Jest jednak coś co mnie skłoniło do opisania, przedziwnego zbiegu okoliczności.
Zacznę od początku.
Czwarty rok studiów, po różnych meandrach rozstaniach i powrotach zapadła decyzja o ślubie. Czasy były takie, że nawet małżeństwom trudno było mieszkać razem w akademiku, już nie pamiętam co nas skłoniło żeby brać ślub właśnie w tym czasie.
Oboje klepaliśmy biedę, nie bardzo było nas stać na okazały ślub, nie mówiąc o weselu, miało być skromnie. Jakoś wtedy nie marzyłam o kreacji księżniczki, ale jakąś kieckę, pod naporem rodziny musiałam mieć. Nie chciałam długiej, znalazłam w "Przekroju" model Hoff i taka mi się zamarzyła.
Kupienie wtedy materiału graniczyło z cudem, udało się za jakieś wygrzebane dolarowe zaskórniaki kupić w Pewexie białą koronkę na dół sukienki, reszta miała być z szyfonu na białym spodzie. Model był lekki i zwiewny, podobał mi się. Mama miała znajomą krawcową, która szyła nam kiecki (nie zawsze mi się podobały), zaniosłyśmy zdjęcie i materiał i tu zaczęły się schody.
Byłam zbyt mało asertywna żeby się uprzeć i została przeforsowana wersja krawcowej. Kiecka mi się nie bardzo podobała, ale klamka zapadła i rękawy zostały uszyte z koronki.
Ślub był, sukienka powędrowała do szafy, potem do walizki, zaczęło się życie, już do niej nie wracałam, a przerobić jej na coś jakoś nie miałam ochoty.
Mijały lata, czasem przy wspomnieniowych okazjach o sukience się opowiadało, zabrałam ją ze sobą do swojego domu, bo ciągle jeszcze z tyłu głowy było, a nuż się przyda ten kawałek ładnej koronki.
Nie tak dawno,(2 lata?) na którymś z blogów pokazywałyśmy sobie swoje ślubne kreacje. Większość była oryginalna, szyta czasem chałupniczym sumptem, ale wszystkie urocze. Skusiłam się i ja, pokazałam swoją. Potem o całej sprawie zapomniałam i sukienka znów powędrowała do lamusa.
Jakiś czas temu, gdzieś w połowie ubiegłego roku dostałam wiadomość, że pod tamtym "pokazem" ktoś usiłuje się ze mną skontaktować. Zajrzałam z ciekawości i odpisałam.
Okazało się, że ktoś w organizuje wystawę sukien ślubnych z okresu PRL-u i chciałby sukienkę wypożyczyć na wystawę, bo brakuje w zestawie właśnie krótkiego modelu.
Zgodziłam się i od 25 stycznia w Muzeum Okręgowym w Koninie wisi moja skromna ślubna sukienka.
Dostałam śliczne zaproszenie, niestety nie mogłam być, bo daleko i kiepski dojazd.
Zdjęcie z wystawy, przyznaję, że na tym manekinie niezbyt pięknie wygląda, chyba ją źle wyprasowali.
A tutaj "oryginał" w dniu ślubu.
Tak to dzięki blogowemu światu, sukienka doczekała się większej widowni.
Dobrze, że czas ją oszczędził i tylko trochę pożółkła, co dało się wyprać.
Ciekawy pomysł na wystawę, ale faktycznie nie za bardzo zadbali o kiecki. Twoja sukienka jest przepiękna, a na Tobie Ewuniu wygląda najpiękniej. Aż żal trzymać ją w szafie, mogłaby wisieć jako ozdoba.
OdpowiedzUsuńNa zdjęciach to nie wygląda ładnie, ale wystawa na pewno godna obejrzenia. Byłam na podobnej, o modzie PRL-u, była świetna.
UsuńNie wiem dlacczego Ci sie nie spodobala...jest przesliczna, a te rekawy do dzisiaj bylyby bardzo trendy..sukienka jest bardzo dziewczeca i Ty tez taka dziewczynka! sama deiikatnosc! baaardzo mi sie podoba, Koronka zjawiskowa no co ten internet potrafi wyprawiac! ladna historia
OdpowiedzUsuńDla tej właśnie historii o tym napisałam. Meandry internetu, przecież dzięki niemu się znamy.
UsuńMoja slubna lezy gdzies w piwnicy, mam nadzieje, ze myszy jej nie zjedza. Nie wiem, po co ja trzymam, chyba z sentymentu, bo nie jest to stricte sukienka slubna, nawet nie jest biala i pewnie nie przyda sie wnuczce. Przynajmniej Twoja sukienka dostala szanse na drugie zyce.
OdpowiedzUsuńNigdy nie wiadomo co będzie, też bym nie przewidziała czegoś takiego.
