czwartek, 30 stycznia 2014

Finiszuję

Nie będzie to radosny koniec.
Jakoś się z dwój wyciągnęłam, ale orłem nie zostałam. Uczyłam się żeby nie podpaść, wolałam czytać książki. W ten sposób nie zarobiłam na zwolnienie z ustnej matury z j polskiego.
Na wiosnę, kiedy byłam w 10 klasie, tata się przeziębił. Nie chciało mu przejść, kaszlał i kaszlał, wreszcie po okresowym prześwietleniu płuc, alarm. Diagnozy dwie błędne i ta ostateczna, rak płuc z przerzutami.
Szpital, jeden, drugi, powroty coraz krótsze, wreszcie zwolnili go z pracy. Mama musiała się zatrudnić, (wcześniej dorabiała w domu), tatę wysłali do Krakowa.
Tymczasem w szkole gorąca atmosfera, zbliża się matura, a tu zima sroga, nawet na kilka dni zamknęli budę. Ogrzewały klasy piece kaflowe, bo budynek był stary. Zbliżała się też studniówka. W tych czasach studniówka była ostatnią szkolna zabawą, na której obowiązywały galowe stroje. Miałam paskudną białą bluzkę i granatową sukienkę. Ubłagałam wychowawczynię, żeby mi pozwoliła  iść w niej na studniówkę.
Tymczasem, kilka dni wcześniej, ojciec wrócił ze szpitala w Krakowie. Wcześniej niż było zaplanowane. Ucieszyłam się, nie wiedząc że był to wyrok - nie chcieli już dalej leczyć. Wtedy chemia robiła więcej szkód  niż pomocy.
Na studniówkę poszłam, przed wyjściem mama zrobiła nam zdjęcie. To moje ostatnie z ojcem.
Jest bardzo złej jakości ale nie mam innego.


Niedługo potem tata znów poszedł do szpitala i już z niego nie wrócił. Nie wpuszczali mnie do niego, dopiero na tydzień przed śmiercią. Początkowo mnie nie poznał (morfina), potem chwilę porozmawiał i zasnął.
Zmarł w Wielki Tydzień, w poniedziałek, w Wielki Piątek był pogrzeb.
Tymczasem uczyć się trzeba było, matura coraz bliżej. Zmieniłam trasę powrotu ze szkoły, po lekcjach biegłam na cmentarz.
Uczyłyśmy się wspólnie, przyjaciółki mnie wspierały, noce zarywało się często. 
Matura wyglądała wtedy zupełnie inaczej. żeby być zwolnionym z ustnego polskiego albo matmy trzeba było mieć piątkę na koniec roku w 10 klasie, pięć na półrocze i napisać na pięć. Pozostałe przedmioty zdawało się w jeden dzień. Od rana do południa, pięć przedmiotów, potem narada komisji i werdykt: zdałaś albo nie. Zwolnienie mi nie groziło, polski pisałam na wolny temat, matmę napisałam, a nasz psor podtrzymywał na duchu, zaglądając przez ramię i szepcząc: dobrze.
Potem 2 tygodnie czekania i termin ustnej. Byłam pod koniec, mogłam się douczyć. Dziewczyny, które zdały przychodziły kibicować. Czekało się w jednej sali, potem przychodził nauczyciel i wołał przed oblicze komisji. I tak po kolei  przedmiotami. Nam się przytrafił dodatkowy stres w postaci "czynnika społecznego", czyli kogoś z Kuratorium. Po co taki siedział, nie wiadomo, bo nie pytał. W ten sposób w pewien czerwcowy dzień zdałam maturę. Zaraz zadzwoniłam do mamy i poszłam do kina.
Po maturze był bal. Pierwszy "dorosły", bez ograniczeń w stroju i makijażu. Ze względu na żałobę, nie byłam na nim, odprowadziłam koleżanki.
No a potem nie dostałam się a studia, trzeba było się gdzieś zaczepić, bo warunkiem otrzymania renty po ojcu było uczenie się. Wylądowałam w szkole pomaturalnej, która okazała się prawdziwą szkołą życia.
I tak musiałam dorosnąć nie tylko na papierze.


14 komentarzy:

  1. niewinny czarodziej na wsi30 stycznia 2014 20:47

    Wzruszony , dziękuję. To zaszczyt dla mnie móc czytać ten wpis,

    OdpowiedzUsuń
  2. Po prostu życie. Dziękuję za wzruszenie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Kurczę... Ale Ty to piszesz... No zabierasz po prostu w tamte dni i ja teraz mam mokre oczy... I biurko... I brak mi słów...

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję Magdaleno za łzy. Ten wpis należał się Tacie.
    Tymczasem dam Wam trochę odpocząć. Uśmiechnij się.

    OdpowiedzUsuń
  5. Im dłużej żyję na świecie tym bardziej się wzruszam. Dałaś mi poznać cząstkę swojego życia, prostymi słowami opisałaś to, co najbardziej musiało Cię boleć. Moja Bohaterko! Dziękuję.:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bohaterstwa to nie było żadnego. Wtedy tata był ważną osobą w moim życiu. Później wiele spraw zobaczyłam inaczej.

      Usuń
  6. O jakim Ty odpoczynku piszesz? Nie czuję się wcale zmęczona, wręcz przeciwnie.:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odpoczynek od wspomnień. Trochę sama muszę odetchnąć, bo się poczułam okropnie stara.

      Usuń
    2. Stara? Ty nigdy nie będziesz stara, bo jak mój dziadek mawiał, stary to jest koń.;)

      Usuń
  7. Szkapa była... nasza. :)
    Od wspomnień lat nie przybywa. A poza tym wspomnienia są teraz modne, więc jesteś na czasie, trendy czy jak tam się to nazywa. :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Może i modne, ale tak się czułam jakby mi przybyło. Teraz powspominamy u Czarodzieja, a potem się zobaczy.
    Z szkapą mi nie wyszło, ale tekst też ma swoje lata, to się skojarzyło.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ewuś, teraz już mogę bez emocji pisać..., ale po pierwszym czytaniu...

    Dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie przypuszczałam, że aż tak...

    OdpowiedzUsuń