Przyjemny chłodek zachęcał do dalszej wędrówki, ale znów sobie sama pokrzyżowałam plany. Poranne zakupy się przedłużyły, (zahaczyłam o wyprzedaż butów letnich i nawet klapki sobie kupiłam), potem się okazało że przeciekł worek na śmieci i zrobiła się dwunasta. W pośpiechu nie zabrałam rozpiski autobusów, po 45 minutach jazdy tramwajem na drugi koniec miasta trafiłam na dziurę autobusową i tam gdzie chciałam już się nie opłaciło jechać. Do tego pogoda nieładna, kiepskie światło, zanosiło się na deszcz, wsiadłam do odjeżdżającego właśnie autobusu i postanowiłam pojechać kawałek, potem wysiąść i wrócić na piechotę. Nie znam tamtych okolic wcale, plan miasta mam stary, ale ....zobaczymy. Nazwy przystanków znajome, kiedyś się tutaj wybierałam, jak już mi się zdawało, że przejechałam spory kawałek wysiadłam, rozejrzałam się i zawróciłam.
Skrzyżowanie Borkowskiej i Krygowskiego, z jednej strony las, z drugiej budowa.
Poszłam sobie ulicą Borkowską a ponieważ mój plan się na tej dzielnicy kończył, źle popatrzyłam i przegapiłam Park Maćka i Doroty.
(Wikipedia)
Fort główny artyleryjski 52 jeden z fortów Twierdzy Kraków, powstał w latach 1885-86. Jest niedostępny, trwają prace modernizacyjne.
Dochodzę do ulicy Zawiłej, a tam taki dziwny blok z zewnętrzną klatką schodową.
Duży ruch, ulica prowadzi przez Las Borkowski, o który toczą się spory bo deweloperzy koniecznie chcą wycinać i budować.
Dawno chciałam zobaczyć ten cmentarz. Kaplica poświęcona w 1964 roku. Sam cmentarz został założony w 1924 roku. Niewiele jest grobów z tamtych czasów, ja jak zwykle szukałam aniołów. Niestety większość nagrobków jest współczesna, brzydka i bez polotu.
Bezimienne nagrobki to kwatera jeńców, żołnierzy Armii Czerwonej.
Kiedy już myślałam, że aniołów nie będzie znalazłam figurki postawione na dziecinnych grobach,
a dalsze poszukiwania jednak dały efekty.
Bardzo nietypowy anioł.
Stare, zniszczone figury, takie lubię.
Niestety tego aniołka ktoś niefortunnie odnowił.
Cicho tam było, śpiewały ptaki i nad grobami czuwały piękne drzewa.
Kończę powoli wędrówkę, wracam na pętlę tramwajową. Jeszcze po drodze brama otwarta do czegoś.
Stare budynki, opuszczona szklarnia, nie wiem co tu było.
Piękny dąb Henryk, liczący sobie 240 lat, kandydat na Drzewo Roku 2018. Głosowałam na niego.
Stąd wyjechałam, zdawało mi się że byłam daleko, a to zaledwie 5.16 kilometra.
Przetestowałam swój nowy plecaczek, prezent od dzieci na Dzień Matki, bardzo wygodny.
Zamknęłam czerwiec 134 przedeptanymi kilometrami i jakimś nieokreślonym niedosytem.
Rzeczywiście czerwiec jakoś się przemknął. Nie zdążyłam się zaczerwcować :)
OdpowiedzUsuńChyba nikomu się nie dłużył.
UsuńŚmieszny ten galeriowiec, ale chociaż nikt im graffiti na klatce nie robi ;) Galeriowce z reguły mają klatkę schodową wewnętrzną tylko wejścia do mieszkań z balkonów, a tu taki kwiotek :)
OdpowiedzUsuńPlecaczek bardzo fajny, też chodzę z plecakami.
Zbyt dużą fanką aniołów nie jestem, ale te w kolorowych szatach na nagrobku i ten nietypowy, bardzo mi się podobają :)
Przynajmniej jakieś urozmaicenie, bo reszta nagrobków jak z fabryki.
Usuńwszystko przemyka jak jaszczurka zwinka. Zewnętrzne schody kojarzą mi się z włoskimi starymi domami i podwórkami. Tylko pranie nie wisi:)
OdpowiedzUsuńTu by się przydał jeszcze jeden, pranie by można rozwiesić. Włoskich nie widziałam.
UsuńWreszcie doczekałem relacji. Wpierw określę źródło niedosytu - to brak wspólnej kawy na trasie spaceru. Ale powód do dumy to te przebyte kilometry. Brawo. W tym roku może padnie rekord - dojdziesz do Warszawy i z powrotem.z
OdpowiedzUsuńDo Warszawy i z powrotem doszłam już w zeszłym roku. Kawa będzie, pamiętam, tylko czas mi ucieka.