UsuńEwo - jaka piękna opowieść o życiu sukienki :))! Jak dobrze, że o nią dbałaś ! Do kiedy ta wystawa w Koninie ? Może jednak uda Ci się pojechać ? Może mają katalog, choćby malutki, miałabyś dokument, że masz muzealną sukienkę ;))).
OdpowiedzUsuńŚliczną byłaś Panną Młodą :).
Barbara
Nie wiem czy mają katalog. Dziękuję za komplementy, teraz muzealne sukienka i właścicielka.
UsuńEwo - sprawdziłam !!!! Do 5 maja! Zabieramy Grażynę i jedziemy z wiosną! Co Ty na to?! Grażynko - jedziesz oczywiście ;))!?
OdpowiedzUsuńBarbara
Jedźcie dziewczyny i koniecznie niech Grażyna zrobi Ewie zdjęcie z jej kreacją w tle, będzie miała wspaniałą pamiątkę :)
UsuńSzalony pomysł, godny Barbary, kto wie czy się nie skuszę.
UsuńMarija wszystko tylko nie zdjęcie, bo zestawienie może być...hmmm, no nie bardzo.
No jedziemy!!! oby do wiosny i jedziemy na wystawe do Konina! troche daleko ale co tam!!
UsuńJedźcie koniecznie i dokumentację zróbcie!!!
UsuńPrzepięknie w niej wyglądałaś. Podobała mi się na Tobie ta sukienka już na naszej blogowej "wystawie", jest naprawdę ładna.
OdpowiedzUsuńAch, jak to się w życiu plecie. I sukienka doczekała się wystawy. Dobrze, że ja przechowywałaś.
Dzięki. Jakoś na manekinie nie wygląda tak jakbym chciała.Szkoda, że nie zachowało się zdjęcie z "Przekroju"
UsuńJednak "suknia zdobi człowieka". W tym przypadku dopiero zyskała dzięki Twojej piękności.z
OdpowiedzUsuńDziękuję Mistrzu Komplementów.
UsuńAlllllle fajna historyja, dobrze Ewo, że ją opisałaś!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńPięknie wyglądasz w tej sukience, a na manekinie nieumiejętnie ją wyeksponowali :)
Też uważam, że historia trochę niezwykła.
UsuńAz sie wzruszylam - meandrami, opowiescia i Twoim zdjeciem w sukience. Bardzo.
OdpowiedzUsuńTo miło, nie żałuję że to pisałam.
UsuńA tak a propos meandrów - któż to nas tak śledzi w Kurniku ;)? Bo rozumiem, że sukienkę wypatrzyła osoba podczytująca Kurnik ?
OdpowiedzUsuńBarbara
Czarny Kot, wysłał mi powiadomienie na fb, w ogóle to było dość zawiłe, bo gdyby nie Ona to nigdy bym się nie zorientowała. Nie wracam na ogół wstecz.
UsuńZachwycająca historia , a Ty wyglądasz w tej sukience raczej na dziewczynkę idącą do I Komunii. W....
OdpowiedzUsuńKiedyś się było młodym, a paradoksalnie do komunii miałam długą sukienkę.
UsuńPiękna historia. Sukienka dostała drugie życie, nabrała znaczenia symbolu. I sama w sobie jest śliczna!:-))
OdpowiedzUsuńNie spodziewałam się takiego obrotu sprawy pokazując ją na blogu.
UsuńCoś takiego! Niesamowita historia, aż chce mi się poszperać w Kurniku!
OdpowiedzUsuńTo było w 2015. Pooglądaj sobie, u CK komentarz wyskoczył na poczcie, dała mi znać i pooooszło.
UsuńTen pokaz sukienek był 9 października 2015
UsuńAleż ciekawa historia,możesz wnuczkom opowiadać a sukienka miała swoje drugie 5 minut:)! Na Tobie wyglada swietnie,na manekinie o wiele gorzej a szkoda.
OdpowiedzUsuńOna była też uszyta "z zapasem", kawałek koronki, który zbywał, nie został obcięty tylko zawinięty. Stąd nie układa się dobrze, no i w praniu chyba podszewka sie zbiegła trochę.
UsuńFantastyczna historia, sukienka dostała swoje drugie życie, szkoda tylko, że nie potrafiono jej dobrze odprasować...
OdpowiedzUsuńPrasowanie to była makabra, bo ona jest podwójna i każda warstwa inaczej się układa.
UsuńJa nawet sukienki nie miałam,tylko garsonkę i dano juz jej nie ma,nawet materiał został kiedys na cos przerobiony. Ale długo chodizłam w tym ,czy to spódniczce,czy górze, ciepła było a i ladna.
OdpowiedzUsuńByły takie czasy, że myślało się raczej o praktycznej stronie sukienki. Jak patrzę na dzisiejsze kreacje, to się zastanawiam czy warto wydawać tyle pieniędzy na raz.
