Dzień Dziecka obeszłam jak należy, czyli złożyłam życzenia i obdarowałam dzieciaki. Rozrosła mi się rodzinka, bo z dwóch córek zrobiło się osiem sztuk. Wychodzę z założenia, że dokąd mają mamę to są dziećmi, a ich połówki też. No i jeszcze są wnuki.
Nie o tym jednak będzie, po co komu gadanie o rodzinie.
Sobie też przyjemność chciałam zrobić, a że znalazłam informację o Dniach Owada, postanowiłam że w ramach samodoskonalenia zobaczę stworzenia z bliska i może mi się uda TYLKO zachwycić, a nie otrzepać z obrzydzenia.
Patyczaki, nie są w moim guście,
To stworzenie też nie.
Przyznaję, ładny
te bardzo chciały wyjść i posługiwały się sobą nawzajem jak drabinką.
Obydwa jegomoście wyglądają groźnie i dostojnie zarazem,
mogłam się im przyjrzeć, są nie "nasze" tylko egzotyczne, więc starałam się tylko podziwiać, bo raczej mi nie grozi spotkanie takiego na ścieżce.
Gniazdo szerszeni, nie wiedziałam że są takie duże. Niesamowite jak potrafią przerobić drewno w cienki i mocny materiał, przyjemny w dotyku, lekki, połyskujący z jednej strony. Dzieło podziwiam, budowniczego wolałabym nie spotkać.
Ten powyżej i następne to nasze rodzime ale zapomniałam sobie zapisać jak się nazywają. Wyglądały sympatycznie, mogłabym pogłaskać.
Była też woliera, a w niej żywe motyle piękności.
Niestety przez czarną siatkę zdjęcia kiepsko wyszły.
Jedwabniki, ale zywe były tylko gąsienice, dorosłych nie było,
tylko kokony.
Żeby się nie znudziła skrzydlata menażeria zaprezentowano dwa sympatyczne kameleony,
przerośniętego ślimaka,
i ptasznika. Nie dla mnie bliskie spotkania
z takim jegomościem.
W sumie się rozczarowałam. Wystawa była trochę chaotyczna, owady w plastikowych pojemnikach, które nie pozwalały dobrze wyeksponować okazów, niektóre żyjątka były zbyt małe, .żeby je dobrze zobaczyć. Chciałam zrobić zdjęcie turkucia podjadka, ale zbyt się zlewał z podłożem i nie wyszły.
Dla dzieciaków były jeszcze warsztaty, piękne zdjęcia motyli i gąsienic, ale nie podpisane.
Dalej nie mam ochoty na bliskie spotkanie z kowalem, patyczakiem czy odorkiem, biedronka owszem, motyle nawet lubię.
Skoro Dzień Dziecka to moim Córkom dedykuję ostatnie zdjęcie.
Udanego życia Kochane!
Fajowskie masz córeczki, duża różnica wieku pomiędzy nimi.
OdpowiedzUsuńŻuczki lubię, mogę spotykać nawet duże :)
Przed szerszeniami mam respekt, a tamtego lata wpadły nam ze trzy razy do mieszkania, a gupek Myko polował na nie, więc musiałam zająć się eksmisją ;)
Takie duże ptasznikopodobne widziałam kiedyś dawno wyprowadzone na spacer. Wracałam późno od brata, a dwoje młodych ludzi stało i gapiło się w dół, popatrzyłam i ja, a tam spacerowało sobie wielgie pajączysko ;)
Szerszeni się zwyczajnie boję, mam uczulenie na ukąszenia osy i pszczoły, nie chce mysleć jakbym zareagowała na szerszenia.
UsuńŻuki takie duże mogłabym spotkać, pod warunkiem, że nie wlezą mi w drogę. Prusaki i karaluchy są paskudne i nic mnie nie zmusi do polubienia.
Stanowczo mówię NIE, wszelkim takim. Będąc dziecięciem nie byłam taka obrzydliwa, jak teraz, łapaliśmy robaczki świętojańskie do pudełek po zapałkach. Ugryzła mnie maleńka meszka, skończyło się antybiotykami, a groził mi chirurg. Z szerszeniem miałam bliski kontakt kilka dni temu. Wpadł przez otwarte drzwi balkonowe i tak, jak Myk od Mariji, Beza go wypatrzyła i chciała upolować. Ja za Bezę, Bezowy za szerszenia i wyeksmitował gada. Widziałam następnego, jak dobijał się, ale mam w oknach moskitiery i mu się nie udało . Kilka lat temu mieliśmy na dachu gniazdo, straż pożarna ich unieszkodliwiła, ale strach pozostał.
OdpowiedzUsuńJednak na taką wystawę bym nie poszła.
Mój kot też na szerszenia polował i musiałam go złapać pierwsza bo się bałam żeby kotu krzywdy nie zrobił. Te stworzenia z bezpiecznej odległości są nawet ładne.
