Chciałoby się napisać: jaki ładny i miły ten listopad. Niestety nie tym razem. Wisi nad nami skrzecząca rzeczywistość i coraz trudniej szukać czegoś pozytywnego. Czas pędzi, koniec roku coraz bliżej, tym razem trudno myśleć o zmianach na lepsze.
Więcej smęcić nie będę, mimo wszystko udało mi się złapać kilka ładniejszych dni, pogonić lenia i na krótki spacer pójść. Zdjęcia marne bo mój stary aparacik nie daje rady, ale coś tam utrwalił.
Nocne mgły i chłód
Złoto i czerwień liści ładnie wygląda w słońcu,
Dziwaczne grzybki na trawniku.
przedszkolaki wystawiły prace wykonane z darów jesieni (zdolnych mają rodziców).
Po kilkudniowych deszczach zostały spore kałuże.
Szeleszczące złote dywany mogą poprawić humor.
Park w słońcu, które mile widziane jednak mocno zmęczyło oczy. Nisko świecące raziło niemiłosiernie, nie pomagały nawet okulary.
Jesienne koraliki, jeszcze nie zbrązowiały.
Przed zamknięciem muzeów zdążyłam na jedną wystawę, będzie relacja w następnym poście bo potem znów posucha.
"Rumieńce lata pobladły,
Liść złoty z wiatrem mknie.
I klonom ręce opadły,
i mnie..."
Maria Jasnorzewska-Pawlikowska "Liście"
Te grzyby to czernidłaki, Grażyna niedawno pokazywała, nawet dyskusja była, bo pochwaliłam się, że dawno temu je jadałam. Te na twoim zdjęciu to już stare owocniki i zaczynają się rozłazić, z nich się taka mazia na koniec robi.
OdpowiedzUsuńTa jesienna kompozycja przedszkolaka bardzo fajna, może to była jednak praca zbiorowa, dziecię chociaż kapustę przyniosło i ludzika zrobiło, no i mogły kasztany wsypać do pudełka ;)
Trafny i piękny wiersz Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej przytoczyłaś, jako młoda dziewczyna zaczytywałam się jej wierszami. Mam kilka książek o rodzinie pisanej przez Samozwaniec.
Widziałam te grzyby u Grażyny, ale nie zapamiętałam nazwy.
UsuńPrace przedszkolaków to było zadanie dla całej rodziny, niektóre bardzo fajne, nie chciało mi się wymazywać nazwisk ze zdjęć, dlatego tylko jedno.
Wiersze Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej lubię niezmiennie.
Jesień jaka jest, każdy wie, dobrze jest w tym nieszczesciu zbiorowym dostrzeć czerwone owocki róży, kolorowe liscie , trochę się tym pocieszyć, że jakgdyby nigdy nic
OdpowiedzUsuńPóki potrafimy dostrzec choćby odrobinę urody to dobrze. Inaczej będzie źle.
UsuńZachwyt wzbudzila we mnie ta praca przedszkolakow czuy ich rodzicow. BArdzo kreatywni sa, te liscie kapusciane, ten marynarz w bocianim gniezdzie...
OdpowiedzUsuńCzernidlaki musi ibrodzily w tym roku, w wielu blogach widze ich zdjecia, a ze sa ciekawe w apariencji wiec sa ciekawostka, u mnie na blogu rozpisalysmy sie na ich temat, rosly sobie w wielkiej ilosci na trawniku w ogrodzie wilanowskiem. Maria jest przykladem przezycia po ich spozyciu, ja bym sie nie odwazyla.
Pawlikowską Jasnorzewską pewnie wszystkie zaczytywalysmy się , szczegolnie jak sie zakochiwalysmy...a stary aparacik calkiem pieknie sie sprawil...nie badz skromna
Ja jestem następnym przykładem, że czernidłaki nie trują. Rosną jak opętane na naszym trawniku, więc rok temu były w menu domowym smażone, oraz gotowane, w zupie. Nie są to prawdziwki, ale smak mają niezgorszy.
UsuńNie podobają mi się jako danie, ot ciekawostka przyrodnicza dla mnie nie do jedzenia. Zresztą z wielkim żalem muszę zrezygnować z jedzenia grzybów.
UsuńPrace dzieciaków i rodziców też mi się podobały.
Ach, te grube, jednolite złote dywany... Takie bywają tylko w parku. Przepiękne. I wiersz doskonale dobrany, do pory roku, id do stanu ducha.