UsuńWiesz Ewa, piękną bajankę a nawet opowiadanie można by napisać o życiu sukienki :). Namów bajankarza , Ty zrobisz ilustracje a na zakończenie będzie zdjęcie z muzeum z zaproszeniem ! Masz wnuczki, to dla nich będzie coś !!! A sukienkę jak wróci opraw w ramkę i powieś jako dekorację. Albo do gablotki :))!.
OdpowiedzUsuńTrochę Ci zazdroszczę..... moje śluby tak jak u Dory, w zgrzebnych i nastawionych na praktyczność czasach wypadły. Umiałam szyć, więc nawet sama sobie wszystko uszyłam, żadnych emocji....... Sukienka ze ślubu cywilnego miała tę zaletę, że była z czerwonego, połyskującego materiału i obleciałam w niej (nawet obtańczyłam :)) dwa Sylwestry i jeszcze jakąś imprezę. Do kościelnego miałam elegancki kostium w kolorze ecru (materiał był wystany w kolejce w Merino więc musiał być użyty praktycznie) i służył mi długo, oj, dłuuuugo. Też, jak Dory, stosowany w trzech wersjach - kostium, spódnica, żakiet. Ech......
Barbara
Fajny pomysł z opowiadaniem ale chyba by Autorowi temat nie pasował.
OdpowiedzUsuńMiałam do tej sukienki płaszczyk, w którym potem chodziłam, był beżowy. Sukienka do ślubu cywilnego była przerobiona ze studniówkowej, granatowa z białym kołnierzykiem. Było śmiesznie bo wystrojoną koleżankę wzięli za "pannę młodą", a mnie za świadka. Jeszcze później miałam z niej spódnicę.
To może Mike poproś :)? Ma świetne "pióro" , wspaniałą wyobrażnię i wrażliwość !
UsuńBarbara
Może przy okazji, teraz nie chcę jej zawracać głowy.
UsuńA czemu nie chcesz mi głowy zawracać? Pozawracaj trochę:))
Usuń:-))
UsuńJaka sympatyczna historia.:) Internet to jednak niesamowita sprawa.:) Fakt, na tym manekinie nie wygląda tak odlotowo. Może też kwestia zdjęcia. Ale Ty wyglądałaś uroczo.:)
OdpowiedzUsuńDziękuję. Internet to fajna rzecz, jak się go używa właściwie i bez przesady, bo złodziejem czasu jest sporym.
UsuńAle fajna sprawa!
OdpowiedzUsuńA sukienka jest ładna :)
Sukienka dziękuje, a sprawa fajna.
UsuńPiękne pokłosie naszej wystawy strojów ślubnych! Sukienka jest urocza, a ty w niej jeszcze bardziej. Tak jak Anonimowemu, skojarzyłaś mi się raczej z pierwszą komunią niż ze ślubem:))) Ale cała historia internetowa niesamowita!
OdpowiedzUsuńDo pierwszej komunii miałam wianek i leliję :-)))
OdpowiedzUsuńChyba nikt się nie spodziewał takich skutków naszej zabawy.
Wpisuję się ponownie, żeby padł rekord blogowych wpisów. Swoją drogą dziwnymi drogami chodzą blogowe guściki i gusta. Gratuluję trafności sukienkowego przypadku.z
OdpowiedzUsuńCzyżbym wyczuła złośliwość? Chyba chodziło o zbieg okoliczności a nie o kieckę.
UsuńChodziło o to, że na pewno nie sądziłaś , że ta piękna sukienka wywoła tyle akceptacji i życzliwych komentarzy. Jeszcze raz gratuluję.Pięćdziesiąt wpisów to swoisty rekord.z
Usuńsukienka bez uczciwej zawartości wiele traci. ślicznie wyglądałaś na tym zdjęciu. niech wyjdę na szowinistę, ale trudno - kobieta w sukience zyskuje na urodzie i wzbudza mój zachwyt. dla kobiety w spodniach o wiele trudniej zwariować.
OdpowiedzUsuńDziękuję. Zgadzam się, sukienka dodaje wdzięku, ale.....spodnie są o wiele wygodniejsze.
UsuńNa Tobie sukienka wyglądała oczywiście dużo ładniej :))
OdpowiedzUsuńJak do 5 maja, to się do Konina moze wybiorę. To tylko 50 km ode mnie :)) Tylko muszę sprawdzić, gdzie to muzeum jest :))
Na zaproszeniu jest dopisek: w budynku Spichlerza. Dokładnego adresu nie ma.
OdpowiedzUsuńEwunia, brawo, brawo, brawo. Dobrze pamiętam te nasze sukienki ślubne, moja dwuczęściówka niebieska też wisi sobie w szafie i...gdybym miała gdzie, to mogłabym założyć hahaha. Pamiętasz, jak śmiałam się, że trzymam ją do trumny?
OdpowiedzUsuńKonin ode mnie, jeszcze dalej niż od Ciebie.
Buziaki.
Masz szczęście, że jeszcze byś ubrała. Ja już bym się nie zmieściła w swoją.
Usuń