Jakoś się urzędnicy, dwór i same cesarskie moście musiały przemieszczać.
Były więc karety i powozy do dalszych i bliższych podróży, dla gości odwiedzających, poselstw, na wizyty i spacery.
Już nie pamiętam, które do czego były, ale ciekawe wszystkie.
Tym pojazdem ponoć Sissi po ślubie objeżdżała kraj
Każdy dworski pojazd był ozdobiony cesarskim herbem.
Dzieci też miały swoje.
Tu mieliśmy pecha i tego cuda, czyli złotej, ślubnej karety nie można było obejrzeć z bliska. Zdjęcie zrobione z balkonu i na ukos, inaczej się nie dało.
Paradne stroje panów.
Lekki, oryginalny pojazd do spacerów, obity skórą lamparta, a pod spodem figurki leżących psów.
Dwór szedł z duchem czasu i samochód też się pojawił.
Ziemską wędrówkę cesarz też kończył z należytym splendorem wieziony żałobną karetą-karawanem.
Po takich wrażeniach, wędrówce po ogrodach zakończyliśmy dzień na malowniczym bazarku.
Wszelka obfitość wszystkiego, smaki, kolory i zapachy,
Trudno było się oprzeć, zjedliśmy pyszny posiłek, zakończony deserkiem z baklawy. Mniam, mniam....
Powozy jak z bajki! A na widok tych bazarkowch wspaniałości ślinka mi pociekła.
OdpowiedzUsuńTe bazarkowe wspaniałości nie tylko ładne ale i smaczne były.
UsuńNajbardziej podoba mi się pojazd Sissi i te dziecięce, ślubna kareta jak dla mnie za bardzo ocieka złotem, nie lubię takiego przepychu i za złotem też nie przepadam.
OdpowiedzUsuńTa ślubna ponć jeszcze ciężka była, ciągnął ją zaprzęg z 6 koni. Były jeszcze suknie, ale w gablotach i zdjęcia nie wychodziły bo odbijało się otoczenie.
UsuńCudeńka! Lubiłabym przejechać się po błoniach, ale tłuc sie po kraju miesiacami, omatko!
OdpowiedzUsuńto samo pomyślałam :))
Usuńno i zgłodnialam !
Też się zastanawiałam jak oni wytrzymywali takie podróże. Szkoda, że nie można było wsiąść i wypróbować. Wnętrza wyglądały na miękkie.
UsuńJeszcze w sukniach i gorsetach. Wnuk był mocno zbulwersowany widokiem wąskiej talii cesarzowej.
UsuńCzęsto popasali, ale mimo wszystko...
UsuńModa...teraz noszą co poniektóre szpilki na platformie co też wygodne nie jest.
UsuńZielone cudeńko wygląda jak zabawka:) No i samochód robi wrażenie:) I te, równiutko poukładane pyszności - nie zważając na porę, idę coś przekąsić:)))
OdpowiedzUsuńto były powozy dla dzieci, ale jakieś małe. Moja czteroletnia wnuczka z trudem by się zmieściła.
UsuńCzyli jednak zabawki:)
UsuńMoże kucyk ciągał to to po parku?
UsuńTak to wyglądało, bo był tam dyszel i inne akcesoria do zaprzęgu. Powozić musiało też dziecko, bo dorosły by się nie zmieścił.
UsuńAle fajnie, motoryzacja i jedzenie. A gdzie to wszystko jest jaki mogę spytać?
OdpowiedzUsuńWitam Tomku. W Wiedniu to jest, byłam tam w styczniu.
UsuńIleż to pracy,czasu i ilu rąk trzeba było,żeby takie kunsztowne cudeńka wykonać.
OdpowiedzUsuńMówisz o jedzonku, czy o powozach? :-))
UsuńEwo,o powozach oczywiście.Jedzenie jakoś mnie nie zachęciło, zjadłabym jedynie suszone kumkwaty,są pyszne!:)
OdpowiedzUsuńTak myślałam. Mnie zachwyciło jedno i drugie.
UsuńO ja cież, zapragnęłam posadzić doopsko w takim cudnym pojeździe, ale to chyba profanacja byłaby he he.
OdpowiedzUsuńNie sądzę żeby to była profanacja, chyba że szanownego doopska.
UsuńTe powozy wydają mi się takie malutkie, czy doopska tez wtedy były mniejsze? :)
UsuńMam wrażenie, że tak. Stroje wskazują na drobniejsze sylwetki.
UsuńTeraz dla nas te powozy są nierealne, bajkowe. Kiedyś to była normalka, tylko tutaj bardziej ozdobna i luksusowa.:) Chętnie bym się czymś takim przejechała. W sukni z epoki.:)
OdpowiedzUsuńJedzonko śliczne. Nigdy nie jadłam suszonych kumkwatów. Ale to były tylko suszone czy kandyzowane?
No i te patisonki z migdałami cudne.:)
Kumkwatom się nie przyjrzałam, dostałam tam oczopląsu.
UsuńTeż bym się przejechała, tylko bez sukni z epoki.
No własnie, jakieś małe te powoziki, ale ładne. Ja mam ciągoty do epok, więc chętnie bym się w taki powozie na spacer wybrała, po mazurskim lesie:)
OdpowiedzUsuńPrzyglądałam się uważnie, resory miały, ale czy nie trzęsło by na leśnym trakcie?
UsuńTrzęsło,ale nie było alternatywy:)
UsuńWszystko piękne i takie smakowite ! Sam chętnie jeździłbym powozem odwiedzając winnice moich CK poddanych popijając Rieslinga :-) No i oczywiście od czasu do czasu coś przekąszając :-)
OdpowiedzUsuńMożesz odwiedzać winnice, masz blisko. A że bez poddanych....mniej kłopotu.
Usuń