niedziela, 17 czerwca 2018

Skutki braku dostępu do rozkładu jazdy MPK

Wybiórczy brak dostępu do internetu ma przedziwne skutki. Zaplanowałam sobie spacer w odległych regionach miasta, gdzie trzeba dojechać tramwajem, ale sprawdzić kiedy odjeżdża już nie mogłam, w sobotę przerwy między kursami są spore. Na przystanku potrzebnego tramwaju nie było, stał w całkiem innym kierunku, moment i już w nim siedziałam. Mam w tamtych rejonach bliską koleżankę, z którą się nie widziałam od przeszło roku, postanowiłam ja odwiedzić.
Kawal drogi się jedzie, bo była to kiedyś odrębna miejscowość, stacja Płaszów, ostatnia przed Krakowem Głównym, kiedyś tramwaj dojeżdżał tylko tam. Teraz to dzielnica miasta, tyle że odległa.
Przypomniałam sobie że tramwaj nie dojeżdża do potrzebnego mi osiedla, wysiadłam zanim skręcił i wydawało mi się że to już blisko. Ponieważ hałas przy głównej ulicy był nie do zniesienia, skręciłam i wydawało mi się że dojdę bez problemu. No cóż, moja orientacja w  nieznanym terenie całkiem zawiodła, ale za to nabiłam na licznik ponad 8 kilometrów i zobaczyłam to i owo.


Ten budynek miał ciekawą bryłę, ale od frontu było pod światło,


uliczką między domami dotarłam do linii kolejowej, piach i kurz, jakieś roboty, zawróciłam.


Na tyłach domów stare, zarośnięte tory, nie wiem skąd, dokąd kiedyś prowadziły.



Wśród banalnej, nowszej zabudowy trafiają się ładniejsze stare, czasem mocno zaniedbane.





Pamiętałam, że koło koleżanki jest ładny park, więc kiedy skręciłam w kolejną uliczkę zobaczyłam z daleka wejście do parku. Jeszcze po drodze pomnik lotników


i parkowa aleja. Po lewej, za płotem, boiska sportowe i chyba jakieś młodzieżowe zawody bo mnóstwo ludzi, a po prawej,


za drzewami piękny pałac Jerzmanowskich.


Pomnik, nie było napisane czyj,


wspaniały starodrzew,


to chyba dawne czworaki, mieszkania tu są.


Chciałam obejść pałac dookoła, ale było ogrodzone, nie ma tam tabliczki co się w nim mieści,


sam pałac odnowiony, ale sąsiadujący budynek w bardzo kiepskim stanie.


Z daleka myślałam że to jakaś część pałacowego zasobu budynków, ale chyba nie, mieści sie tutaj jakiś ośrodek zakonu albertynów.


Nie znalazłam w domu informacji o tym, jak odzyskam dostęp do internetu to sobie sprawdzę.



W parku nareszcie usiadłam, wyciągnęłam plan miasta, który w ostatniej chwili wrzuciłam do torebki, wreszcie znalazłam miejsce gdzie jestem, okazało się, że do koleżanki jeszcze kawałek, już miałam zrezygnować, ale bym żałowała potem. Wcale się nie dziwię, ze pobłądziłam bo bloki wszystkie takie same, uliczki podobne, park owszem jest, ale całkiem inny niż zapamiętałam.


Jeszcze po drodze ładny kościół i już mogłam oznajmić że stoję pod bramą i nie pamiętam numeru mieszkania.


Jak miło być powitaną z prawdziwą radością, wypić kawkę, pogłaskać to puchate cudo, pogadać. Trochę się zasiedziałam, ale nie widziałyśmy się tak dawno....
To był jednak dobry pomysł.


25 komentarzy:

  1. Czasem warto zabłądzić, żeby cuda po drodze pooglądać :)
    Kojarzę sobie Kraków Płaszów jako stację kolejową :)) Chyba kiedyś nawet tamtędy przejeżdżalam.
    Zarośnięte tory są bardzo klimatyczne - jak dla mnie ;) Kiedyś jeździły tamtędy pociągi albo tramwaje,a teraz interesują się nimi jedynie złomiarze. Albo poszukiwacze torowych klimatów.
    Koteniek słodki, spojrzenie niesamowite, jakby chciał powiedzieć, żebyś znikała z tym aparatem i to szybko ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kotek był trochę nieufny, a torów tam było więcej. Stacja kolejowa funkcjonuje nadal, ale pętla tramwajowa przy niej już nieczynna.

