Niewiele tych stolików udokumentowałam, nie zawsze dało się zrobić zdjęcia, ze względu na ludzi, oświetlenie i ciasnotę pomieszczeń.
Było na tyle ciepło, że mogliśmy, w drodze do metra, uraczyć się przy tych stolikach
poranną kawą.
W tej knajpce zjedliśmy pierwszy i ostatni podczas naszego pobytu, "wielki" obiad.
Siedzieliśmy przy stoliku obok, nie pamiętam co jadłam, kawę piłam.
Wyjątkowo nie zajęte stoliki, z reguły było trochę ludzi.
Przy tych stolikach jedliśmy "egzotyczną" kolację. W szklaneczce na stole był pyszny sos curry.
Tutaj też kawka, stoliki są na bazarku. Pełno było tam, wśród stoisk z wszelkimi smakowitościami, malutkich knajpek gdzie można było zjeść coś dobrego.
Jeszcze uroczy stolik w sklepiku i
zielone w nieczynnej kawiarni na Praterze.
Nie będę udawała, że interesowała mnie tylko sztuka, zabytki i jedzenie. Wzrok przyciągały piękne wystawy, oraz różne ciekawostki i drobiazgi, jak choćby to stworzenie.
Niestety na zdjęciu prócz foteli wyszło jeszcze co innego.
Świąteczne lampiony,
wytworny butik z odjechaną reklamą,
albo "brylantową" trupią czaszką.
Kocie podusie, dzbanuszki,
słodkie kubeczki i
kolorowe, szklane figurki na wystawie sklepiku w bocznej uliczce.
Tutaj popadłyśmy z córka w zachwyt! Te torebki, każda inna i
tak chciałoby się taką mieć. Ceny niestety zaporowe, trzeba się zadowolić zdjęciem.
Jeszcze taka i
cała masa bibelotów.
Słodkości na wystawie też nie ominęłam, takie kolorowe i
ładne. Smaku nie sprawdzałam.
Przepięknie, estetycznie, artystycznie i na pewno czyściej, niż ups ;)). Czy te torebki były szyte z tkanin? Widuję takie w "Pakamerze". W ogole zastanawiam się, czy rękodzieło jest u nas w cenie. Tpo temat na osobny post.
OdpowiedzUsuńWyglądały na tekstylne. U nas rękodzieło jest też drogie, ale tam chodziło o sąsiedztwo domu Hundertwassera.
UsuńTe kocie torebki też strasznie mi się podobają. Takie koty możesz sobie Ewo sama namalować. Kupić jakąś fajna matriałową torbę, farby do tkanin i do dzieła :) Tego typu farby utrwala się na gorąco żelazkiem.
OdpowiedzUsuńMożna ewentualnie wyciąć kocią aplikację ze skóry i przykleić, chociażby magikiem. Magik pod wpływem wilgoci robi się z powrotem biały, ale jak wyschnie to spoina jest znowu przezroczysta.
Owszem mogłabym, już malowałam na tkaninie, Tylko, że to nie to samo.
UsuńKolorowy zawrót głowy !
OdpowiedzUsuńPięknie. Co tu dużo gadać . I jeszcze na zdjęciu z fotelami rozwiana Ewa :-)
Śliczne to Kocie sprawy. Odjechana reklama robi faktycznie wrażenie.
Twój dzisiejszy wiedeński spacer potwierdził znana mi już wcześniej opinię, ze Wiedeń to miasto kawiarni.
Dziękuję za ten uroczy spacer :-)
Proszę bardzo. Zapomniałam o dwóch zdjęciach, zaraz dołożę.
UsuńMiło przysiąść na chwilę, odpocząć:) oczywiście,że ogląda się wszystko, ja lubię też obserwwać tambylców:)
OdpowiedzUsuńMieszkańcy jednak ginęli wśród przyjezdnych. Było więcej niż poprzednio (2007) "egzotycznych" tambylców.
UsuńChyba najwyraźniej dojrzałem, po obejrzeniu tych uroczych kawiarenek, do zaproszenia Cię na kawę "po wiedeńsko - krakowsku".z.
OdpowiedzUsuńDziękuję, bardzo chętnie.
UsuńOjej! Chyba zrobię sobie kawę. Po kurpiowsku:) Mam dzisiaj dużo pracy, więc późna pora mi nie przeszkadza. Oczywiście wolę kawę w takich kawiarenkach i w miłej atmosferze. A zamiast kawy może być i koktajl witaminowo - odchudzjący:))) Torby z kotami są prześliczne i będę teraz o nich marzyć.
OdpowiedzUsuńChciałam spytać: po kurpiowsku to jak? :)
UsuńPo kurpiowsku to tak normalnie:))) To takie nawiązanie do komentarza Anonima Z. Zainspirowałam się kawą "po wiedeńsko - krakowsku" :)
UsuńKoktajl zarezerwuj na wspólne popijanie. Anonim się ucieszy, że Cię zainspirował. Te torby też mi się marzą.
UsuńTrochę szkoda, myślałam że dasz jakiś przepis.:)))
Usuńd razu zrobiłem się głodny. Chyba nie powinienem czytać tego wpisu o tej porze.
OdpowiedzUsuńCzyli albo czytać wcześniej, albo z malutką przekąską. Jabłko może być.
UsuńTeż mi się nasunęła myśl o kawie.:)
OdpowiedzUsuńLubię patrzeć na piękne i kolorowe słodycze. Tylko jak patrzę na taki cudny tort, to gdzieś mi się tam włącza myśl, że to... nie jest do jedzenia.:) Nie wiem dlaczego, może mi się kojarzy z plastikiem?:) I jakoś nie mam na to ochoty, lubię tylko patrzeć i zastanawiać się, jak to zostało zrobione.:)
Mam podobnie, chociaż wiem, że to kolorowe jest jadalne. To masa cukrowa, wściekle słodka, czym barwiona, nie wiem, ale jakaś chemia musi w tym być.
Usuń...a ja zawsze dostaję oczopląsu przy dobrze,pomysłowo zrobionych wystawach...jak widac na Twoich zdjęciach,wystarczy nawet jeden mały akcent i już jest niesamowicie...choćby ta forma kota-cudna i mogłabym taką mieć w domu :)),nie mówiąc o czekoladkach,bibelotach...małe kawiarenki są urocze. Za każdym razem,kiedy mam okazję po temu,korzystam z takich maleństw właśnie...mając wrażenie,ze jestem w innym czasie i gdzie indziej...chyba urodziłam się nie w tym stuleciu...za późno ,jak na moje zauroczenia :))))
UsuńMoże kiedyś usiądziemy razem w małej, przytulnej, krakowskiej?
UsuńWielu zdjęć wystaw nie mogłam zrobić bo się odbijało otoczenie, a podobały mi się bardzo, wysmakowane, niezwykle staranne w wykonaniu.