Odbyłam dzisiaj sentymentalną podróż do mojego rodzinnego miasta.
Kiedyś wyjeżdżało się i przyjeżdżało pociągiem. Ostatnio odnowiono dworzec.
Teraz jeżdżę autobusem bo szybciej, taniej i wygodniej.
Przystanek pierwszy, stary, zabytkowy cmentarz.
Zwykle stamtąd szłam w kierunku starej części i miasta. Zabytki można obejrzeć w internecie, z ładniejszymi zdjęciami, ja wybrałam wersję nie dla turystów. Kiedy Tarnów był miastem wojewódzkim zadbano o marne resztki zabytkowych murów. Część odrestaurowano i były plany na więcej. Po zlikwidowaniu województwa już nikt o to nie dba i są w fatalnym stanie.
Lubię zaglądać do starych bram, na zaplecza kamienic. Tutaj wygląda całkiem przyzwoicie.
Tymi uliczkami chodziło się na skróty, kamieniczki kiedyś należały do Żydów, mieszkało ich tu sporo przed wojną. Dzisiaj niszczeją, część zagospodarowano, ale widać że ledwo prosperują.
Z budynkiem obecnej siedziby PTTK łączą się miłe wspomnienia.
Przez kilka lat pracowała tutaj moja Mama. W piwnicach kamieniczki mieściła się kawiarnia, którą prowadziła. Było to miłe miejsce spotkań naszej paczki. zjeżdżaliśmy z Krakowa i wieczorem spotykali właśnie tutaj. Niestety kawiarni już nie ma, pytałam co się stało, ktoś to wynajął i remontuje, do środka wejść nie można. Spędziłam tutaj jeden wieczór sylwestrowy z przewodnikami PTTK, milo wspominam ich opowieści.
Na Rynku trafiłam na wystawę Tarnowa na starych fotografiach. Spędziłam pół godziny na oglądaniu, jeśli kiedyś wydadzą album chętnie go kupię.
Następny przystanek to miejsce pracy mojego Taty. Przy Placu Kazimierza znajdował się przed wojną skład win węgierskich. Po wojnie skład upaństwowiono i produkowano polskie wina.
Ojciec czasem zabierał mnie w niedzielę, kiedy zachodziła potrzeba skontrolowania procesu fermentacji.
Fotografia mniej więcej z tego okresu.
Tak wygląda teraz.
Tymi drzwiami wchodziło się do biura, do obszernych piwnic z ogromnymi beczkami zjeżdżało windą towarową.
Ta maszyneria służyła do korkowania butelek.
Teraz w piwnicach jest restauracja węgierska i sklep z winami. Właścicielem i założycielem był spolszczony Węgier, Norbert Lippóczy, znawca win i zbieracz Ex Librisów.
Żałuję że nie mam więcej zdjęć z tamtych czasów, niestety część uległa zniszczeniu.
Za to kino "Marzenie", do którego chodziła jeszcze moja Mama jest, działa i miejsca nie zmieniło.
Pogoda dopisała, niestety trochę mnie zmęczyła ta wyprawa w przeszłość, wróciłam do domu.
Podróż sentymentalna jest męcząca, bo to i emocje i dzień poza domem... Jednak na pewno warto powspominać. Pozdrawiam, Ewo.
OdpowiedzUsuńWarto, chociaż jakoś nie miałam odwagi zajrzeć co się dzieje z moim domem. Po prostu się boję tego co mogę zobaczyć.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Były czasy, że bywałam tam często.... i nic nie pamiętam... :-( Może ze strachu...? :-) Bo Babcia mojego Byłego wydawała się zimna i niedostępna..., zawsze i do końca... Szkoda...
OdpowiedzUsuńMusimy to przegadać. Jeśli pamiętasz ulicę mogę Ci przypomnieć i oswoić po mojemu.
OdpowiedzUsuńKolejny, wirtualny spacer,dziękuję. Lubię cmentarze, ileż niezwykłych historii w jednym miejscu.Był czas, kiedy do egzaminów przygotowywałam sie właśnie na cmentarzu. Tam zawsze panował błogi spokój.
OdpowiedzUsuńI na tym historii wiele, tych większych i rodzinnych też.
UsuńU nas małych kin już nie ma, ale za to odnowiono starą 'Warszawe'. Jest tam teraz Dolnoślaskie Centrum Filmowe, a nim cztery male sale nazwane tak, jak zlikwidowane kina. Lwów, Lalka, Warszawa i chyba Pionier. Poza tym cos jeszcze na piętrze, chyba sala konferencyjna. Poza tym mały bufecik. Jest cudnie, cisza i spokój, a w środy bilet 11 zł. Kiedyś chodziłam tam będac na mieście i teraz znów tak robię, moje ulubione miejsce kinowe we Wrocku.
OdpowiedzUsuńW Krakowie małych kin zostało jeszcze chyba cztery, akie z tradycjami. Do kina chodzę bardzo rzadko.
UsuńZabrałaś mnie Ewo na spacer magiczny. Dziękuję za zaproszenie. Uwielbiam z Tobą spacerować i słuchać Twoich opowieści. Celowo napisałem "słuchać". Gdy czytam Twoje literki zdaje mi się , że słyszę Twój głos.
OdpowiedzUsuńZresztą nie tylko głos słyszę. Czuję także ciepło jakim obdarzasz swoje wspomnienia. To bardzo miłe.
Dziękuję.
Zauważyłam pisząc, że bardzo dużo mi ucieka. Z tego jednego "wypadu" mogło być trzy razy tyle tekstu.
UsuńMiło mi że tak to odbierasz.
Lubię takie spacery, chociaż czasem bywają bolesne... Zmiany są nieuniknione, ale jedne łatwiej znieść, drugie trudniej...
OdpowiedzUsuńCzasem mi żal, że już nie mam tam "bazy", gdzie można się zatrzymać na dłużej.
OdpowiedzUsuńTarnów....ileż wspomnień ! Praktyki po trzecim roku w Zakładach Azotowych, dnie spędzane raczej nad rzeką niż w pracy, wieczory na piwku na rynku...Dobrze popatrzeć na miasto, niewiele już pamiętałam. Czy ta podróż sprawiła Ci przyjemność ? Mam nadzieję :-). Buziaki !
OdpowiedzUsuńBywałam tam dosyć często, ostanie rzadziej, ale uczucia mam mieszane. Celem głównym jest grób rodziców i właściwie to mi żal ...młodości.
OdpowiedzUsuńA przezwyciężenie lenistwa i przejażdżka w znane strony sprawiają przyjemność.
Zastanawia mnie skąd NC zna Twój głos, Ewo?;)
OdpowiedzUsuńTeż uwielbiam odwiedzać z Tobą miejsca dla Ciebie ważne.:) Dziękuję.:)
To chyba tylko moc wyobraźni NC. A może ja brzmię jak...pewna posłanka?
OdpowiedzUsuńW każdym razie rano głosu nie miałam, zaszkodziła mi ta wyprawa.
Dziękuję za ten spacer...nigdy w Tarnowie nie byłam,ale Twoje wspomnienia powodują,że ...jakoś tak bardziej znajomym się wydaje:)
OdpowiedzUsuńTyle jest miejsc, w których się nigdy nie było, szkoda.
OdpowiedzUsuń