Pisałam już nieraz, że za mojego dzieciństwa celebrowany był własnie Mikołaj, ten z 6 grudnia, w biskupich szatach i z pastorałem. Czekałam w napięciu, bo list zabrał, nawet ślady na śniegu zostawił, ale bywało że się nie doczekałam i przychodził dopiero w nocy.
Czasem jednak był, tylko głos miał dziwnie wysoki i słyszałam jak tata mówił, że Mikołaj ma głos cioci Zosi. I to był ostatni raz, już w następnym roku piękna bajka się rozwiała i wiedziałam jak to naprawdę jest.
Niemniej tradycję przeniosłam w moje dorosłe życie i córek, nie pamiętam kiedy pojawiła się Gwiazdka, chyba dopiero z wnukami. W tym roku po raz pierwszy prezenty będą dopiero pod choinkę. Dziwnie łatwo się z tym pogodziłam, aczkolwiek z tyłu głowy plącze się myśl czy moje dzieci nie będą troszkę zawiedzione. Bo małe wnuczki prezenty dostaną, czekają przecież na Mikołaja.
Ponieważ trochę chandra mnie tłukła, poszłam sobie na spacer.
Pogoda piękna, smog umiarkowany, zawędrowałam aż na Rynek.
Kiermasz trwa, ludzi mrowie,
a Pan Piotr wyjątkowo sam siedział przy stoliku, skorzystałam bo jak dotąd takiego zdjęcia nie miałam.
Anioł ten sam co w zeszłym roku.
Ostatnie promienie słońca na Sukiennicach,
pod choinką można usiąść w sankach z kawą albo grzańcem.
Mikołaje tylko takie były. Zawsze wśród straganów chodził Mikołaj albo Aniołek z cukierkami, w tym roku nie widziałam.
Bombek (u nas się mówi bańki) na choinkę zatrzęsienie, mnie się spodobała ta.
Ten widok przypomniał mi, że obiadu nie jadłam, poszłam na przystanek,
a jak dojechałam na osiedle to słońce już zaszło.
Sprzątać mi się nie chciało, zrobiłam sobie gwiazdkę, dam wnuczce na choinkę.
No i fajny spacer 6 grudniowy, wypilabym kawe por tym drzewkiem, przysiadlabym sie do Pana Piotra, powiedzialabym mu, że ma ladny bukiecik róż, potem popatrzylabym na ksiezyc nad Sukiennicami...mikolaje piernikowe przypominaja mi te, ktore dostawalismy pod poduszke bedac dziecmi....a bombka rzeczywiscie bardzo ladna!
OdpowiedzUsuńdzisiaj bylo mroznie ale slonecznie...
Dobrze, że wyszłaś. My kazdego roku odżegnujemy się od prezentow, nastepnie wszystko bierze w łeb, więc i tym razem będą prezenty.
UsuńPo galerii handlowej chodzil,Mikolaj, ale w koszyczku mial jakies bony, czy karty rabatowe do sklepow.
Czyli czas na wizytę w Krakowie. Bo jeszcze tam sporo do oglądania, a kawę bym chętnie wypiła w Twoim towarzystwie.
UsuńZobaczymy jak to wyjdzie, bo u nas taki zwyczaj, że cała rodzina listy pisze i każdy sobie wybiera co mu po drodze. Bardzo to ułatwia zakupy, bo przynajmniej wiadomo, ze prezent nie będzie chybiony.
UsuńEwus! gdyby nie to, ze jestem juz na walizkach to ani chybi zrobilabym myk myk do Krakowa chocby na klika godzin pociagiem tam i z powrotem...A Ty moglabys do Warszawy, dzisiaj inauguracja swiatecznej iluminacji warszawskiej. Ale sie pakuje..i mam juz reisefieber.
UsuńAle w styczniu moze zajrzysz do stolicy..Co?
Zobaczymy co będzie w styczniu. Ty pewnie nad Atlantyk? Pięknego pobytu życzę.
UsuńTak, nad sztormowy Atlantyk! brrrr, przenikliwe zimno mnie czeka
UsuńRodzinne ciepełko zrównoważy braki pogodowe, a może nie będzie tak źle.
UsuńFajną gwiazdkę zrobiłaś.
OdpowiedzUsuńDziękuję.
