poniedziałek, 27 stycznia 2014

Kiepski start

 Tuż przed rozpoczęciem nauki w liceum, po powrocie z wakacji, poszły w ruch nożyczki. Ścięłam sięgający pasa warkocz, zostawiając włosy do ramion. Kogo Wam ta fryzura przypomina?


W szkole zaczęły się kłopoty, profesorka od biologii ciągle się mnie czepiała że nieporządnie wyglądam, bo mi się te warkoczyki rozplatały.
Niestety początek nauki był żałosny. Na skutek rodzinnej tragedii (z przerażeniem patrzyłam na płaczącego tatę) zamieszkał u nas kuzyn, mój rówieśnik. Rozpieszczony chłopak, wychowany w dostatku, trafił do domu, w którym się nie przelewało. Jakoś nam nie było po drodze do nauki. Były wyjścia z kolegami, zaległości się piętrzyły, skończyło się tak, że na 1 okres ( były 4 ) ja miałam 3 pały, on 5. Tata dostał szału, wymyślał nam przez godzinę (wolałabym lanie), przykręcił śrubę, pilnował, kontrolował. Żal mi było mamy, bałam się następnego "kazania" , poprawiłam się na półrocze. Kuzynowi zostały 2 oceny do poprawy.
W połowie następnego półrocza, kuzyn wrócił do swojego ojca, znów zostałam sama. Ale łatka słabej uczennicy została. Polonistka doceniła mnie dopiero rok przed maturą. Zawsze mi dawała niższą ocenę, bo miałam pałę, kiedyś tam... Miała nieładne przezwisko i adekwatny do niego sposób bycia. Bezbarwna i nudna, prawie się nie uśmiechała, miała zwyczaj, którego nie znosiłyśmy. Nie wywoływała do tablicy, tylko stawała tuż przy delikwentce, wpatrując się w nią zimnym wzrokiem. To było okropne. Ale czytanego pod ławką Sartre'a  nie zauważyła.
Matematyk młody, prawie przystojny (kochało się w nim pół klasy), docenił moje dobre chęci i całkowity brak matematycznych uzdolnień. Lubiłam geometrię przestrzenną i równania (te łatwe), potrafiłam wykuć dowód twierdzenia, trójczynę zawsze wpisał. Chyba go bawiły cielęce spojrzenia nastolatek, bo zbyt srogi nie był. Kiedyś na 1 kwietnia chciałyśmy zrobić mu kawał. Na przerwie obróciłyśmy ławki tyłem do katedry (tak, tak, biurko nauczyciela stało na podwyższeniu), biurko do ściany i czekałyśmy co będzie. Wpadł do klasy, ogarnął jednym spojrzeniem sytuację i powiedział: za pięć minut klasówka, idę po zeszyty. I wyszedł. Klasa była uporządkowana w 3 minuty. Wrócił, bez zeszytów, uśmiechnięty, pytając wesoło: no i kto kogo nabrał?
W ubiegłym roku byłam na zjeździe z okazji xx-lecia matury. Przyjechał na spotkanie, w sali tej samej, tylko już biurko inne. Dalej wesoły, chociaż już siwy i nie taki żwawy. Zdjęcie robione pod światło, dlatego niewyraźne.


Do bardziej wyrozumiałych i lubianych nauczycieli mówiło się "pani/e psorze."
cdn

12 komentarzy:

  1. Cudne są Twoje wspomnienia Ewuś! Ja chyba byłam nudna i bylejaka w podstawówce... Nie było żartów, tylko lęk przed każdą lekcją... Tylko matmę lubiłam...
    Potem w średniej już inaczej. Nabrałam pewności siebie (o ile w moim wypadku tak to można nazwać)...
    A WF był zawsze koszmarem!!!!!!!!!!!! :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. We wspomnieniach to jakoś inaczej wygląda. A pewności siebie to ja do dzisiaj nie mam...

    OdpowiedzUsuń
  3. niewinny czarodziej na wsi27 stycznia 2014 22:26

    Uwielbiam pożółkłe zdjęcie i Twoje wspomnienia. To dziwne, ale są mi bliskie. Niemal rodzinne :-)
    W pałach na okres byłem lepszy, nawet Twego kuzyna przybiłem o jedną :-)
    Trudne zadanie z tą fryzurą. BB ?

    OdpowiedzUsuń
  4. O nie BB. To rodzima postać. Ale może lepiej nie drąż tematu. Pożółkłych zdjęć mam całe mnóstwo.

    OdpowiedzUsuń
  5. niewinny czarodziej na wsi28 stycznia 2014 09:45

    Nie drążę :-) Wiem ! Karin Stanek !!!!
    Tak?

    OdpowiedzUsuń
  6. Bingo! Nie chcę wiedzieć jak się domyśliłeś.

    OdpowiedzUsuń
  7. niewinny czarodziej na wsi28 stycznia 2014 09:59

    Ha !
    :-)
    Warkoczki i ta grzywka ! :-)

    OdpowiedzUsuń
  8. Takie wspomnieniowe spojrzenie z dystansu potrafi czasem odkryć różne rzeczy. :)
    I dziwne, jakie rzeczy się pamięta. :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie. Przyjaciółka pamiętała z kolei rzeczy, które mnie umknęły. Zawsze to subiektywne spojrzenie.

      Usuń
  9. Szkoły wspominać nie lubie, choć nauczyciele mnie faworyzowali, nie wiedzieć czemu, chyba ich rozsmieszałam. Przede wszystkim miałam im za złe, ze kazali się uczyć i ośmielali odpytywac, gady!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taka ich dola. Niektórzy robili to z prawdziwą satysfakcją, wynikającą z dręczenia małolata. A jednak mimo niepowodzeń, jakiejś specjalnej traumy nie pamiętam.

      Usuń
  10. Podniosłaś mnie an duchu... Bo ja cały czas martwię się Starszą... Ale na Twoim przykładzie okazuje się, że nawet z pałą można wyjść na Ludzi... :-)

    OdpowiedzUsuń