wtorek, 3 kwietnia 2018

Rękawka

Miałam nie iść, nie planowałam, co mnie podkusiło, nie wiem. Skończyłam dyżur, wsiadłam w tramwaj w stronę przeciwną niż ta do domu i pojechałam na drugi koniec miasta. Było jak przewidziałam: bardzo ciepło, jeszcze bardziej tłoczno i wcale mi się nie podobało. Starzeję się i moje nielubienie tłumów z roku na rok wzrasta.
Potem sobie przypomniałam, że byłam dwa lata temu i już opisałam na blogu, ale co mi tam, opiszę jeszcze raz.
Zwycaj ten ma długą historię:

Wiąże się go z legendą o kopcu Kraka, usypanym po śmierci króla przez lud. Tradycja podaje, że ziemię na kopiec noszono w rękawach i stąd wzięła się nazwa "Rękawka". Na podobny źródłosłów wskazuje jedna z fraszek Jana Kochanowskiego, w której "rękawka" oznacza grobowiec usypany rękami. Rękawka swoimi korzeniami niewątpliwie nawiązuje do pogańskich obrzędów związanych z Dziadamiwiosennymi, przypadającymi na okres przesilenia wiosennego. Sam źródłosłów, wbrew ludowej tradycji, nie ma nic wspólnego z noszeniem ziemi, chociaż nawiązuje do kultu zmarłych.


Do przejawów pierwotnej czci oddawanej zmarłym należało między innymi zrzucanie ze wzgórza pokarmów i monet. Możliwe, że nastąpiło to, w oparciu o, być może jeszcze przedsłowiański, kopiec oraz połączenie wątków z legendy o Kraku z wierzeniami słowiańskimi[6]. Obrzęd może być również echem dawnych tradycji celtyckich związanych z kultem boga śmierci Smertiusa[7].

Po stoku kopca co możniejsi toczyli jajka, szewskie placki, obwarzanki, bułki, jabłka, pierniki, wprost w ręce chłopców i gawiedzi[8]. Jeszcze w 1939 największą atrakcją było rzucanie z góry chleba, jabłek, pisanek, zabawek, baloników[9].
Tegoroczna Rękawka była pod hasłem "Słowiańskie zaświaty", miała być ceremonia pogrzebowa i odprowadzenie zmarłego do  Nawii. Potyczki średniowiecznych wojów też. Niestety czas jaki tam spędziłam był akurat przerwą w pokazach, a po godzinie miałam dosyć i sobie poszłam, bez żalu. 


Droga pod Kopiec,


na nim już ciasno,


tłumy pod .


Trochę badziewia dla gawiedzi.




Szukałam stoisk z ładną biżuterią miedzianą lub srebrną  niestety w tym roku nie było nic ciekawego.



Podobały mi się gliniane paciorki.



ładne wyroby drewniane, ale panie wyraźnie znudzone.


To była jakaś pasjonująca gra, nie wiem na czym polegała.


Właściciele oręża poszli się posilić



Ta dziewczyna uparcie walczyła z plączącą się nitką.


Można było przymierzyć, chętnych nie widziałam.


Tak mi zasłaniali , że zdążyłam tylko takie zdjęcie zrobić, w wózeczku jest prawdziwe dziecko, bardzo było zadowolone.


Wspólne dzierganie.


To chyba brama w zaświaty,


Nie bardzo wiem do czego miały służyć owe dość makabryczne "porcje"





Kapliczki, czy coś innego, ale bardzo malownicze.




Ta postać wystraszyła niektóre maluchy, inne robiły sobie chętnie zdjęcia.


Pakuły na drzewach miały chyba potęgować wrażenie grozy,



ta główka była paskudna.

Wyszłam z tajemniczego miejsca cało i opuściłam imprezę, nie zobaczywszy żadnej inscenizacji. Kto ma ochotę to walka wojów jest poniżej.  I tak bym się nie dopchała żeby zrobić dobre zdjęcia. 
Porównałam sobie zdjęcia z poprzedniej wizyty i doszłam do wniosku, że są o wiele ładniejsze, ludzi było mniej i straganów "średniowiecznych" więcej.

https://www.youtube.com/watch?v=acxVEWM3_og



21 komentarzy:

  1. Takie drewniane wózki pamiętam z wczesnej młodości, wożono w nich podrośnięte dzieci. Jak pracowałam w pierwszym przedszkolu, to były lata osiemdziesiąte, do dyrektorka zakupiła nam takie wózki, podobają mi się :)
    Ta szmacianka w tej kapliczce to "motanka" Tupaja takie robi, pokazywała na swoim blogu, ale nie znam szczegółów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takie wózki-zabawki też pamiętam, ten mi się podobał.

      Usuń
  2. W takich wozkach, ale znacznie wiekszych wozi sie tu dzieci z grup zlobkowych, kiedy wybieraja sie poza teren zlobka. Fajnie to wyglada.
    Niedaleko nas tez sa organizowane turnieje rycerskie i podobne jarmarki, ale nigdy jeszcze nie bylam, bo tlumy mnie odstraszaja. Zreszta pies by sie umeczyl.
    Ogolnie byloby fajniej, gdyby nie ludzie. Paradoks :)))

    OdpowiedzUsuń
  3. Pies na pewno nie byłby zadowolony. Wybrałam złą porę, po otwarciu jest mniej ludzi. Te walki wojów jakoś mnie nie porywają.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ewunia, udało Ci się sfotografować (12 zdjęcie) naszego Kamila - siedzi na ławie po prawej. Jest synem kuzynki Bezowego, po studiach został w Krakowie.
    W moim mieście też są organizowane różne imprezy np. "Karpackie Klimaty", ale nigdy nie idę, też nie lubię tłumów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, jaki świat mały. To ten w zielonym? Czasem te tłumy nie są takie uciążliwe, wczoraj chyba byłam już zmęczona.