UsuńW moich stronach prezenty dostawalo sie na gwiazdke, ale przynosil je Mikolaj, nie wiedziec czemu. Nie pamietam, ale ja chyba nigdy nie wierzylam w Mikolaja, od poczatku wiedzialam, ze to sciema i ktos przebrany. Nie dostawalam duzo zabawek, wiecej rzeczy "praktycznych". Moim corkom tez nie kupowalam nadmiaru zabawek, raczej przedmioty edukacyjne i ciuchy. Kiedy teraz widze, co dostaja moje wnuki i ile to kosztuje, przy czym pobawia sie troche i nudza - to moge tylko pokrecic glowa z dezaprobata.
OdpowiedzUsuńFajnie ze udal Ci sie spacer, u nas pada od rana i taka pogode zapowiadaja na caly weekend, czyli czeka mnie siedzenie w domu.
Jak byłam dzieckiem, to się cieszyłam z byle czego. W domu się nie przelewało, więc często było to coś praktycznego, albo coś wymarzonego, pamiętam że chciałam pierścionek z serduszkiem i kiedyś go dostałam. Moje wnuczki też mają zbyt dużo zabawek i zupełnie ich nie szanują.
OdpowiedzUsuńFajna gwiazdka i ładny spacer :)
OdpowiedzUsuńŁadne te piernikowe Mikołaje. Takie jak z mojego dzieciństwa, kiedy Mikołaj był Święty i miał mitrę na głowie. We Wro nie widziałam takich biskupich wyobrażeń Mikołaja. U nas Mikołaj wygląda jak przerośnięty krasnolud nadużywający napojów wyskokowych, czyli ten grubas z cukrzycą, nadciśnieniem i niedokrwienną chorobą serca z reklamy coca-coli.
Też ten grubas mi nie odpowiada, bo mój Mikołaj z dzieciństwa był taki jak na zdjęciu.
UsuńDziadek w czerwonym kubraku jeszcze mi się kojarzy z Dziadkiem Mrozem, który przychodził w Nowy Rok, taka rosyjska tradycja.
:) Też mam takie zdjęcia z przedszkola i zabaw dla dzieci u mamy w pracy. I to był Mikołaj biskup w ornacie, z mitrą i pastorałem. Dziadka Mroza próbowano nam jakoś w szkole zaszczepić, ale z przyczyn oczywistych się nie udało. Mikołaj przychodził 6 grudnia, potem było wolne na Święta i prezenty pod choinką zostawiały aniołki, a potem się wracało do szkoły po Nowym Roku i już nie bardzo było gdzie Dziadka Mroza wcisnąć. Dziwi mnie jednak, że tak łatwo przeszła nazwa mikołajki, od której mi ciągle cierpnie skóra. To była połowa lat '80 gdy zamiast dnia św. Mikołaja w kalendarzu pojawiły się te dziwaczne mikołajki. U mnie w domu nie przeszło.
UsuńA pamiętasz takie pierniki, w kształcie biskupa Mikołaja, ale nie lukrowane tylko na wierzchu był obrazek z papieru? Takie pamiętam z paczek mikołajowych. Muszę takiego Mikołaja sobie poszukać na jarmarkach.
Pamiętam te mikołaje piernikowe. Moje wczesne dzieciństwo to lata stalinowskie i na imprezach w pracy Taty był właśnie Dziadek Mróz noworoczny, stąd to skojarzenie. Ciocia z kolei pracowała w LP i tam było przedstawienie dla dzieci, na którym był DM w otoczeniu Śnieżynek. Ach, jak mi się one podobały w tiulowych spódniczkach i błyszczącymi gwiazdkami na czole.
UsuńZ racji imienia prezent pod choinkę dostawałam ale był imieninowy a nie od aniołka.
Mnie tam czerwony krasnoludowy strój zupełnie nie przeszkadza, a o wiele łatwiej taki zrobić niż biskupi :) Jak mój tato robił za św. Mikołaja w kościele to miał oczywiście strój biskupi, bratanek przejął rolę po dziadku i on też miał strój biskupi. Ja zaś robiłam za Mikołaja w stroju krasnegoludka ;)
OdpowiedzUsuńU nas też było dzisiaj tak słonecznie i też nie strzymałam i urwałam się z doma, na kiermasz świąteczny, porobiłam trochę zdjęć ale pokażę w poście świątecznym.
