Wystawę zapowiadali wcześnie ale nie zdążyłam, rozpoczęłam przygodę z wystawami na bieżący rok właśnie tak.


5.01.2019 Nie zobaczyć krakowskich szopek? Jak się nie dało w grudniu, to całkiem przyjemny początek stycznia. Jak zwykle śliczne i do podziwiana kunszt wykonawców.


Odstępstwo od tradycji noworocznej. pierwszy post z tego roku to było wspomnienie wyprawy do Kamieniołomu Liban. Pokazuję tym bardziej, że rzeźba chłopczyka już nie istnieje. Jacyś wandale zniszczyli i zrzucili z rusztowania. Troche to symboliczne, bo to był rok destrukcji i burzenia tego do czego przywykliśmy.
Co nam przyniesie nowy, nie wiemy, czekam, może otworzą muzea, bo już nie wiem o czym pisać. Przecież nie o kłopotach.
W ten sposó dobrnęłam do końca, czy czegoś nie pomieszałam, nie wiem, ale i tak wiem, że miało to inaczej wyglądać.
 Na zakończenia Dla Was na dobry początek aniołek z serduszkiem.























czwartek, 31 grudnia 2020

Ostatni w tym roku

 Nie będzie podsumowań, to był zły rok. Miał parę jaśniejszych momentów, ale końcówka popsuła wszystko. Żegnam bez żalu i postanowień na przyszłość.

WAM MOI KOCHANI CZYTACZE ŻYCZĘ BY NADCHODZĄCY BYŁ POD KAŻDYM WZGLĘDEM LEPSZY,  NOWA RZECZYWISTOŚĆ NIE UPRZYKRZAŁA ŻYCIA, ZDROWIE DOPISYWAŁO I NIE ZNIKAŁA NADZIEJA, ŻE BĘDZIE NORMALNIE, JAKAKOLWIEK TA NORMALNOŚĆ MIAŁABY BYĆ. BĄDŹMY RAZEM, A BĘDZIE DOBRZE.


Niech znów będzie można iść na kawę i usiąść przy stoliku.
Jakoś nie znalazłam zdjęcia stosownego do nastroju.


środa, 23 grudnia 2020

Świątecznie

 Za oknem typowy (kiedyś) listopad. Pada deszcz, chmury drapią brzuchy o kopce, powietrze nie do oddychania, a tu święta z pasem.

Jakoś jednak trzeba zachować resztki optymizmu, mimo ograniczeń, zagrożeń i przeżyć czas świąteczny. Może się politycy zamkną w domach i nie będą bić piany, obejrzymy stare filmy (jakby nowych nie było), zjemy co kto upichcił i jakoś to będzie.

 Życzę wszystkim tu zaglądającym zdrowia, pogody ducha,



dobrego apetytu, udanych wypieków,

wszystkiego co umili Wam ten czas.



Choinka, niech błyszczy i nie gubi igieł.


Mimo wszystko niech to będzie udany czas, a Nowy Rok będzie lepszy.

Przerywniki zdjęciowe to niestety już przeszłość. Kiedyś mi się chciało dłubać i robić różne rzeczy,  żałuję, że już mi się nie chce, ale pochwalić się mogę.






czwartek, 17 grudnia 2020

Scenki i zdjęcia byle jakie.



 Koniec grudnia zdominowany częstymi odwiedzinami w tym budynku, który samym wyglądem przytłacza. Zawiłość sal i korytarzy nie  na moją orientację, ciągle zamiast w lewo idę w prawo, muszę pytać o drogę i zawsze mieć rezerwę czasu.

Potem czekanie pod gabinetem, można zaobserwować wiele ludzkich reakcji, najgorsi są tacy co wpychają się bezczelnie bez kolejki.

Powrót rozklekotanym tramwajem trwa godzinę, ciągle zapominam ile tam kilometrów. w tramwaju różnie bywa: dzisiaj pies przewodnik całą drogę prosił o smakołyk i muszę przyznać pięknie prosił i ładny był.

Był bardzo podobny.

Innego dnia wsiadł gruby facet z wózkiem wyładowanym wielkimi pudłami i usiadł obok skutecznie blokując przejście. Na zwróconą uwagę, że obowiązuje dystans.....zasłonił nos. Nie chciało mi się kłócić, na następnym przystanku wysiadłam, zmuszając go do wstania i usunięcia z drogi wózka.

Spotkało się dwóch znajomków na osiedlowej alejce, przywitali się trącając łokciami, następnie zsunęli maseczki szykując się do dłuższej pogawędki.