OdpowiedzUsuńlubię te dywany, w tym roku niestety większość jesień zbyt wcześnie wyprała i nie szeleściły.
UsuńListopad przyszedł za szybko. Jesień w tym roku prawdziwie złota. I to jest jedyna pociecha.
OdpowiedzUsuńCzernidłaki znam, ale nie przełknęłabym:)
Jak przyszedł za szybko, tak i pewnie zbyt szybko odejdzie. Czas przyspiesza bardzo niepokojąco jak dla mnie.
UsuńTwoje jesienne zdjęcia świetnie ilustrują wiersze WUKA... mam nadzieje że to trały mariaż...a jesień zawsze była trochę smutna. z
UsuńWUKA najlepiej ilustruje sama swoje wiersze. Niemniej dziękuję, nie wiedziałam, że są.....poetyckie.
UsuńListopad to taki polski miesiąc. I czeka nas jeszcze wesele Rydla..
OdpowiedzUsuńA byłam w Rydlówce nie tak dawno ,chyba z początkiem pażdziernika. Muzeum bylo zamknięte, ale kwitły jeszcze róże, a jabłonka przed chałupą rozsypała na trawniku czerwone jablka.
Jacek Dehnel napisał 4 część doktorowej Szczupaczyńskiej pt "Złoty róg", oczywiście z motywem Wesela.
OdpowiedzUsuńPrzechodziłąm tamtędy w lecie, w muzeum byłam chyba 2 lata temu.
Jesień bywa momentami piękna.:)
OdpowiedzUsuńCzernidłaki też jadłam, są bardzo smaczne. Oczywiście muszą być młode, zanim zaczną czernieć. Znam dwa gatunki - kołpakowaty, to ten kosmaty, biały, z Twojego zdjęcia. Rośnie masowo, chociaż u nas, drań jeden, nie chce.
Jest jeszcze jeden gatunek, ale tamten łatwiej pomylić z czymś niejadalnym, nie jest tak charakterystyczny. W dodatku spożycie alkoholu po zjedzeniu tego grzyba może się skończyć bardzo poważnie.
Tu jest to dobrze opisane:
http://lukaszluczaj.pl/dwa-czernidlaki-jeden-w-pelni-jadalny-drugi-niebezpieczny-z-alkoholem/
Za wierszami Pawlikowskiej nie przepadam, ale do moich ulubionych książek należy "Maria i Magdalena" Magdaleny Samozwaniec.:)
Samozwaniec trochę wyidealizowała rodzinną sielankę, ale też książka mi się podobała.
UsuńCzernidlaki nie wyglądają apetycznie i chyba bym nie zjadła.
Ostatnio jesień u mnie raczej paskudna, szaro-bura.
Szara i bura jesień, ale jak się zdarzy xółty lub czerwony liść, to od razu uśmiech pojawia się i w serduchu trochę cieplej. Ja mam to szczęście, ze mogę popatrzeć jeszcze na zieloność oziminy.
OdpowiedzUsuńStateczek wykonany dokładnie. A kałuża super:)
Jeszcze trochę żółtych zostało, ale już pakują w wory, będą pewnie stały takie czarne, paskudne z miesiąc albo więcej.
UsuńByła jeszcze fajna praca z lasem, ale tak ustawiona, że zdjęcie nie wyszło.
A jeże gdzie będą zimować jak wszystkie liście posprzątają?
UsuńMoże coś zostawią, chociaż wątpię. Mieli nie strzyc trawników, strzygli, o liściach już w ubiegłym roku była mowa, nie posłuchali. Moja spółdzielnia jest niereformowalna.
UsuńZasłaniają się umową i wolą mieszkańców.
Takze i listopad, choć stereotypowo tak nielubiany, może mieć swoje ładniejsze oblicze. Tylko trzeba umieć to dostrzec. Mnie zachwyciło ostatnie Twoje zdjęcie, ten widok wiślanego nabrzeża. Piękne kolorystycznie i nastrojowo.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię serdecznie, Ewo!:-)
Pozdrawiam Olgo.
UsuńMiło znów Cię gościć.Ostatnio było nawet kilka ciepłych i słonecznych dni.
Muszę znów znaleźć do Ciebie drogę, nie wiem dlaczego wydawało mi się, że już nie piszesz.
I cóż z tego, że jesień nie rozpieszcza, skoro ma takie fantastyczne kolory...
OdpowiedzUsuńZasyłam serdeczności