Ewo śliczna ta dziewczynka w marynarskim mundurku :)
Dzięki Marija, ta dziewczynka chodziła wtedy do pierwszej klasy i zaraz potem usłużne koleżanki ją uświadomiły.
UsuńCzekam na kiermaszowe zdjęcia, dobrze, że Ci się udało urwać.
"Mikołaje tylko takie były." Aż takie Ewo. Bo tylko takie są prawdziwe.
OdpowiedzUsuńWszystko się zmienia, dla mnie zawsze tylko te prawdziwe.
UsuńU nas prezenty pod choinkę przynosi Gwiazdor, ale też próbuje się wszczepić tego Mikołaja na siłę, oj próbuje, bo wszystko ma być równe i na jedno kopyto, a nie jakieś regionalizmy.
OdpowiedzUsuńMikołaj jest 6.12, u mnie w domu trzeba było wyczyścić buty, zostawić obok łóżka, albo pod drzwiami pokoju i w nocy przynosił jakieś drobiazgi.
Na spacery chodzić trzeba, bo inaczej człowiek źle sie czuje - wiem to po sobie. Ostatnio do pracy chodzę pieszo, bo Chłop mi samochód zabiera ;)on ma do swojej jakieś 15 km, a ja 1,5 :)
Regionalizmy są fajne, choćby potrawy wigilijne, pamiętam jak ciocia wprowadziła kutię, której wcześniej nie było, tylko kluski z makiem.
OdpowiedzUsuńTeż się źle czuję jak mniej chodzę, ale czasem lepiej nie wychodzić na dłużej i nie wdychać paskudztwa.
Nastrój...nastrój. Jest wiele wspólnego w tych wzajemnych wspomnieniach. I to tworzy tradycję i tę niewidzialną więź międzypokoleniową. Największa chwała tym co to umieją wydobyć i pokazać. Brawo, Ewo.z
OdpowiedzUsuńOj, fajny ten spacer byl. No bo nie gnalas jak szalona w poszukiwaniu czegos dla kogos, tylko przy okazji jakby. Tez bym przysiadla i popatrzyla. na swiat na ludzi - to moje ulubione zajecie - usiasc niezauwazenie i gapic sie jak ludzie ida, czy patrza na innych ludzi (umiejetnosc zanikajaca zupelie....), jak rozmawiaja, jak sie smieja, jak swiatlo rzuca cienie i jak sie robic ciemniej, ciemniej, coraz bardziej anonimowo...Jaka sliczna gwiazda! Coreczka i ja tez bedziemy probowac robic rozne gwiazdy...ciekawe, co nam wyjdzie ;) i jaka ladna bombka! Mikolaj u nas byl obchodzony jakby z obowiazku, nie bylo kasy na takie rozne zupelnie niepotrzebne drobiazgi, a i tak czlowiek obrosl w drobne dobra...Juz od dawna mowie obdarowanym - jak przeczytasz, nakarmisz oko - podaj dalej, ja naprawde nie uwazam, ze to grzech i przestepstwo. Nie tylko ksiazki, ktore daje, chce zbey ktos nastepny przeczytal, i nastepny, ale i rozne ozdoby - niech ciesza nastepne oko! Ale jeszcze malo ktos to rozumie ;)
OdpowiedzUsuńGrazynko - baw sie dobrze! wichur czy nie wichur, pieknie tam przeciez i towarzystwo dobre :)
Fajnie by się siedziało z Tobą. Piękny zwyczaj takie przekazywanie, ale właśnie o to rozumienie chodzi. Co poniektóry by się obraził, że używane dostaje.
UsuńNie znaja sie!! Moze wybralabys sie pod stolice psoiedziec przy kafffce/herbatce? Daj sie skusic wiosna, jak bedzie zielono i cieplo :)
UsuńOj chętnie bym się wybrała, bardzo kusząca propozycja, dziękuję. Pożyjemy zobaczymy.
UsuńZewsząd słyszę " magia świąt". Dużo w tym prawdy. Osobiście tą magię widzę na Twoim pierwszym zdjęciu. Duże prawdopodobieństwo w niej jest dlatego ,że chyba wszyscy przenoszą się wtedy ze swoimi wspomnieniami do krainy swojego dzieciństwa. Jako / chyba / dziesięciolatka sama odbyłam 2 km wędrówkę do leśnictwa po choinkę . Ciągnęłam ją za sobą z wielkim trudem , ale kocham to drzewko po dzisiejszy dzień. Ten czas zawsze będzie dla mnie radosny W....