Ciernie nowego, nie umiem usunąć tego zdjęcia. Zniknęła gdzieś funkcja usuń.
Jestem zbyt zmęczona żeby się dalej w to bawić.
Nie będzie w tym roku jarmarku, to chociaż przypomnę zeszłoroczny.




Szopek też nie było.



Odgrzebałam trochę wspomnień, może jeszcze kiedyś wrócą kolorowe kiermasze, a póki co trzymajmy się zdrowo.




niedziela, 6 grudnia 2020

Niepotrzebnie....

 Zanim dojdę do sedna, to mikołajki miło spędziłam, nawet mi MIkołaj książkę przyniósł, chociaż była umowa, że w tym roku przyjdzie dopiero na Gwiazdkę. Wspomnień z dzieciństwa związanych z Mikołajem w internecie pełno, ja się pytam gdzie zostawił zimę? Dzisiaj było w południe 15 stopni, słoneczko świeciło pięknie, nawet paskudy nie było. 

Gdzie te czasy kiedy wypatrywałam na śniegu śladów butów,które urywały się pod oknem bo Mikołaj zabierał mój list zostawiony za szybą. Potem było czekanie i czekanie, a jak nie przyszedł to niespokojny sen, zostawi paczkę przy łóżku czy nie? Rano jeszcze w łóżku radość z oglądania. Do dzieci moich też przychodził w nocy i zostawiał zgrabny stosik w przedpokoju. Trzeba się było namęczyć rano, jeśli wypadał w środku tygodnia, żeby potem dziecka zagonić do śniadania, wysłać do szkoły i samej do pracy zdążyć.

Co zrobiłam niepotrzebnie? Zapisałam się do grupy miłośników krakowskiego street artu i przepadłam. Tyle jest pięknych murali, o których nie miałam pojęcia. Niestety rozrzucone po całym mieście, ukryte w podwórkach i jak tu ich szukać? Raz, że szybko robi się ciemno, dwa jazda po mieście zajmuje niewspółmiernie wiele czasu do pstryknięcia zdjęcia, trzy jak tu jeździć z zarazą i paskudą czającą się w powietrzu i w masce? Mocno sfrustrowana jestem.

Dzisiaj trafiłam na jeden, bo jest w mojej okolicy i przynajmniej miałam spacerek.



Bardzo długi jest i nie mieści się w kadrze, no i te samochody. Jednak zobaczenia i włączenia do kolekcji, warto było się przejść.


Ten istnieje już kilka lat, na zniszczonej bocznej ścianie kamienicy, blaknie a szkoda.


 
Te dwa i poniższe to podwórko  i parking przed jakimś warsztatem. nie są w moim guście, nie lubię takich, ale jest ich wiele i też się zaliczają do street artu.


Tutaj nastąpiła rzecz, która nie powinna, bo według kodeksu tych artystów nie zamalowuje się murali innych. Tutaj wyraźnie widać dwie "szkoły"




Światło padało niefortunnie, stąd niewyraźny obraz.


Takie coś z zatartym napisem, na murku przy Wiśle.



Te dwa powstały z okazji Roku Conradowskiego, dwa, albo trzy lata temu.
Jest nowy ptaszek, ale to prawie godzina jazdy, jeszcze się nie wybrałam.
Jak tylko wchodzę na tę stronę to mi żal, że powstała niedawno i że do Huty tak mam daleko. Chyba przyjdzie poczekać do wiosny.


niedziela, 29 listopada 2020

Ostatni listopadowy.

 Było kilka ładnych dni, rodzinka wykorzystała, zabrali mnie ze sobą. Niezbyt daleko, nieduży rezerwat przyrody Zimny Dół.


Błękitne niebo i jak na listopad ciepło, na drzewach jeszcze resztki liści.



Brzoza się chciała wyróżnić cz też za wysoko wyrosła?


Takim wąwozem idzie się w dół,


po obu stronach skałki wśród drzew.


Dla mnie dziwne mijsce na dom, dużo cienia, widać, że jeszcze niewykończony.


Pod tą skałą tryska źródełko, kiedyś okoliczni mieszkańcy czerpali z niego wodę. Teraz wody mało.


Trochę dalej taki sielski widoczek, tu kończy się rezerwat. Cisza, spokój daleko od ludzi.


Powrót pod światło pięknie lśnią liście paproci i dębu.



Bardzo przyjemny spacer, warto było się wyrwać.
Dzisiaj rano za oknem biało było.