piątek, 17 stycznia 2014

Powspominam sobie...

Dostałam wczoraj od koleżanki zdjęcia jak to dawniej dzieciarnia się bawiła. Przypomniałam sobie szkolne lata, te najwcześniejsze.

Edukację zaczęłam przepisowo w wieku lat siedmiu, w niedużym galicyjskim mieście. Budynek szkoły był okazały, klasy duże, ogród, dziedziniec i nie miałam zbyt daleko.
To obecny widok budynku.


Budynek był podzielony na dwie szkoły, męską i żeńską, chłopcy zajmowali drugie piętro i mieli wejście od tyłu budynku, gdzie jeszcze było boisko sportowe.
Czasy były nieciekawe, dzieciaki na ogół biedne. Klasy opalane piecami, ławki stare, podłogi drewniane, zakonserwowane jakąś czarną mazią. Tablica na trójnogu podobnym do sztalug, z tyłu długi wieszak na płaszcze, szatni nie było.
Natomiast ludzie, którzy podjęli się wtłoczenia w dziecinne głowy wiedzy, godni wspomnienia.
 Dyrektorka szkoły, osoba dostojna, niedostępna, która czasami zjawiała się w drzwiach klasy, wkraczała dumnie, zajmowała miejsce za nauczycielskim biurkiem i robiła nam dyktando.
Bałyśmy się jej okropnie, zwłaszcza przez pierwsze lata.
Wychowawczyni. Prowadziła to swoje stado przez siedem lat. Pierwsze cztery, była Panią od wszystkiego, później uczyła nas j. polskiego. Łagodna, dobra ale konsekwentna i wymagająca. Jej konikiem była gramatyka.  Nie było mowy, żeby najbardziej zakuta głowa nie opanowała deklinacji i koniugacji, wszelkich niuansów składni. Nie raz człowiek miał dosyć, ale trzeba przyznać, żadna z nas nie miała problemów z gramatyką w szkole średniej.
Matematyka. Królowa nauk według niektórych, dla mnie zmora od najwcześniejszych lat szkolnych. Tępa byłam pod tym względem, nie ma co ukrywać. W klasie piątej zaczęła nas uczyć matematyki nowa Pani.
Oryginał co się zowie. Namiętna palaczka, zdarzało się jej zapalić na lekcji. Miała chyba paradontozę, bo kiedy mówiła, ruszały się jej pożółkłe od nikotyny zęby. Nie pamiętała naszych nazwisk i imion, do tablicy wołała: "ty, w tym zielonym sweterze, chodź tutaj!" i pokazywała palcem delikwentkę.
Historia. Tej nauczycielki nie lubiłyśmy.Złośliwa garbuska, często krzyczała, nie prowadziła interesująco lekcji. Miałam przechlapane, bo kiedyś, pędząc po korytarzu goniona przez koleżankę, nie zauważyłam jej, a że niska była, wyrżnęłam ją głową w brzuch. Afera była, mamę do szkoły wzywali, musiałam przepraszać na forum klasy.
Geografia i wf. Uczyła nas jedna osoba. Zawdzięczam jej to, że ruch wirowy i obrotowy Ziemi nie stanowił  problemu, (oprócz stref czasowych), określenie stopnia długości i szerokości geograficznej też. 
Wymagała znajomości mapy, obrywało się pałę za określenie "na górze, czy na dole", miał być kierunek. Wszelkie rzeki, morza, wyspy, półwyspy, góry, stolice, należało wyrecytować plecami do mapy, potem je pokazać. Zabierała nas na wycieczki, pokazywała zakamarki miasta, okolice. Była nerwowa, chyba chorowała na tarczycę, bo miała wole i wytrzeszcz gałek ocznych przez co sprawiała niesamowite wrażenie .
Wf pominę milczeniem, jako jedną z najmniejszych w klasie, wszelki sprzęt napawał mnie przerażeniem. Tylko biegałam szybko. 
Inni nauczyciele już tak się nie odcisnęli w pamięci. Jeszcze Katecheta, który niesfornej gadule potrafił przyłożyć klapsa i postawić do kąta za tablicą. Poza tym kochany, zapraszał nas do siebie na podwieczorki, jeździł na wycieczki. Obiecał mi, ze jak będę wychodziła za mąż udzieli mi ślubu i słowa dotrzymał.

Na zakończenie ciekawostka. Następne cztery lata spędziłam w liceum na drugim końcu miasta.


W 2003 roku to Liceum przeniosło się do odnowionego budynku  mojej dawnej podstawówki. Historia zatoczyła koło. 



13 komentarzy:

  1. Oj..., taki Katecheta to by miał dzisiaj przechlapane!!!

    A ja... mam niedosyt!!!!!!!!!! Jeszcze!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Liceum? Czy inne przygody? No nie wiem....w sumie to mam zwykłe życie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Mówiłaś, że będzie tak dużo..., a tu zaledwie dwa zdania...

    OdpowiedzUsuń
  4. Wydaje mi się że jest ich sporo.

    OdpowiedzUsuń
  5. Uwielbiam wspomnienia.:) Proszę o jeszcze.:)

    OdpowiedzUsuń
  6. No widzisz?!?!?! Nie tylko ja jestem łakoma!!! :-)

    OdpowiedzUsuń
  7. niewinny czarodziej na wsi18 stycznia 2014 19:55

    To ja powiem tak : obie macie wspólną cechę - zjadacie komentarze. Jak się nie jest pierwszym, to się jest, ale bez szans.
    No to teraz ja:
    też mam mało,
    też chcę więcej
    też tak myślę o katechecie,
    też uwielbiam wspomnienia
    też proszę pisz jeszcze
    też cd edukacji, a najlepiej cd - WSZYSTKIEGO ! :-)
    Proszę !!!

    OdpowiedzUsuń
  8. Wszystkiego Waszmość Pan nie dostaniesz. Póki co muszę ochłonąć bo myślałam, że zgubiłam aparat. Ale jest!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. niewinny czarodziej na wsi19 stycznia 2014 11:14

      Już pędzę na ciąg dalszy ! :-)

      Usuń
  9. Martwiłaś się, a tak ciekawie piszesz. Fajnie tu zajrzec, pzdr ce

    OdpowiedzUsuń
  10. Ania z Siedliska22 stycznia 2014 11:55

    Dobre wspomnienia...

    OdpowiedzUsuń