Wczoraj nadaremnie szukałam torebki na prezent bez napisu, bo mnie wkurza Merry Christmas jakby w polskim sklepie nie można było sprzedawać torebki z napisem Wesołych Świąt. Dzisiaj znalazłam, czyli można.
Czy też tak macie, że Was wkurza jak stojąca z tyłu osoba w kolejce przy kasie trąca wózkiem lub koszykiem? No przecież nie wejdę komuś na plecy, ani nie będzie szybciej. Przypomniało mi się jak to w czasach słusznie minionych stałam w długaśnej kolejce po mięso. Baba za mną niemal kładła mi się na plecach, nie pomogło odsuwanie, wreszcie wkurzona przez jakiś czas nie posuwałam się do przodu. Powstała luka, a jak się zwiększyła, zrobiłam wielki krok i baba straciła oparcie. Przyklęła, ale więcej się nie opierała.
W każdym razie przeszła mi ochota na narzekanie, odpoczywam sobie, chociaż lista rzeczy do zrobienia nadal szczerzy zęby.
Teraz się zastanawiam, co zaserwować, chyba jednak odkurzę kimona dziecięce, będzie kolorowo.
Były kimona dla chłopców i dziewczynek, codzienne i od święta,
niestety gdzieś posiałam opis, a na wystawie byłam dawno.
Te były dla chłopców, haftowane w sceny z przygód bohaterów legend i opowieści.
Dla maluszków.
Kapturki-czapeczki, niestety za szyba i źle widać.
Zawsze mnie zachwycają misterne hafty i wzory tkanin na kimona. Bywają niezwykle oszczędne i delikatne, ale też na bogato. Wolę te pierwsze.
Przed chwilą sprawdziłam, że jest teraz wystawa mieczy, to może następnym razem będzie na ostro.
- Co sie pani pcha na chama?
OdpowiedzUsuń- Oj, przepraszam, nie wiedzialam, z kim mam okolicznosc.
Slynne kolejkowe dialogi, to jeden z delikatniejszych, bo bywalo tez gorzej, a kolejki nalezaly do codziennosci. Zawsze dwie, normalna i dla uprzywilejowanych.
Ogladajac kimona, przypomnialam sobie zydowski dowcip. Zebrak uliczny, przechodzac obok synagogi, natknal sie na chrzciny (czy jak to tam sie u nich nazywa) dziecka miliardera. Stanal i cmoka:
- Taki maly, a juz Rotshild!
Tak i ja polece, takie male, a juz Japonczyki. :)))
Zdjęć małych Japończyków w kimonach było trochę. Obejrzałam tych kimon sporo, strój do wygodnych na pewno nie należał.
UsuńPantera - ja znam dowcip (w radio slyszalam, mowiony przez mojego ukochanego rabina (!!) - Lionel Blue. Byl naprawde niezwyklym czlowiekiem. I to bylo wlasnie o Rotchildzie. Umarl. Jest pogrzeb wielki,. I stoi jakas babina i strasznie placze i glosno i zalosnie. No to ktos podchodzi, bo nikt nie wie, co ona zacz. I pyta - pani tak placze=, bo znala pai umarlego? Babina - nie, placze, ze go nie znalam.
UsuńEwa - piekne rzeczy pokazujesz, oj piekne. Nawet bez kaluzy!
Tych dowcipów było chyba sporo.
UsuńPrzypomniało mi się przekleństwo żydowskie: "Obyś miał parch na głowie i ręce za krótkie"
Oj! Zapomniałam o kałuży dla Ciebie, przepraszam.
Bardzo mi sie podoba toz parchem. A ten moj ukochany rabin na szczescie napisal pare ksiazeczek, do ktorych wracam, jak mam szanse. Przez wiele lat byl w radio, rano - pare minut monologu - Thought for the day. Dzialal na rzecz pojednania/komunikacji wyznan/religii. Byl bardzo lagodnym czlowiekiem z ogromnym poczuciem humoru.