      Usuń
    2. W szarym, z krajką na rękawie, z brodą i ogonkiem z włosów. No tak zielone pasy ma na spodniach. Pochodzi z bloku na przeciwko.

      Usuń
  5. Też tłumów nie lubię. Przynajmniej się trochę przespacerowalaś :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Tłumy są przerażające. Obejrzałam częściowo filmik. Zobaczyłam w pewnym momencie kopiec oblepiony ludźmi - horror. Trochę mnie zaskoczył plac bitwy - nieco zbyt delikatne ogrodzenie. Ale, cóż to już problem organizatora.
    Ja zaczynam się powoli zniechęcać do festiwali. No serce ciągnie, kramy uwielbiam, mam znajomych, można pogadać i zawsze na coś się skuszę.:) Ale wśród turystów pojawia się coraz więcej, przepraszam za wyrażenie, hołoty. Takiej tępawej gawiedzi, która nawet nie do końca wie, co ogląda, a najbardziej jest zainteresowana... jedzeniem. Ginie nastrój, atmosfera, robi się to po prostu męczące. A szkoda.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda, ale tak niestety jest. Jakby to jedzenie miało dodatkowy walor. Co innego jakaś potrawa nieznana, czy przywrócona wedługa dawnego przepisu. Jadłam taki placek, całkiem smaczny. W tym roku nie było. Z kopca lepiej widać, a potem się dziwią że zdewastowany.

      Usuń
    2. Dlatego wolę na przykład warsztaty archeologiczne w Wolinie lub coś podobnego. Jest mało turystów, można spokojnie z rekonstruktorami porozmawiać, popytać, sporo się dowiedzieć, obejrzeć na spokojnie. Zachwycić się jakąś repliką nie słysząc obok uwag w stylu: "O, zwykłe garnki" albo "Jakaś dziwna ta biżuteria". Albo tekst jakiegoś chłopaka, który na pytanie czy chciałby być wojem, z piękną chatą i całym wyposażeniem, odpowiedział, że nie chciałby w takiej biedzie mieszkać... Niestety, takie jest ciągle pojęcie: czasy Mieszka I i wcześniejsze to bida z nędzą, dzicz i badziewie. Późniejsze średniowiecze wygląda lepiej, bo bardziej jakby kolorowe, są zbroje, rycerze, piękne damy itp.
      Jak się teraz patrzy na te imprezy - jest coraz gorzej. Jak pisze Hana - jest coraz bardziej pseudo. Dawniej wojowie walczyli porządnie, serio. Teraz to często teatr pod publiczkę, połączony z różnymi wygłupami. Ot, jarmark dla gawiedzi.
      A jeśli chodzi o jedzenie - to wspaniała książka "Kuchnia Słowian" państwa Lisów i ich wykłady.:) W Wolinie zapytałam pani o pierniczki, oczywiście - stara receptura, a ile się ta pani naszukała w różnych źródłach, potem robiła różne próby, szukała sama - no cała historia, a pierniczki rewelacyjne.:)
      Fascynują mnie prace rekonstruktorów: kawałek krajki, oglądany i badany na wszystkie sposoby. Potem mozolnie, krok po kroku odtwarzany. Najpierw włókna, barwniki, potem sama tkanina. Widziałam mistrzowskie prace, cuda po prostu. Na ostatnich warsztatach młody człowiek opowiadał, jak odtwarza meble, drewniane trzonki noży, siekier. Sztuka skandynawska, bogate zdobienia. On najczęściej dysponuje tylko zdjęciem i opisem. Szuka opisów dawnych technik i próbuje zrobić coś jak najbardziej zbliżonego do oryginału.
      No dobrze, stop! Dorwałam się do ukochanego tematu i mogłabym tak pisać i pisać.:)))

      Usuń
    3. Interesująco piszesz i wiem, że to Twój konik. Tacy pasjonaci mają w sobie coś z archeologa, którzy odtwarzają budynek z zarysu fundamentów, albo kształt naczynia z kilku skorup.
      Nic nie poradzę, że we mnie jednak tkwi niepewność czy aby na pewno tak było.
      Biżuteria bywa bardzo ładna.

      Usuń
  7. Wszystko się przejadło i wszystko już było:) Okropnie nie lubię takich imprez. Pseudo rycerskich, pseudo średniowiecznych i innych pseudo. To takie wciskanie ludziom kitu. Nie dziwię się wcale, że zwiałaś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam ochotę na coś jeszcze. Na tym kopcu jest zwyczaj ogladania wschodu słońca, chyba w przesileniu letnim. Ale musiałabym iść z kimś, szkoda, że wnuczki nie ma moze by poszła ze mną.

      Usuń
  8. Pierwszy zgłaszam się do oglądania słońca. Zwłaszcza z Tobą. z .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przed czwartą rano? Trzeba wyjść na Kopiec, dziękuję, miło by było.

      Usuń
  9. Z Tobą choćby na kraj świata...z

    OdpowiedzUsuń
  10. Bohater! Kraj by musiał być blisko....:-))

    OdpowiedzUsuń
  11. Od lat mam wrażenie że jest nas wszędzie zbyt dużo. Kolejki na Giewont, zapchane Zakopane, Kraków też pęka w szwach. Ale zawsze taka wyprawa to coś fajnego - to lepsze, niż siedzieć w domu :-). Uściski !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lepsze, ale mogłam wybrać coś jeszcze lepszego, tylko wtedy nie było by o czym pisać. :-)))
      Pozdrawiam już wiosennie.

      Usuń