UsuńWszystko to tez stworzenia (gdybym byla wierzaca, powiedzialabym: boze) potrzebne w ekosystemie, po cos przeciez wyewoluowaly i znalazly sie na ziemi. Zeby nie bylo, ja tez z gatunku wielce obrzydliwych na ich widok i bojacych ukaszenia. Ale takie motyle moglabym obserwowac bez konca, ich piekna nie da sie opisac, potrzeba utalentowanego wieszcza. ;) Pajakow szczegolnie nie kocham, a podobno takie to pozyteczne. Szerszeni wystarczy nie draznic, a nic nie zrobia. Uwily sobie gniazdo na tarasie naszych znajomych i wyobraz sobie, przez caly sezon wspolzyli sobie bez zadnych wypadkow, a ci znajomi korzystaja z tarasu bardzo czesto, codziennie jedza na nim sniadania, czesto przyjmuja gosci. Podobno osy sa znacznie bardziej bojowe, ale ja i tak wole oba gatunki omijac.
OdpowiedzUsuńMotyle są piękne, kiedyś byłam na wystawie motyli, tyle kombinacji wzorów i kolorów na skrzydłach w życiu nie widziałam. Sąsiedztwa szerszeni raczej bym nie zniosła.
OdpowiedzUsuńNiektóre owady wyglądają jak male klejnociki. Broszki można by było z nich robić. Ale i ja wole nie dotykać:)
OdpowiedzUsuńNie wiem czy chciałabym taką broszkę nosić, można było kupić spreparowanego owada w ramce do powieszenia na ścianie.
UsuńPiękności! Owady bardzo lubię, motyle uwielbiam. Natomiast wszelkie pająki, pajęczaki i inne takie to już nie. W ubiegłym roku byliśmy z synkiem w motylarni - przeżycia niezapomniane. Jeśli chodzi o dotknięcie ptasznika czy innego tego typu potwora, to nie wiem, czy ktoś znalazłby argument zdolny mnie do tego przekonać.:)))
OdpowiedzUsuńChrząszcze są też przepiękne i niesamowicie kolorowe. Jeśli dobrze widzę, to na białych kwiatkach jest kruszczyca złotawka. Widziałam na żywo - cudna jest. Kameleony to ciche marzenie moje i synka, tylko żeby znaleźć jakiegoś małego, bo nie za bardzo mamy miejsce na terrarium.:)
Szerszeni się boję. Osy też są dosyć drapieżne. Natomiast lubię je obserwować.:) Kiedyś na jakimś ogrodowym przyjęciu mieliśmy okazję zobaczyć, jak szykowała sobie... szynkę na wynos do gniazda.:) Jak dla mnie to była najciekawsza część przyjęcia, jak film przyrodniczy.:)))
U nas jest takie miejsce, nazywa się "Muzeum motyli" i latają tam piękne,egzotyczne, żywe okazy, mogłam wziąć do ręki. Tylko że dla mnie to one były bardzo nieszczęśliwe i więcej tam nie poszłam.
UsuńBardzo dobrze, że mi przypomniałaś nazwę owej złotawki bo naprawdę jest śliczna.
W ubiegłym roku osy robiły sobie gniazdo nad oknem kuchennym. Długo je obserwowałam, jak im to sprawnie idzie, niestety musiałam zlikwidować, bo jestem uczulona i bałam się też o kota.
Żuczki ok,szerszenie w naturze spotykam i takie wielkie gniazdo widzialam u znajomych, juz puste.
OdpowiedzUsuńPajaki brrr. Motyli mi szkoda w motylarniach, wszak powinny cieszyc sie wolnoscią.Robaczki zreszta tez.
Mimo wysiłków nie polubiłam żuczków, wczoraj mi taki chodził po stole, wyrzuciłam przez okno, bo jednak bliski kontakt mnie nie interesuje.
UsuńPomimo iż z szerszeniami miałam tragiczną przygodę, lubię te wszystkie małe "stworki". Ostatnio wypatruję w przyrodzie czarnej pszczoły, która pojawiła się to długim okresie niebytu. Jednak w mieszkaniu te wszystkie istoty nie są mile widziane, niech żyją na łonie przyrody.W....
OdpowiedzUsuńOtóż to, każde w swoim domku i nie wchodzimy sobie w paradę.
OdpowiedzUsuńTen wszechświat owadzi, za bardzo mi wadzi. One będą zawsze, kto zadba o nasze...z.
OdpowiedzUsuńJak sami nie zadbamy nie będzie ani nas, a z nich też niewiele zostanie.
OdpowiedzUsuńRozczuliło mnie ostatnie zdjęcie. Kochane Słodziaki. Niech im szczęście sprzyja!
OdpowiedzUsuńA patyczaki hodowałam, a nawet innych zaraziłam tym zajęciem.
Serdeczności dla małych i dużych dzieci
Dziękuję. Słodziaki już mają własne kurczaki.
UsuńPatyczaka bym nie tknęła, mam do nich dziwna awersję.