UsuńBrawo, Ewa! Dystans robi wrazenie.
OdpowiedzUsuńZ tym odnawianiem starych figur czy obrazow ludzie czasem mocno przesadzaja. Dobrze, jesli to tylko figurka na grobie kogos bliskiego, bedzie straszyc przez kilka lat, az farba odleci sama. Gorzej, jesli dyletanci zabieraja sie za zabytkowe dziela. Pamietasz slynnego Chrystusa, z ktorego nadgorliwa parafianka zrobila koszmarek? Teraz ktos "odnowil" inna cenna figure swietego.
Pamiętam to niefortunne odnowienie, zaraz mi się przypomniało jak zobaczyłam tego aniołka.
UsuńDziękuję, dystans byłby większy gdyby nie te upały i brak czasu.
Czerwiec też przeleciał mi bardzo szybko. No cóż, czas strasznie pędzi...
OdpowiedzUsuńLubię klimat cmentarzy, szczególnie tych starych. Pozdrawiam!
Widać pędzący czerwiec był u wszystkich. Cmentarze lubię.
UsuńUwielbiałam ksiazki Doroty Terakowskiej. Pamiętam, że gdy dowiedziałam sie o jej śmierci zabolało jakby ktos bliski odszedł...
OdpowiedzUsuńCudny plecaczek! Też sie rozglądam za czyms w tym stylu, bo mój stary zaczyna sie przecierać!
Też lubiłam książki Terakowskiej, a także felietony pisane do gazety.
UsuńNo proszę, kolejny spacer.:) Fajnie.:)
OdpowiedzUsuńCiekawy blok, pierwszy raz takie cudo widzę.
Widziałam kiedyś podobnie "odnowionego" anioła. To był taki dorosły anioł, cudny. Nagle przenieśli go spod cmentarnego muru, gdzie leżał porzucony i postawiono na wysokiej kolumnie na... parkingu przed kościołem. Pewno jako Anioła Stróża... I pomalowano: różowa buźka i łapki, "złote" (=jaskrawożółte) loczki, niebieska sukienusia - no aż bolało. I sorry za zdrobnienia, ale inny opis do tego nie pasował. Brrr...
Plecaczek piękny! Właśnie policzyłam ile lat ma mój ukochany plecaczek - wyszło mi, że 22.:)))
Przyszło mi do głowy, że dorosłym już niepotrzebne anioły. Na starych cmentarzach jeszcze są, na tych nowych już nawet mało ich na dziecinnych grobach. Wyszły z mody?
UsuńTwój plecaczek na pewno wiele przeżył i widział. Nasze plecaki wyrzuciłam chyba po 30 latach, były w nowości ...różowe :-))
Ewunia, już widzę Cię na rogatkach Krosna. Jeszcze 31 km i wpadamy sobie w ramiona.
OdpowiedzUsuńLubię chodzić po cmentarzach, czasem też uda się zobaczyć jakiegoś anioła, ale tak, jak mówisz, na starych nagrobkach. Jest jeden grób z aniołem wysokości metra, koło którego przechodzę, idąc do rodziców i zawsze ogarnia mnie śmiech. Zmarły z aniołem nie miał nic wspólnego, zapił i zaćpał się na śmierć, ale rodzice widocznie uważali, że wielki anioł mu się należy.
Plecaczek śliczny, też mam dwa, ale jakby ich oszczędzam? nigdzie nie chodzę na wędrówki.
Czyżbym prawie doszła? Muszę jednak sprawdzić połączenia z Krakowem, a nuż by się udało?
UsuńZ Krakowa do Krosna jest 165 km, Ty przeszłaś 134 km, już niedaleko masz do mnie.
UsuńZawsze mi się wydawało że jest dalej. Trzeba pomyśleć, myślenie nie boli, gorzej z realizacją.
UsuńZ uwaga przeczytalam o spacerze, najbardziej mi sie podoba to, ze idziesz i nie bardzo wiesz co Cie po drodze spotka, aniolki bardzo mi przypadly do gustu, a cmentarze tez lubie ogladac...ja dzisiaj zrobila okolo 13 km...tez poszlam troche w nieznane...bulwary wislane ale juz od portu czerniakowskiego, do ktorego zeszlam z lazienek...a potem az do most gdanskiego wybrzezem Wisly, wrocilam przez Stare Miasto,..piekny spacer...kiedy przyjedziesz do Warszawy zrobimy taka trase....
OdpowiedzUsuń