UsuńWierze, ze sie poprawisz ;). Z tymi kaluzami ;)
Postaram się :-))
UsuńEwa...przylatuj do Porto, pada juz 5 dzien, czyli od momentu kiedy dotknelam ziemi portugalskiej, wiesz ile tu kaluz! w zasadzie mamy jedna wielka kaluze!
UsuńKunsztowne te kimona, najbardziej podoba mi się to czerwone.
OdpowiedzUsuńHistoryczny ubiór niestety nie był wygodny zarówno dla dorosłych jak i dla dzieci, a stroje dla dzieci to były po prostu miniaturki tych dla dorosłych. I między innymi z tego względu zadowolona jestem, że żyję w czasach w których mam wybór, jeśli lubię to mogę się wysztyftować, a jak nie lubię być oddęta to latam ubrana na sportowo.
Dobrze Ewo, że złość Ci przeszła, ja znacznie lepiej znoszę życiowe upierdliwości rano, wieczorem wszystko wydaje mi się bardziej beznadziejne, a jeszcze ten krótki dzień...
Mam różnie, ale bywa, że chandra łapie mnie rano i trzyma do wieczora.
UsuńZapomniałam napisać, że do serii dołączyłam wrzucając świeżo naprawione kolczyki do kosza na śmieci. Na szczęście do suchych i niewiele ich było, więc udało się wygrzebać.
Marija, Tobie czerwone, a mnie zielone! Zielone z żurawiami i zielone z koniami ( chociaż podejrzewam, że to z koniami może być czarne. Chyba dość ciemno było w muzeum.
UsuńZłość niech idzie precz. Szkoda energii.
A jeżeli chodzi o napieranie z tyłu w kolejce, to też nie znoszę. I zdarza mi się robić dokładnie to co opisałaś. Tylko w moim przypadku jeszcze nikt nie upadł na kolana, czego bardzo żałuję.
Było ciemno, oświetlone tylko eksponaty i to od dołu.
UsuńNapisałam nieprecyzyjnie, baba nie padła na kolana tylko zaklęła i mocno się zachwiała. Nie pamiętam jakie dokładnie tło miały konie.
powinna pasc na kolana za to, ze nie dostala przez Ciebie torebka przez leb!!!
UsuńPowinna była baba paść i jeszcze czołem o glebę uderzyć. Bardziej pasowałoby do opowieści i byłby morał.
UsuńKiedyś jedna taka moja znajoma opowiedziała mi o metodzie na powiększanie balona.
Że niby należy sobie wyobrazić tę swoją otoczkę, której nikt nie powinien naruszyć, i spokojnie oddychając, starać się ją powiększyć. Według niej - działa - ludź to czuje i się nie pcha.
Według mnie - nie zawsze działa. Ale może to też zależy od mojego przekonania.
Więc może spróbuj. A może nie. :-D
Kimona piękne! Ale biedne te dzieci. Jak tu zjeść coś dobrego w takim odświętnym stroju? Zawsze jak jestem odświętnie ubrana i się bardzo staram, żeby się nie uciapać, to na bank będę miała jadłospis jak order na piersi :)
OdpowiedzUsuńWkurza. Wkurza narzucona anglosaska formuła świąt, a we Wrocławiu niemiecki klimat jarmarku - napisy na markizach i w zakątku dziecięcym niemieckojęzyczny podkład muzyczny bod bajkowość. Wkurza pchanie się w kolejce tych z tyłu i marudzenie tych z przodu. Np. stoimy w kolejce ze 20 minut, wszystko sobie można dokładnie obejrzeć, co leży w ladzie, a tu się zaczyna rytuał: pani mi pokaże to mięso. Kwadrans później dociekliwa klienta, po obejrzeniu pod światło wszystkich kawałków schabu, jakie sklep ma na stanie, stwierdza, że jednak karczek bardziej jej pasuje i się zaczyna cały proceder od początku. Lub widząc naszą panią Halinkę, wykładającą dopiero co przywiezione bochenki chleba, babsztyl zagaja czy aby chleb świeży. Byłam świadkiem, jak nie przerywając wykładania chlebusia na półki, pani Halinka ze stoickim spokojem i bez zmrużenia oka oznajmiała: wczorajszy. Mina babsztyla bezcenna :)
Ale rzuciłam się w wir sprzątania i jak rzadko kiedy to mnie... uspokaja :) Relaksujące okazało się również prasowanie. Włączam sobie jakiś fajny film na YT, prasuję i się autentycznie odprężam.
