Sobotni spacer po Krakowie, odkrywanie nieznanego w znanych miejscach, wizyta na kiermaszu w Rynku.
Kiermasz rozczarowuje komercją, brakiem rozmachu i świeżego pomysłu.
Wiadomo: palmy, zajączki, kurczaczki, ale pisanek mało, koszyków też niewiele, a serce z piernika do Wielkanocy nie bardzo pasuje.
Jeszcze zaglądamy tu i tam,
nowa Krypta dla zasłużonych,
"Szuflada" Wisławy Szymborskiej, wystawa zbiorów poetki.
Powrót do domu, wspólne pitraszenie, obiadek, kawka i ciasto. Ale to nie koniec dnia. Teraz jedziemy po następnego Gościa. Trzeba przebrnąć przez niedogodności tymczasowego dworca, trochę tremy z mojej strony, przed spotkaniem i jest.
Powitanie, pryskają wszystkie obawy, spotkanie z żywą Poezją okazuje się łatwe.
Dalsza część wieczoru na Rynku, tym razem już bez obaw, w takiej obstawie, witam się z Zespołem. Przemili chłopcy, idziemy razem na kolację i umawiamy się na niedzielę.
Reszta wieczoru mija szybko, przy rozmowach zastaje nas noc, nie możemy skończyć.
Niedzielę zaczynamy spacerem po starej części Bronowic, polujemy na motyle,
oglądamy stare domy, przydomowe ogródki, figurki i koty za płotem.
Powrót obiadek i najważniejsza część dnia, koncert. Radosna muzyka do pięknych tekstów Poetki, urzekające głosy młodych członków Zespołu "Nad Porami Roku", atmosfera wspólnej zabawy, wzruszenia.
(zdjęcia się nie udały)
Powrót i znów zarwana noc, bo nam ze sobą dobrze, bo tematów jeszcze tyle, bo już jutro trzeba się rozstać.
Dziękuję za niezapomniane chwile kiedy poczułam się młodsza, weselsza, a świat nabrał głębszych barw.
Tylko pozazdrościć. :))
OdpowiedzUsuńSłodkie serducho - mdli krzynkę... :)))
Mrożek, Szymborska - sercu bliskie...
I motylek nawet jest. :)
Jeszcze były kwiatki, motylek raczej trudno uchwytny.
UsuńDzień się skończył burzą z piorunami.
Dobrze chyba jest mieszkać w Krakowie. Tyle historii, krzyżujących się losów i ścieżek. To miasto ma moc przyciągania. I ja mam parę fajnych wspomnień związanych z Krakowem.
OdpowiedzUsuńChyba dobrze jak się człowiek przyzwyczai do paskudnego powietrza i skrzeczącej rzeczywistości.
UsuńMiło wiedzieć, ze masz powody do radości, oby jak najcześciej.
OdpowiedzUsuńTe kiermasze to koszmar istny fe, zawsze lubiłam polatać i oglądac folklor, a teraz nie wiadomo już, co to znaczy patrzac na takie 'wytwory ludowe'.
Co do motyla, to mam nadzieję, ze poleciał daleko łee, Grażynka coś o tym wie!
Motylki wiadomo, niestałe, nie wiem gdzie ten poleciał.
UsuńW takim towarzystwie nie można się smucić.
Sama radość, wielka radość emanuje z Twojego pisania. Radość ze spotkania z drugim człowiekiem, ot czego brakuje dzisiejszemu człowiekowi. Spotkań, podczas których się rozmawia, a nie wszystko kwituje krótkim i nieemocjonalnym smsem.
OdpowiedzUsuńSmutno było po wyjeździe gości, ale Dziewczyny naładowały mnie pozytywną energią na długo.