OdpowiedzUsuńZ przykrością muszę stwierdzić, że mnie ta magia ostatnio umyka. Zbyt dużo hałasu, zbyt wcześnie, no i śniegu brak.
UsuńJa jakoś wcześnie przestałam wierzyć w Mikołaja. Nawet nie wiem czy w ogóle wierzyłam. A do jego stroju, gdy byłam dzieckiem, to nie przywiązywałam wagi. Dla mnie po prostu było wielkim stresem wyjście na środek sali i pójście po paczkę. Najlepiej jak trafiłam na takiego łagodnego, co się nie czepiał i nie kazał wierszyka mówić.:)))
OdpowiedzUsuńOsobiście mi ten w czerwonym kubraczku nie przeszkadza. Niektóre to nawet takie fajne misie są, do przytulenia...:))) Ekhm... znaczy tego... chciałam napisać, że ta bombka jest przepiękna.:)))
Jedno zdjęcie, to z księżycem, skojarzyło mi się zupełnie nieświątecznie:
"i jeszcze strażak wszedł na solo, ten z Mariackiej Wieży.
Jego trąbka, jak księżyc, biegnie nad topolą, nigdzie się jej nie spieszy."
Bombka faktycznie bardzo ładna, przytulenia do czerwonego kubraczka nie miałam okazji wypróbować, bo jak sie rozpanoszył to już duża byłam i matka dzieciom.
UsuńZdjęcie z księżycem ślicznie Ci się skojarzyło.
:) u nas do dziś jest Mikołaj 6 grudnia:) Na święta nie ma zwyczaju upychania niczego pod choinkę
OdpowiedzUsuńMyślałam, że tylko moja rodzinka taka anachroniczna, cieszy mnie że tradycja jednak przetrwała u młodych też.
UsuńOj,,, ja już nie młoda :) pół wieku to nie przelewki
UsuńZawsze Mikołaj przychodził w nocy z 5/6 grudnia, kładł paczki na oknie i te paczki wpadały do pokoju. Pod choinkę prezentów się nie dawało. Odkąd Mamy nie ma, Wigilię spędzamy u siostry i dajemy sobie drobne upominki, ot tak symboliczne.
OdpowiedzUsuńOglądając zdjęcia Twojego miasta, buzia mi się uśmiechnęła, bo przecież niedawno byłam na Rynku w Krakowie. Do pana Piotrusia chętnie bym się przytuliła, nigdy nie byłam w "Piwnicy pod Baranami".
Prezent świąteczno-imieninowy, to tak jak ja, urodzinowo-imieninowy, stratne jesteśmy obie hahaha.
PS. U nas na bombki, też mówi się bańki.
Tak chaotycznie to wszystko napisałam ♥.
Bo my Aniu z Galicji, u nas się mówiło jeszcze drzewko a nie choinka, Mikołaj często przychodził w nocy.
UsuńWychodzisz na pole, czy na dwór?
Jednak u mnie choinka była z bańkami, a wychodzę na pole. U mnie wiele nazewnictwa było po lwowsku np. makohon, czyli pałka do ucierania w makutrze. O matko, jak mi wszystko uciekło z pamięci teraz. Uwielbiałam słuchać, jak Mama opowiadała. Gwarą lwowską typu "batiar" nie mówiła.
UsuńFajne takie wspomnienia, a do dzisiaj żałuję, że w młodości to się nie zawsze uważnie słuchało opowieści wujków i cioć czy dziadków. A trzeba było spisać i jeszcze podpisać zdjęcia w albumach. Teraz nie wiem kto zacz, a zapytać już nie ma kogo.
UsuńEwuniu, jak zawsze ciekawie u Ciebie i jak zwykle w biegu. A tematów moc. Mnie też podoba się wybrana przez Ciebie bańka i wychodzę na pole. Oczywiście w języku mówionym, nie napiszę bańka, czy idę na pole; za to cieszę się, że inne regiony nie znają świątecznej chałki do karpia. Przepyszna. Zdjęcia rewelacyjne, masz talent.
OdpowiedzUsuńSerdeczności zasyłam