poniedziałek, 26 maja 2014

Mama

Postawię tu pomnik (nie)zwykłej Kobiecie i Matce.
Nie mogłam pojechać na Jej grób, więc napiszę wspomnienie.
Najmłodsza z czterech sióstr, nie miała łatwego życia. Zdolna i ambitna, nie miała możliwości rozwinięcia skrzydeł. Trzeba było po szkole średniej iść do pracy, bo w domu się nie przelewało. Potem wybuchła wojna, w obozie zginął jej chłopak, pierwsza wielka miłość.

Tutaj z nim, przed wojną.
Pod koniec wojny poznała mojego ojca, przy kopaniu rowów przeciwczołgowych. Mówiła, że spodobały jej się jego niebieskie oczy. Podejrzewam, że nie było to bardzo szczęśliwe małżeństwo. Dopiero po latach, kiedy już byłam dorosła, czasem coś się jej wymknęło. Bo nie skarżyła się nigdy. 

Była wspaniałą Matką. Zawsze mogłam na Niej polegać, po śmierci ojca, nie wyszła drugi raz za mąż, chociaż kandydat był. Zrobiła to ze względu na mnie, chociaż gdyby się uparła, nie miałabym nic przeciwko.
Zawsze czułam się kochana i akceptowana, chociaż potrafiła też powiedzieć co myśli, jeśli zrobiłam coś głupiego. To Ona nauczyła nie, że trzeba ponosić konsekwencje swoich zachowań, że często w życiu trzeba płacić za chwile słabości, czy nierozwagi. Opiekowała się Babcią do końca jej dni, chociaż bardzo jej było ciężko, bo ja już mieszkałam w Krakowie, dzieci były małe, pracowałam. Kochała zwierzaki i ogród, zawsze w czasie wakacji robiła dla wnuczek przetwory.



To był Maciek, jeden z psów jakie przewinęły się przez mój dom. Tak mijały lata, wracałam zawsze do Niej, jak dziecko. Nawet jak sama byłam już matką, zabierałam dzieci i jechałam tam.  Moje dzieci wspominają z czułością te pobyty.
Dzięki niej mam też sporo zdjęć z dzieciństwa. Robiła ładne zdjęcia, pracowała w zakładzie fotograficznym.
Pracowała nieustannie, nigdy nie siedziała długo bezczynnie, chyba że czytała książkę. Potrafiła pięknie haftować, jak byłam mała robiła zabawki na choinkę. Zawsze na pierwszym miejscu była rodzina, o sobie nie myślała i potrafiła jak nikt zrezygnować ze swoich pragnień. Ciekawa świata, towarzyska, z biegiem lat coraz bardziej samotna. Straciła słuch, nie bardzo chciała nosić aparat, pogrążała się w swoim świecie. Walczyła z bólem biodra, ale do ostatnich chwil  w ruchu, bo przecież pies musi być nakarmiony.
Gasła na moich oczach, patrzyłam bezsilnie jak traci wolę życia.
Byłam już babcią, ale póki żyła, czułam się dzieckiem. Zawsze był ktoś kto kochał mnie bezwarunkowo. Jeszcze teraz jeśli mi się coś uda, myślę, że byłaby zadowolona. I brak mi tego: "zapytam Mamy".
Ten czerwony mak to dla Niej. Takie rosły w ogródku.


16 komentarzy:

  1. Ania z Siedliska26 maja 2014 07:55

    Pięknie napisałaś. Nasze matki były wspaniałe i możemy marzyć, by nasze dzieci tak serdecznie kiedyś nas wspominały. Uściski !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słyszałam wypowiedź seniorki "...my jesteśmy z dobrego przedwojennego materiału. Tak szybko się nie zużywamy." Miała rację. Myślę, że w naszym pokoleniu jeszcze tego materiału trochę jest.
      A o Mamie mogłabym napisać epopeję.

      Usuń
  2. Ja pomilczę...bo to piękne...

    OdpowiedzUsuń
  3. Ewo, tak ładnie napisałaś o miłości...
    Pozdrawiam Cię, bardzo ciepło myśląc też o Twojej Mamie.

    :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję. Pozdrawiam. Serdeczności, przecież Ty też jesteś Mamą.

    OdpowiedzUsuń
  5. niewinny czarodziej na wsi26 maja 2014 22:36

    Bardzo wzruszony, bardzo ...

    OdpowiedzUsuń
  6. pięknie napisałaś o swojej Mamie, tak czule i z pełną miłością.
    pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  7. Wczoraj czytałam- popłakałam się, dzisiaj przeczytałam i też się wzruszyłam.
    I jak tak patrzę na ostatnie zdjęcie Twojej Mamy to wyobrażam sobie Ciebie.:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja Mama była wtedy młodsza, niż ja teraz jestem i była ładniejsza. Za wzruszenie dziękuję.

      Usuń
  8. Zazdroszcze, moja danuta była okropna, czasem wprost wredna, zresztą chyba też nie najmądrzejsza. Piszę 'była', bo na starość jakby zmądrzała i się polepszyła w kwestii charakteru i zachowania. Może nie ma wyjścia, bo jest zdana na mnie he he, jakie to życie śmieszne, ale doceniam, ze w czasie choroby i po śmierci mnie wspierała, a nawet dostała w kość będąc zmuszoną znosić tę moją histeryczna żałobę. pomnika jej nigdy nie wystawie, ale może winy spróbuję zapomnieć.

    OdpowiedzUsuń
  9. Na pewno zapomnisz. Może nie potrafiła inaczej, a skoro się zmieniła, to może zmieni się jeszcze bardziej.

    OdpowiedzUsuń