Chodziła za mną ta piosenka, zawsze ulubiona, obudziła wspomnień parę, na spacer wygoniła w słoneczny i jeszcze letni dzień.
Nieśmiertelniki bardzo lubię, rosły u mamy w ogródku, szukałam teraz, nie znalazłam w żadnym. Czyżby już niemodne?
Musiałam ściągnąć z internetu, ale takie zapamiętałam i w suchych bukietach jeszcze przecież są, więc muszą w ogrodach rosnąć.
Tymczasem jeszcze zielono, już nie upalnie, przyjemnie, a aparat (odpukać) spacer wytrzymał.
Osiedlowy król kotów, wpasował się kolorystycznie.
Pierwsze pożółkłe nie pod wpływem suszy, liście.
Nad Rudawą znika następny skrawek zieleni, kiedyś był tu ogród.
Na szczęście tutaj nie można budować.
W pobliskiej stadninie pasą się konie,
Jeszcze wśród traw żółci się nawłoć.
W domu niskie słońce zapaliło astry,
znalazłam pierwsze kasztany.
Tak wędrowałam, a w głowie brzmiała piosenka, o listach wyczekiwanych i przypomniałam sobie, że ja kiedyś czekałam na listy i pisałam też. Bo czasy były wtedy z konieczności sprzyjające takiej formie korespondencji.
Wyciągnęłam szufladę i ze starego pudełka na papeterię wysunęły się pożółkłe koperty, na niektórych wyblakłe adresy, na innych nie. To moje listy pisane do przyszłego męża. Pamiętam lato, kiedy dorabiał na koloniach i obozach, a ja siedziałam w domu, przy okrągłym, przykrytym haftowanym przez mamę obrusie i pisałam listy. Przeczytałam kilka i....schowałam z powrotem. Przechowywał je przez tyle lat....
Tu adres nie wyblakł, bo pisany mazakiem. Ten list w tle był napisany pod wpływem prośby o długi list. No to napisałam długi, bawiąc się przy okazji w ozdabianie. Pergamin naśladowała kalka techniczna.
Trochę żal tamtych czasów, tego oczekiwania na list, rozrywania niecierpliwymi palcami koperty, czytania i odpisywania.
Znalazłam też takie kolorowe cudeńko. List mojej młodszej, pięcioletniej córeczki, z pobytu nad morzem. Muszę jej pokazać
Teraz jeszcze kiedy zaglądam do skrzynki listów już nie znajduję, czasem kartkę, a tak to tylko rachunki, reklamy i ulotki. Szkoda, chociaż poczta elektroniczna ma niezaprzeczalną zaletę: działa szybko.
A jesień może być piękna.
Jak przystało na jesień, zrobiło się nostalgicznie i sentymentalnie.
OdpowiedzUsuńAstry w pięknym kolorze!
Tak poszłam za wszystkimi, też mi się na jesień zebrało.
UsuńTeraz czlowiek ma wszystko, poczte elektroniczna, telefonowanie po calym swiecie za darmoche, a nawet videokonferencje. Jest szybko, wygodnie, ale gdzies zapodzial sie tamten romantyzm, dreszcz oczekiwania, te sliczne papeterie, no i trzeba bylo umiec pisac, nie bylo pod reka zadnych T9. Czlowiek od razu mogl ocenic, z kim ma okolicznosc. :))) Ja bardzo duzo korespondowalam, lubilam pisac, zreszta do dzisiaj mi zostalo.
OdpowiedzUsuńTeż lubiłam otrzymywać i pisać listy. Sentyment pozostał, ale wygodę też cenię.
UsuńSwiat to jednak jedna wielka wioska :)
OdpowiedzUsuńja tu siedzę na drugiej półkuli,a Ty pokazujesz adresy mojej młodości ...
cieplej jesieni Ci życzę,
dziękuję serdecznie za dzielenie się spostrzeżeniami z Twoich wędrówek :)
W takim razie cieszę się, że tu trafiłaś. Świat się skurczył, to fakt.
UsuńDuzo nostalgii w tTwoich wspomnieniach, ja tez listy lubilam pisac i je dostawac...gdzies sie zapodzialy, a szkoda, bo bylo ich mnostwo, mam tylko te pisane z Wenezueli do rodzicow, bo mama je przechowywala. Jesien ma swoj urok zoltych lisci, astrow, marcinkow, kasztanow i nizszych temperatur. Ja pilnuje na wsi psa mego brata, ktory pojechal do sanatorium i szalejemy po wsiach mazowieckich z Arte wyszukujac Nepomukow...ojej, jakie skarby odkrywamy ie ciekawostek w zapadlych zakamarkach a pogoda sprzyja.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że pokażesz chociaż część odkrytych skarbów i Arte też. Pogody sprzyjającej życzę jak najdłużej. Tutaj się właśnie popsuła.