Przypomniałaś mi stosik prasowania, też mnie nie brzydzi prasowanie przy interesującym filmie.
UsuńTe, które oglądają mięsko, najczęściej biorą pierwszy kawałek. Czy to aby nie jest odreagowanie po czasach, kiedy brało się co było.
Odgruzowanie chałupy rzadko mnie uspokaja, natomiast efekty dają dużo satysfakcji. O ile skończę porządnie, a nie po łebkach :-)))
Psie - jaka anglosaska formula Swiat? o ktorej czesci mowisz? ciekawam.
UsuńMam wredny zwyczaj.... jak ktoś stoi za mną o trąca mnie wózkiem odwracam się i z szerokim uśmiechem na gębie mówię SZYBCIEJ NIE BĘDZIE - zazwyczaj działa . Patrząc na kimona zastanawiam się nad wygodą użytkowania
OdpowiedzUsuńKiedyś były gorsety i krynoliny, dzisiaj trudna do wyobrażenia niewygoda. Dzisiaj kimona noszą tylko od święta.
UsuńKolejek nie cierpię. Zawsze trafiam na kolejkę do... wc. Wiadomo: do damskiej toalety ma kilometr, do męskiej tak jakoś mniej i szybko znika. No a kiedyś trafiłam na fajne panie i uśmiałyśmy się porządnie. Panowie, którzy wychodzili z przybytku mieli dziwne miny, widząc takie rozbawione panie i słysząc wybuchy śmiechu.:)))
OdpowiedzUsuńKimona są przepiękne. Podziwiam precyzję wykonania.
Ostatnio buszując po YouTube trafiłam na ciekawe filmiki młodego człowieka, który przedstawia się jako Ignacy z Japonii. Przyjemnie się to ogląda, można się różnych rzeczy dowiedzieć.:)
Panowie mogą rządkiem i nie muszą wchodzić do kabinki to szybciej idzie.
UsuńCzytałam najpierw blog, potem książkę Polki, która została zoną Japończyka. Bardzo ciekawie opisywała swoje życie w prowincjonalnym japońskim mieście. Blog już nie istnieje chyba bo nie mogłam go znaleźć.
Grazynko - wiele lat temu bylismy w daczy w lecie i lalo. Lalo i lalo, a my do Warszawy turystycznie musielismy, wiec przykrotkie portki i kalosze. Oczywiscie ledwo dojechalismy, wyszlo slonce i bylo sucho i bardzo cieplo. a my z Coreczka w kaloszach...CHYBA na Placu Defilad albo jakos tak uznalysmy, ze jak nie pojdziemy na siku, to umrzemy na miejscu. I zobaczylysmy hitel. Pognalysmy takim krzywym galopkiem (sciskajac nogi) do hotelu, w biegu grzecznie pytam - dzien dobry, gdzie tu toa...nie dokonczylam, bo widzimy - od drzwi widac i blisko - wejscie otwarte z wewnetrznym jednym wejsciem na prawo, drugim na lewo, obie instynktownie wpadlysmy w lewo, pisuarow nie zauwazylysmy zupelnie w tym amoku. Wysikalysmy sie , zachwycone juz powoli , wzdychajac ze szczescia wychodzimy do glownego foyer a tam w recepcji na nas patrzyli ze szczekami na glebie iw kompletnym bezruchu...wyobraz sobie - nagle wpadaja dwie baby w kaloszach, choc jest slonecznie i cieplo. Maja dziki wzrok i rozwiany wlos, zakosami leca do wychodka i WYBIERAJA meski. Kurtyna.
UsuńKażda przygoda przez Ciebie opisana jest niezwykła. Zaraz pracuje wyobraźnia i widzę te kalosze i rozwiany włos....
Usuń:)))
UsuńOpakowana, napisz książkę, jestem pierwsza w kolejce. Męska toaleta. Poprawiłaś mi humor...
