Pisałam wcześniej, że po maturze nie dostałam się na studia. Kiedy nie zobaczyłam się na liście przyjętych, decyzję podjęłam szybko. Afisz na słupie reklamował szkołę pomaturalną, pojechałam i zapisałam się. Nawet dobrze mi szła nauka, koleżanki, rodowite krakowianki były wredne na początku, ale jakoś mnie to mało obeszło.
Mieszkałam u cioci, nie bardzo się z nią dogadywałam, skończyło się wyprowadzką.
Jednak cały czas myślałam o studiach, zetknięcie z ciemną stroną życia trochę mnie kosztowało, zrezygnowałam pod koniec drugiego semestru. (no dobrze, nie będę ściemniać, to była szkoła medyczna)
Wzięłam się ostro do nauki i tym razem się udało, dostałam się na studia.
Nie przyznano mi stypendium, tylko obiady. O akademik się nie starałam, bo mama uważała go za gniazdo rozpusty, zamieszkałam na stancji.
W tej kamienicy spędziłam 5 lat. Prawe okno po prawej, na parterze, to nasze okno. Piszę nasze, bo mieszkałam z koleżanką. Pierwsze trzy lata ze studentką ASP, pozostałe dwa z przyjaciółką.
Pokój ogrzewany piecem kaflowym, paliłyśmy same, po węgiel chodziło się do piwnicy. Rąbanie ogromnych brył, było świetne na stresy i złość.
Gospodyni była w porządku, nie wtrącała się, nie wchodziłyśmy sobie w drogę. Cerberem okazała się dozorczyni kamienicy. Wredna baba, zawsze miała coś do gadania jak musiała otworzyć bramę po 22-giej i brała 2 złote. Zatem zdarzało się wracać przez okno.
To był wtedy plac Zgody, nie Bohaterów Getta. Na placu była stacja benzynowa,
(to jej pozostałość)
otaczały go niskie, zaniedbane kamieniczki.
W tej mieścił się mały sklepik spożywczy i aut wtedy było niewiele. Na spacery chodziło się zapuszczonymi uliczkami, teraz krajobraz w niektórych miejscach niewiele się zmienił.
Może życia było w nich więcej. Wisła blisko, jak tylko robiło się ciepło, brało kocyk, notatki pod pachę i na bulwary. (Oczywiście wyglądały trochę inaczej niż teraz.) Zdarzało mi się, ze szłam na egzamin mocno przyrumieniona.
Niedaleko placu, przy ulicy Limanowskiego była szkoła, gdzie organizowano lokal wyborczy. Ponieważ był obowiązek zameldowania się, biegało się co roku na Rynek Podgórski do urzędu.
Dlatego pewnej wyborczej niedzieli, po krnąbrne studentki, które nie dopełniły obywatelskiego obowiązku, przyszli dwaj panowie zachęcać do udania się do urny. Cóż było zrobić, poszłyśmy. Szkoła stoi nadal, jest w zabytkowym budynku.
Zmieniło się przez te lata tak wiele, sentyment do dzielnicy pozostał. Zwłaszcza, że po Kazimierzu nastała moda na Podgórze i widać że coś się dzieje, jakkolwiek wieloletnie zaniedbania jeszcze straszą na podwórkach i w zaułkach.
O stronie "naukowej" mojej edukacji innym razem.
Miło się czyta, a wspomnienia budzą wspomnienia. :)
OdpowiedzUsuńMiło mi, ze Ci się miło czyta.
OdpowiedzUsuńPo cichutku czekam na ciąg dalszy.:) Buziaki.:***
OdpowiedzUsuńBędzie, tylko nie wiem kiedy.
OdpowiedzUsuńWiesz Ewo, czytając Twe wspomnienia nie tylko Cię słyszę :-) , ale także czuję, że biorę udział w czymś niezwykłym. Nie tylko,że mogę przebywać w Twoim towarzystwie, ale także czuję się szczególnie. Nie wiem jak to wytłumaczyć.
OdpowiedzUsuńTeż nie wiem, zwłaszcza ze ciągle mnie fascynuje Twój sposób "słyszenia" mnie. Mam nadzieję, że te doznania nie są szkodliwe.
UsuńFajne czasy byli? Chyba tak :)
OdpowiedzUsuńFajne. Człowiek młody był, niewiele miał, żeby pogadać musiał się spotkać.
UsuńTe doznania pozwalają mi uwierzyć , że ...
OdpowiedzUsuńSkoro nie szkodzą, może być, że....
OdpowiedzUsuńJesteś świetną przewodniczką.Twoje spacery powodują,że czuję się jakbym już tam była,nie mówiąc o chęci zobaczenia tego...i powodują jeszcze jedno...chęć pokazania swojej mieścinki...tylko czy potrafiłabym tak? To trzeba dobrze przemyśleć...:)))
OdpowiedzUsuńDziękuję. Na pewno potrafisz, przecież piszesz z pasją i interesująco.
OdpowiedzUsuńCzas to był i biedny i siermiężny ale nasz ! I nie wiem, czy teraz naprawdę jest młodym lepiej - wieczna konkurencja o wszystko, ostracyzm towarzyski z powodu "nie mania" najnowszej komórki czy markowych ciuchów. Miło wspominam swoją młodość i fajnie czyta się Twoje notki. Uściski dla Pani i Kota !
OdpowiedzUsuń