Pokazywałam młodzież rozśpiewaną, roześmianą, radosną i taka została do końca chociaż minusy były:
komunikacja nie wyrabiała, zwłaszcza, gdy kończyły się wspólne spotkania i wszyscy chcieli wracać. Blokował się dworzec PKP, na ulice wyruszył nawet antyczny tabor. W nowych tramwajach jest kimatyzacja, w starych nie. Przy tropikalnych temperaturach i dusznym powietrzu jazda zatłoczonym do granic wytrzymałości tramwajem do miłych nie należała. Mimo to nie zaobserwowałam jakichś niesnasek. Natomiast dwie Polki, wracające z Kleparza pożarły się wsiadając do prawie pustego tramwaju. Bo każda chciała wsiąść pierwsza.
Nie wszyscy wsiedli.
Zmęczenie: ławek na Rynku mało, na posiłek i zeby odetchnąć wystarczy trochę miejsca. Wcale się nie pogniewały, że zrobiłam zdjęcie, rozjaśniły buzie uśmiechem kiedy dziękowałam.
Można się też zdrzemnąć pod opieką lwa.
Pogoda: nie bardzo dopisała. Albo upał i duszno, albo gwałtowna ulewa.
Dzisiaj burzowe chmury od popołudnia, grzmoty i błyskawice,
deszcz lejący strumieniami.
Aprowizacja: widziałam kilometrowe kolejki do punktów, gdzie realizowano talony na posiłek. (nie chciałam robić im zdjęć) Restauracje raczej były zbyt drogie na kieszeń pielgrzymów. Pozamykane osiedlowe jarzyniaki, bo nie było jak przywieźć zaopatrzenia.
Młodzież niezrażona trudnościami, chociaż dzisiaj już było widać zmęczenie i oklapnięte nastroje.
Niezadowolenia tych, którzy zostali też nie brakło, chociaż byli w mniejszości. Niestety naszego zamiłowania do narzekań i szukania dziury w całym nie odmieni nawet cała armia Franciszków.
Jeszcze mi zostało parę zdjęć:
wypatrywanie hejnalisty,
Indianin też przyjechał, chociaż nie młodzik,
pamiątkowe zdjęcia,
każdy chce mieć.
Nie wiem, gdzie chcieli iść, ale dziewczyna cierpliwie im tłumaczyła.
Na Franciszkańskiej jak zwykle tłum,
mają nadzieję, że papież wyjdzie do okna.
zaczyna padać deszcz, ale się doczekali.
Tylko z mojego punktu nie było nic widać.
Człowiek głośnik,
grajków dwóch, a może dwoje.
Posprzątać też trzeba.
Skończyło się święto młodych, Kraków wraca do szarej rzeczywistości. Zostało wspomnienie, zdjęcia i umyte nareszcie potwornie zasyfione schody prowadzące na pętlę tramwajową. Ciekawe kiedy znów na to zasłużą, ile minie lat....
Ten "deszcz lejący strumieniami" pięknie Ci wyszedł:)
OdpowiedzUsuńDziękuję. Gdyby nie to, że zalewał obiektyw, może lepiej by wyszedł.
UsuńSuper zdjecia, dodaja troche wiecej do tego co widzimy w telewizji, poza tym mozna poanalizowac dluzej te obrazki, dostrzec duzo wiecej...te telewizjne przelatuja szybko.
OdpowiedzUsuńDziękuję, starałam się, ale nie mam wprawy i refleks czasem zawodzi.
UsuńPiękne chwile złapałaś. Rozczulił mnie grajek ze szczurkiem - kocham szczurki :)
OdpowiedzUsuńSzczurek siedział mu najpierw na głowie, ale nie zdążyłam zrobić zdjęcia.
UsuńEwa, ale te schody to MPO umyło czy ulewy ;))? Bo jak ulewy to jeszcze jest nadzieja....
OdpowiedzUsuńBarbara
Nie wiem kto umył, ale na pewno nie ulewy, bo są pod dachem.
UsuńNajważniejsze, że chyba się udało. A incydenty są nieuniknione w takiej masie ludzi ...
OdpowiedzUsuńTeż mi się wydaje, że się udało. I najważniejsze: ta młodzież była TRZEźWA.
UsuńWydaje mi się, że taka a nie inna pogoda to tak jakby sprawdzian dla uczestników. Chodzi mi o ich zaangażowanie.
OdpowiedzUsuńNie przejmowali się zbytnio. Wyciągali peleryny i szli dalej.
UsuńWłasnie się zastanawiałam, czy mlodzież będzie trzeźwa...
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia...ta kolorowa dziewuszka pod kolorową parasolką...
Dziewuszka mnie zachwyciła. A młodzież naprawdę była trzeźwa.
UsuńBoszszsz, jacy oni wszyscy młodzi i ładni!
OdpowiedzUsuńTylu naraz zgrabnych, dziewczęcych nóg nigdy nie widziałam.
UsuńBo religia może być szczęśliwa, roześmiana i kolorowa, a mimo to serio.
OdpowiedzUsuńMoże chociaż to zauważą niektórzy z naszych wierzących. Dobrze by było.
Dobrze by było, bo ponuractwa mamy w nadmiarze.
UsuńA mnie przy tej okazji zastanawia:czy ci młodzi zamienią się w takich dorosłych jakich mamy obecnie w przewodniej partii:(
OdpowiedzUsuńOdpukać, ale nasi mają zadatki. Z moich obserwacji byli najpoważniejsi i najmniej spontaniczni.
UsuńI się skończyło... To wszysko jak kolorowa fala przetoczyło się przez Kraków. Grajka ze szczurem musiałam sobie powiększyć:)
OdpowiedzUsuńJeszcze są, jeszcze wyjeżdżają, ale ja już wróciłam do babciowych obowiązków.
UsuńJakoś bez wiary i entuzjazmu patrzę na wiarę i entuzjazm tych tłumów. Jest w ich zachowaniu tyle sztucznej radości i tyle emocji na pokaz, że bardziej to wszystko pachnie tekturą i styropianem niż głębią i szczerym przezywanie. Wiara jest w środku, a nie na zewnątrz. Na zewnątrz jest teatr i to dość kiepski, bo reżyserowany przez amatorów. Ale zdjęcia profesjonalne.z.
OdpowiedzUsuńNie masz racji. Też tak myślałam, ale oni byli autentyczni i naprawdę radośni. To się czuło, zwłaszcza na tle naszgo codziennego ponuractwa.
UsuńCieszę się, że zdjęcia się podobały.