UsuńJa następna! Albo chociaż blog...uwielbiam jej opowieści, chociaż czasem dostaję zadyszki przy czytaniu :-)
UsuńCudne!:))) Chciałabym zobaczyć ich miny.:)))
UsuńSię zrewanżuję przygodą z jazdy PKS'em. Trasa długa, zatrzymywał się dodatkowo na stacjach benzynowych, w celu toaletowym. Noc, wylazłam z autokaru zaspana, popełzłam do wc. Odstałam swoje, bo był przybytek jednoosobowy. Wchodzę, a tam dwie wnęki: pierwsza z umywalką, druga z pisuarem i zamykana na drzwi kabina. I dość ciasno. Weszłam do kabiny, ale najpierw zerknęłam na pisuar i się rozchichotałam. Dno było wyłożone zieloną, plastikową siatką, na ściance była przyczepiona malutka bramka. Takie mini boisko piłkarskie.:))) Ubawiłam się. Zrobiłam swoje, wychodzę z kabiny... a tu jakiś pan właśnie... strzela gola.:))) Powstrzymałam chichot, spuściłam skromnie oczęta, przecisnęłam się za plecami zmieszanego mocno pana i umknęłam do autokaru.:)))
Świetna historia. Pan pewnie do bramki nie trafił, ale że nie było zamykane to się dziwię, bo na ogół drzwi wejściowe przy wspólnej ubikacji się zamyka.
UsuńCudne! czy pan jednak trafil bramke czy sie nie udalo przez Ciebie jako jedynego kibica?
UsuńBlogu nie bedzie, bo nie umiem pisac na zawolanie :(
KImonka calkiem ladne a nawet bardzo ladne, ja wszystkie ubiory zwiazane z folklorem narodow uwielbiam, a niech tam beda niewygodne ale jakie ladne!
OdpowiedzUsuńNajpiekniej, dla mnie, jak dotychaczas, wyglada ubiorowy folklor w Gwatemali, tam uzywaja go na codzien, dzieci i dorosli,kolorowo i recznie tkany na krosnach, mozna oszalec, ja szalalam z aparatem fotograficznym.
Nie daj sie chandrze ani kolejkowej napastliwosci.
JAki masz numer obuwia?
Zgadzam się, są ładne tradycyjne, ręcznie haftowane, z naturalnych włókien, też mi się podobają.
UsuńKiedyś nosiłam 37, teraz ze względu na wzgląd 38. Czy coś pisałam o butach?
Jezeli znajde obuwie bardzo portugalskie, takie na podeszwie ale gora robiona z dzianiny, super wygodne, niebrzydkie, to Ci kupie, tutaj panie, ktore maja problemy jezeli chodzi o wygodne obuwie, je nosza. Najwyzej bedziesz miala ladne paputki po domu. Jaki kolor?
UsuńTez strzyge uchem jak slysze "buty" hrehrehrher i ja jak Ty - Ewa - dokladnie taka sama numeracja...w sumie na dlugosc pewnie tez jestes dalej 37 ale na szerokosc - nie :/
UsuńMam problemy z szerokością. Kolor neutralny, czarny, granatowy, albo pochodne.
UsuńBardzo dziękuję za pamięć, te moje po kilku latach się rozpadły. Wzruszyłam się.
Opakowana, widziałam na Twoich nadobnych nóżkach takie z gumkami. Miałam, ale się okazały mało trwałe na moją eksploatację, a sklep zlikwidowali.
UsuńKtore z gumkami? szare? dokupilam jeszcze czarne i trzymaja sie kupy jak lalunia. Kupione w Deichmanie i sa na ebayu , ale na razie nie kupie, bo sie dranie nie niszcza. te moje, ale o roznych mowimy!
UsuńChyba o różnych, ale podobne były.
UsuńDzisiaj wpisy i refleksje bardzo różnorakie. Sam nie wiem który wątek najciekawszy. Z tego wszystkiego raczej "uderzę w kimono". Podziwiam i zazdroszczę weny wystawowej.z
OdpowiedzUsuń"Uderzenie w kimono" wobec powyższych rozterek jest najlepszym wyjściem.
Usuń