UsuńOby ta jesień trwała nam ciepła i piękna........
OdpowiedzUsuńA nastalgia, wspomnienia o tym co romantyczne było i ważne w naszym życiu, może trochę tęsknota..... to dobre i potrzebne nam :).
Pudełko na papeterię urokliwe :), Ty to porządny chomik jesteś Ewunia ;)), aż się zawstydziłam, że ja takie pamiątki trzymam bylejak :(. I nie mam tych starych, ładnych pudełek :(.
A nieśmiertelniki posieję w przyszłym roku , o!!!!! Choć nie wiem czy urosną, bo one coś mojej ziemi nie lubią, przed laty próbowałam i nie bardzo rosły, jak pamiętam. Nic, to, zawezmę się ;)).
Widok kolejnego bunkra mieszkalnego zamiast ogrodu przygnębia mnie......choć rozumiem, że ludzie mieszkać gdzieś muszą ale......."w żar epoki nie użyczy nam chłodu żaden schron, żaden beton.....".
A pisać nigdy nie lubiłam, ani ręcznie ani na klawiaturach ;).
Rabarbara
Szkoda, że pisać nie lubisz chyba teraz też, bo "język giętki.." i umie powiedzieć "co pomyśli głowa" można zatrzymać ulotność słów.
UsuńCzasem mi wstyd tego chomikowania, ale jeśli masz takie papierowe pamiątki, to mogę Ci na nie ozdobić pudełko.
Może w przyszłym roku urosną u Ciebie nieśmiertelniki.
Ooooooo Rabarbaro, też nigdy nie lubiłam pisać, aż dziw że założyłam tego swojego bloga i jeszcze coś tam zamieszczam, gdyby nie moje zdjęcia, które chce pokazać, to pewnie dałabym już sobie z blogiem spokój.
UsuńMarija, ani o tym nie myśl. Piszesz całkiem nieźle, a zdjęcia trzeba pokazywać.
UsuńDzięki Ewo :)
UsuńJakoś coraz trudniej mi się zebrać aby opracować nowy post. Właściwie mobilizują mnie statystyki, sprawdzam je codziennie i widzę, że jednak nie ma takich dni coby nikt nie zaglądał na tego mego bloga, więc zbieram się w sobie i klecę następny wpis ;)
Ostatnio też mi pisanie nie idzie, a do statystyk bardzo rzadko zaglądam.
UsuńTeż lubię nieśmiertelniki, dawniej bardzo często kupowałam sobie wiązankę, na targowiskach sprzedawali, suszyłam i miałam kolorowo przez całą zimę. Suszyłam także wrzosy, też pięknie wyglądały w pokoju zimową porą.
OdpowiedzUsuńW studenckich czasach dorabiałam sobie w sierpniu na koloniach letnich w Bieszczadach. Pod koniec zawsze wracałam z wiązanką wrzosów i miałam je przez zimę. Teraz nie mogę mieć suchego bukietu bo kot obgryza.
UsuńMiło czytać jesienne refleksje utrwalone zdjęciami naprawionego aparatu. Tez mam nadzieję, że będzie jeszcze wiele dni ciepłych i spacerowych. Pozdrawiam.z
OdpowiedzUsuńDziękuję i pozdrawiam.
UsuńZ wszystkich pór roku, najbardziej kocham kolorową jesień, zawsze tam miałam.
OdpowiedzUsuńMój park zaokienny jeszcze zielony, gdzieniegdzie pod drzewami leżą zeschłe liście, szkoda, że nie rosną w nim kasztany.
Przyznam Ci się, że mam liściki od Bezowego z 1974 r. Codziennie się nimi wymienialiśmy, ale dopiero w domu mogliśmy je przeczytać. Miesiąc przed ślubem pojechał do ciotki do Francji i kilka listów przysłał, które też mam do dziś.
Buziaczki.
On Twoje też zachował? Fajnie czasem poczytać takie listy, zawsze się pilnowałam, żeby pisać tak, aby się nie wstydzić, gdyby po latach ktoś to przeczytał. Po trosze to kawałek dawnych lat.
UsuńZ tymi z młodzieńczych lat wprowadził się. Słane przeze mnie do Francji - nie przetrwały.
UsuńU mnie się przechowało parę z wyjazdów i listy córki z wakacji.
UsuńPiękne pamiątki - te listy. Może kiedyś córki albo wnuczki oprawią je, takie pożółkłe, w ramki i powieszą na ścianie. Ja bym tak zrobiła:)
OdpowiedzUsuńTo już one zadecydują.
Usuń