UsuńKochana Krakowska Ewuniu ! Ja też poczułam się z Wami i u Ciebie jak w czasie szkolnych spotkań z koleżankami - beztrosko, swobodnie, szczerze i serdecznie. I od pierwszej chwilki miałam wrażenie, że znamy się wieki całe. Pierwsze minuty są zawsze najważniejsze i pozwalają odkryć bratnią duszę a Twoja jest piękna, artystyczna, mądra i dobra. Mogłam przed spotkaniem "zasięgnąć języka", nie zrobiłam tego, bo: po pierwsze Ktoś kogo tak lubi Vi, musi być niezwykły, po drugie: lubię poznawać Kogoś sama.To było przemiłe spotkanie, pobyt,wspólne kuchenne, spacerowe, muzyczne chwile stały się radosnym odkryciem, że są ludzie z którymi warto "kraść konie", śmiac się do łez, zegnac z żalem ale nadzieją na kolejne powtórki !! WUKA
OdpowiedzUsuńDziękuję, było z Wami cudownie i ja też miałam wrażenie, że znamy się od lat.
OdpowiedzUsuńI cóż ja mogę po przeczytaniu tego wszystkiego powiedzieć? Powiem, że zazdroszczę i to, że dzięki Tobie, Twoim literkom Ewo, zrozumiałem, że można się cieszyć życiem, a nie marudzić jak to robię ostatnio. Dlatego postanowienie - kończę z marudzeniem. Tchnęłaś we mnie Ewo wiele pozytywnej energii. Dziękuję. I jeszcze jedno, przy tak radosnych osobach jak Wy po prostu nie wypada marudzić :-)
OdpowiedzUsuńŻyczę Wam wielu powtórek i jestem pewien , że będą bardzo udane.
No to teraz moja oklaski . Klask, klask, klask i jest to owacja na stojąco ! :-)
Po takiej owacji czuję się jak primadonna i kłaniam nisko.
UsuńOch ! Bis !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! :-)
OdpowiedzUsuńOch, jak bardzo chciałabym być tam z Wami ! I pogaduchy i koncert i urocze wędrówki po mało znanych miejscach ! Pielgrzymkę do Bronowic tez kiedyś zaliczyłam ( z przyjaciółką), demokratycznie -tramwajem i rzadko kto wiedział, gdzie jest nasz cel !!!) O tempora, o mores - chciałoby sie powiedzieć ! Cieszę sie, że było Wam tak dobrze razem ! Uściski !
OdpowiedzUsuńNic straconego Aniu. Jeszcze mozemy zorganizować spotkanie.
UsuńBuziaki
I okazuje się,ze magia istnieje!!! Magia ludzi,spotkań,miejsc...czasu...tylko się w tej magii zatracić co jakiś czas i ...kłopoty,zmartwienia mogą sobie pogwizdać nad uchem,a krzywdy nie zrobią:)))) Magiczne twoje opowieści,magiczny Kraków-a już wątpiłam w to miasto:))
OdpowiedzUsuńI okazuje się,ze magia istnieje!!! Magia ludzi,spotkań,miejsc...czasu...tylko się w tej magii zatracić co jakiś czas i ...kłopoty,zmartwienia mogą sobie pogwizdać nad uchem,a krzywdy nie zrobią:)))) Magiczne twoje opowieści,magiczny Kraków-a już wątpiłam w to miasto:))
OdpowiedzUsuńMagia powoduje też zawirowania. Sprzęt mi magiczne czarne moce zepsuły, na szczęście niegroźnie. Odwyk sprzyjał pieczeniu.
UsuńEwuś, dziękuję za wszystko! To był czas kiedy uniosłam się trochę nad ziemią... I nie tylko z powodu wysokiego piętra, przejścia nad torami, czy podwyższenia scenicznego... *
OdpowiedzUsuńI Ja dziękuję. Pięknie było.
UsuńJak dobrze , ze zerknęłam do bloga. Tak miło czytać czyjś wpis pełen radości. Życzę Ci , by trawała długo, długo......
OdpowiedzUsuńPiszę w dniu szczególnym, dlatego ośmielę się zlozyć zyczenia świąteczne.
MIŁYCH, PELNYCH RADOSNYCH PRZEŻYĆ ŚWIĄT WIELKIEJ NOCY.
Dziękuję i odwzajemniam życzenia.
OdpowiedzUsuń