      Usuń
  2. Same ciekawostki Ci się trafiły podczas drogi, a ja, ponieważ zupełnie nie znam tych rejonów, obejrzałam je sobie z zainteresowaniem. Uroczy kotek :). Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Mieszkam tu już tyle lat i też tam nie byłam. Muszę nadrobić zaległości. Też pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ewa, masz teraz niepowtarzalna okazje eksplorowac rozniaste zakatki swojego pieknego miasta. Kiedy moi rodzice przeszli na emeryture, wsiadali sobie do roznych srodkow komunikacji miejskiej, jechali do krancowki i zwiedzali przerozne czesci miasta, o ktorych mieli slabe pojecie, ze w ogole istnieja. Tym sposobem odkrywali czasem prawdziwe perelki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też już to stosowałam i będę kontynuować. Już następną mam zaplanowaną, ale wiadomo jak to z planami.

      Usuń
  5. Piękny pałac Jerzmanowskich.Pomnikiem uhonorowali Erazma Jerzmowskiego,chociaż krótko był właścicielem.Oczywiście za komuny przerabiali park na swoją modłę i wybudowali stadion.
    Toś się nachodziła,Ewa:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, nie znalazłam informacji. Trochę mnie upał przymulił, bo mogłam jeszcze pójść dalej.

      Usuń
  6. No i dobrze, że nie miałaś dostępu do rozkładu jazdy, bo fajna wycieczka Ci wyszła i koleżankę odwiedziłaś i takiego fajnego kociastego poznałaś :)
    Bardzo mi się podoba ta postać z gołębiami!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już Hanna zidentyfikowała postać, a kociastego widziałam ostatnio jak był malutki.

      Usuń
  7. Aż się zasapałem ma Twojej wyprawie w nieznane.
    Ale styl i forma bardzo sprawdzona , opowiadanie ilustrowane fotografiami. Dla mnie +5.z

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, a Ty ćwicz kondycję, to Cię zabiorę na spacer.

      Usuń
  8. Bardzo fajna wycieczka! Jeśli masz zdrowe nogi, to nic tylko chodzić, bo tylko na chodzonego mozna zobaczyć ciekawe, przgeapiane i omijane np.w samochodzie czy tramwaju rzeczy. Kiedys też duzo chodziłam. Dziś coraz mniej. Ale uwielbiam odkrywanie nieznanego,czy poszukiwanie nowych ścieżek w niby to znanych miejsach. Świetnie, że możesz sobie tak wędrować, Ewo!:-))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze lubiłam łazikowanie, teraz nogi już tak nie niosą, ale póki mogę... Trochę wstyd nie znać miasta, w którym się mieszka.

      Usuń
  9. Ciekawy spacer. Zaintrygowałaś mnie tym pomnikiem i znalazłam coś takiego:
    http://praktycznyprzewodnik.pl/malopolskie/krakow/biezanow-i-prokocim/park-im-anny-i-erazma-jerzmanowskich/
    Jakoś mi się kojarzył z przestawieniami św. Franciszka i byłam ciekawa, kto to.:)
    Piękne kocisko.:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, znalazłabym pewnie, gdyby nie to że komputer łączy mnie wybiórczo i nie mogę otworzyć żadnej wyszukiwarki. (Do Ciebie też nie wpuszcza) Całkiem zgłupiał, dopiero jutro przyjdzie fachowiec i może mu przemówi do rozumu.
      Pomnik też mi się skojarzył z Franciszkiem.
      Kocisko muszę uwiecznić jeszcze raz, bo to jedno zdjęcie tylko się udało.

      Usuń
  10. Nieustająco Cię podziwiam za nabijanie kilometrów. Jakoś nie mogę przełamać lenia. Na usprawiedliwienie (marne) mam ogród. I fajnie mieć konkretny cel takiej włóczęgi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lubię mieć cel, ma się potem lepsze samopoczucie, że jednak coś tam osiągnęłam. Ogród to bardzo dobre usprawiedliwienie.

      Usuń
  11. Super wycieczka, super, że Ci się chce. Zdjęcia śliczne, a ten park, przypomina mi mój zaokienny. Skoro chodzić nie mogę za wiele, trzeba mi zrobić tak, jak rodzice Pantery.
    Kocisko śliczne. Dziękuję za wspólny spacer.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Proszę bardzo. Właśnie sobie planuję coś na jutro i nie mogę się zdecydować. Możliwości jest kilka, pogoda właśnie spacerowa, bo bez upału. Zobaczę jeszcze.

      Usuń
    2. Z przyjemnością, fajnie by było.

      Usuń
    3. Oj fajnie. Nie pokazałabym po sobie, że mnie nogi bolą.

      Usuń
  12. Tras pewnie w Krakowie mnostwo, wiec przed Toba poznawanie miasta stoi otworem, a to bardzo fajne zajecie. Tez tak lubie. Tez pomyslalam o sw, Franciszku, bardzo go lubie, ze wzgledu na ptaszki.
    Bedzie kilka dni chlodnych wiec marsze beda jak najbardziej w planach! z przyjemnoscia poogladam zdjecia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnóstwo, właśnie się zastanawiam co wybrać, bo światło kiepskie i zanosi się na deszcz, czyli zdjęcia nie wyjdą jak należy.

      Usuń