poniedziałek, 14 września 2020

Tego mi było trzeba

Chciałam odetchnąć innym powietrzem, poczuć zapach lasu, posłuchać ciszy.

Udało się, niestety dokumentacja taka sobie, bo aparat mi się zepsuł, musiałam się przeprosić z moim staruszkiem, który aczkolwiek kiepsko, ale jeszcze działa. Pogoda sprzyjała, nawet głos myszołowa było słychać, chociaż chwilami dzieciaki w ferworze zabawy nieźle hałasowały. Tylko, że tam ten pisk i krzyki jakoś się rozmywają.


Piękna jarzębina na granicy dwóch ogrodów.






Ogródek córki pięknieje z roku na rok,



las za bramą kusi i pachnie,



widoki zawsze zachwycają. Myślałam że to na ekranie coś się przylepiło, a to ptak, dopiero przy powiększeniu zobaczyłam. Nie wiem jaki bo go wcześniej nie zauważyłam.


Na polanie pod brzozami znalazłam grzyby, muchomora musiałam uwiecznić.




Posiłek pod chmurką smakuje całkiem inaczej, w towarzystwie, chociaż czasem trafi się nieproszony gość, na przykład mrówka czy inna muszka.
Naładowałam akumulatory i wróciłam do domu zadowolona.


25 komentarzy:

  1. Naladowane akumulatory to bedziesz dzialac, wystawy, marsze po Krakowie, jakis nowy mural? Chyba Krakow teraz nie taki zatlumiony...chyba nie ma tylu turystow, wiec sobie mozna pofolgowc.
    Zeby ptaka zobaczyc musialam powiekszyc dobrze zdjecie...wyglada jak aniol, ma skrzydla skierowane do gory.
    Takie wyoady za miasto sa bardzo relaksujace. Stol wyglada smakowicie.Bardzo lubie jadac na swiezym powietrzu.
    Jeszcze mamy ladna pogode. jeszcze mozna sobie pozwolic na zachlystywanie sie przyroda...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie da się w tym upale hasać po mieście. Wybrałam się dzisiaj, miałam znaleźć dwa murale. Nawet ulicy nie znalazłam, upał i hałas nie do wytrzymania, a wystaw ciekawych nie ma. Turystów może mniej, ale ruch jakby większy, w tramwaju tłok i duchota (maska) a jak gorąco to marsz do przyjemnych nie należy.

      Usuń
    2. ALe ma sie ochlodzic...ja sie przygptpwuje na inspekcje po parkach warszawskich, czekam na kolezanke opolska i mamy zamiar poszalec po zielonych terenach, mam wrazenie,ze to juz ostatni moment.

      Usuń
    3. Zapowiadają nawet przymrozki i duże ochłodzenie, zobaczymy.
      Zięć przywiózł mi śliwki, będzie powidło.
      Szkoda, że dzień już krótszy.

      Usuń
  2. Ech piękne okoliczności przyrody, fajnie Ewo, że mogłaś sobie w nich pobyć.
    Te grzybki w twojej dłoni, jedna z nazw gwarowych to czerwone łebki, inna to osaki, to moje ulubione, znaczy się najbardziej mi się podobają, są niezwykle malownicze. Kiedyś, dawno, spędzałam urlop w rodzinnej wsi mojej mamy akurat jak była ich pora, właściwie tam je poznałam.
    Słoneczniki i ostowate na tle chmur pięknie uchwyciłaś!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tam jest pięknie i nigdy się nie nudzą widoki. Babia kusi, ale mnie już trzeba mierzyć zamiar podług sił.
      Niestety złota godzina była jak już trzeba było wracać.

      Usuń
  3. Bardzo łądny krajobraz ptakiem. A stół aż kusi aby coś zjeść. Szkoda, że w moich wędrówkach nie jest możliwe jadanie z tak pięknych nakryć. Dobrze mieć taki ogórdek córki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miało być "bardzo ładny krajobraz z ptakiem".

      Usuń
    2. Widziałam w jakimś muzeum kosz piknikowy na porcelanową zastawę na stół, przydał by Ci się na wędrówki. Wtedy można by zabrać coś ładnego.
      Krajobrazy tam piękne, szkoda że mój aparat padł.

      Usuń
    3. Kosz piknikowy? Ech, a ja z torebisiami się włóczę. Chyba muszę się przestawić na coś poważniejszego :)

      Usuń
    4. Skoro dysponujesz samochodem, to taki kosz wygodniejszy.

      Usuń
  4. Piękne zdjęcia, krajobrazy, wszystko na zdjęciach. Przyglądałam się temu zdjęciu ze stołem i jedzonkiem. Tak to rodzinnie wygląda, tak miło. Naładowałaś baterie, cieszę się i marzy mi się to samo. hehe Fajny jest taki post, bo dodaje energii i poczucia, ile jest dobra wkoło. Pozdrawiam. :))) <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Było rodzinnie, cieszy mnie, że Ci się post podobał. Mam sentyment do takich chwil, kiedy można zjeść pod chmurką.

      Usuń
  5. Bardzo przyjemnie! Posilki na zewnątrz, bujne krzewy i kwiaty, grzybki, miłe towarzystwo, po prostu sielanka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To trochę powrót do młodości. W moim rodzinnym domu często jadło się na dworze. Siadało z miską zupy i wcinało.

      Usuń
    2. Piękne chwile,dobre wspomnienia do pielęgnowania, opowiadaj wnuczkom,że podtrzymują rodzinną tradycję.
      Mieszkalam na obrzeżach miasta, mielismy ogrod, ale nie przymopinam sobie, by jadalo się na zewnatrz.

      Usuń
  6. Dobrze jest czasem porzucić miasto. A jeśli do tego jest się z najbliższymi, to wspaniale odpręża. Swietny weekend miałaś !

    OdpowiedzUsuń
  7. I mnie tego było trzeba. Widoki, nastrój i relaks - to wystarczy. A jeśli dodać jeszcze detale pogodowe i widokowe oraz urok osobisty autorki bloga. - już mamy receptę na odporność na pandemię...z

    OdpowiedzUsuń
  8. W takich okolicznościach akumulatory ładują się z turbo prędkością.
    A jak się je w dodatku z takich pięknych talerzy... Ach:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Córka sobie upodobała, ja też takie lubię. Szkoda tylko, że brakło czasu i sił na dalszy spacer.

      Usuń
  9. Nic tak dobrze nie ładuje akumulatorów jak spokój i bliskość przyrody. A swoją drogą, piękna ceramika - kojarzy mi się Bolesławiec albo podobne klimaty :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo to jest Bolesławiec. Szkoda, że to jednak trochę daleko i dojazd kiepski.

      Usuń