Udało się za to pożegnać miesiąc w przyjaznym miejscu gdzie cisza, las i ciągle kuszą niezbadane jeszcze ścieżki. Chociaż pogoda nie do końca dopisała, bo chłodno było i widoki przesłaniały bure chmury, a koronami drzew kołysał wiatr to na spacer udało się pójść.
W ogrodzie cała kolonia grzybów,
jeszcze kwitną posadzone w tym roku hortensje,
muśnięcie pędzla jesieni na liściach poziomki
żółte dziwadło na zmurszałym pniu przy leśnej drodze
trochę dalej biały talerzyk w suchym igliwiu,
tych kropkowanych jegomościów wszędzie pełno.
Chmury na moment odsłoniły Tatry,
już się zaczyna kolorowy spektakl.
Pojechaliśmy do Zawoi zobaczyć "Babiogórską Jesień", było kilku zaledwie artystów z certyfikatem, reszta to samo co wszędzie. Sówki nam się bardzo podobały.
Na straganach regionalne jadło,
w kąciku dla dzieci można było pokręcić żarnami, zobaczyć starą maselnicę,
zrobić zdjęcie ze znudzonym zbójnikiem,
pogłaskać owieczkę.
Na scenie produkował się rumuński zespół, niestety byłam zbyt daleko i scena też ogrodzona.
Tyle mi się udało złapać w obiektyw.
Wróciliśmy jeszcze do figurek, bo sówka zmieniła właściciela, a ja jeszcze zrobiłam zdjęcie strusia i parze bocianów.
Wesołe miasteczko z oryginalną zachętą do wejścia na autodrom,
dzieciaki się przejechały na karuzeli, była jeszcze potwornie zgrzytająca huśtawka i brudny dmuchany zamek, nie dało się skorzystać.
Rano w niedzielę przez okno w kuchni zobaczyliśmy miłego gościa.
Niestety więcej siedział tyłem, ale udało się trochę.
Potem zmienił pieniek i zięć dopadł ptaszka.
Przed obiadem jeszcze krótki spacerek i sosnowa łza na pożegnanie.
Obiadek, niestety za zimno na jedzenie pod chmurką.
Tuż przed wyjazdem chmury poszły sobie i błysnęło słońce. Powrót był niezbyt udany bo w korku i kot miał pretensje, że mnie długo nie było.
szyszkoptak i sowy są rewelacyjne - naturalne bez chemii zdobiącej . Ptaszek ( ciepieluszka)tez nie kulawy . U mnie jesień słoneczna i cieplutka , co się dziwić skoro lato było afrykańskie .
OdpowiedzUsuńz nadbużańskiego Podlasia macham tradycyjnie - Dośka vel Gryzmolinda
Odmachuję z wietrznego dzisiaj Krakowa. Łeb urywa, chmury z deszczem przelatują, ale w miarę ciepło.
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie spędzony czas. :) Śliczne figurki. Pozdrawiam z bardzo wietrznego śląska. Kibicuję drzewom, bo dawno nie padało, a siły im teraz potrzeba, co tak silnie wieje. Miłego dnia. :)
OdpowiedzUsuńU nas też wieje, mam nadzieję, że szkód za wiele nie narobi. Wszystkie kasztany postrąca.
OdpowiedzUsuńPiękny ten koniec miesiąca miałaś, Ewo :) Fakt, trudny powrót do domu np. w korku potrafi zniweczyć ten radosny nastrój. No i jeszcze ten obrażony kot. Ale pozostańmy przy widokach, są naprawdę cudne.
OdpowiedzUsuńTam widoki i las nigdy nie zawodzą. Kot obraża się też jak wyjdę o nietypowej porze, już się przyzwyczaiłam.
UsuńFajowsko kończył Ci się ten miesiąc Ewo, las i góry, piękna sprawa!
OdpowiedzUsuńZbójnik wygląda niezwykle paradnie, a zespół stroje ma dopracowane nawet w detalach, obuwie takie jak drzewiej bywało.
Ptaszek z rudym gardziołkiem to według mojej wiedzy rudzik :)
Wiedziałyśmy, że to rudzik, dziewczynki mają atlas ptaków. Żałowałam, że tego zespołu lepiej nie obejrzałam, ale wcześniej mieli mało interesującą prezentację i niewiele pokazów tanecznych, ten był pod koniec.
UsuńZbójnik siedział na pokaz.
Dzisiaj na lisieckim rynku podniosłem trzy błyszczące kasztanowe łysinki. To znak, że już jest ta Nieprzewidywalna. Lepiej schodzić jej z drogi i uważać jak się ubieramy, bo wizyta w aptece murowana i lepiej nie narażać się na kocie dąsy. Ale zaległa kawa jeszcze przed nami.z
OdpowiedzUsuńJakoś w kawę już nie wierzę, a dzisiejszy wiatr postrącał wszystkie kasztany. Dzieci nie nadążają zbierać.
UsuńAch ten obrażony kotek, masz metody na obłaskawienie?:)
OdpowiedzUsuńMiło spędziłaś czas w rodzinnym gronie , i jeszcze takie ładne widoczki,fajnie.No a z tą drogą powrotną, no cóz, rozumiem rozdrażnienie.
Kot na ogół długo się nie gniewa, już w nocy przyszedł na mizianki.
UsuńTeraz wiemy, że nie należy tamtędy jeździć. Te korki mają być do 2021 roku.
Jak zwykle u Ciebie zdjęcia przepiękne i komentarze pod nimi dowcipne.
OdpowiedzUsuńSpacer laskiem obfitował w grzyby zbierane przez prześmiewców dla teściowej, ale nas to - na szczęście - nie dotyczy.
Najdłuższa wieś w Polsce o każdej porze roku jest atrakcyjna.
Jeszcze trochę, a na straganach i w Zawoi zobaczymy same chińskie rzeczy. Znajomy góral zapytany, czemu nie struga jak dawniej figurek, powiedział, że mu się nie chce.
Serdeczności zasyłam
Dziękuję.Ciekawe dlaczego góralowi się nie chce. Chińszczyzna ma się dobrze wszędzie.
UsuńJak wiesz, ja wrzesień pożegnałam paskudnie. Mam nadzieje, że październik będzie dla mnie łaskawszy.
OdpowiedzUsuńFajnie, że udało Ci się pooddychać leśnym powietrzem.
Buziaki.
Mam nadzieję, że już Cię żadna paskuda nie dopadnie i październik będzie łaskawy.
UsuńWszystkie i wszyscy sie zestarzelismy, tez mam takie wrazenie ale sio! takie mysli odganiam i poki co ruszam w drogi. Jutro nastepna szalencza bo w zimno i w las..gdzie trzeba bedzie kuchnie zapalac co ranka i co ma byc moja odpowiedzialnosci.
OdpowiedzUsuńA Twoje ustronie jest bardzo piekne, szczegolnie te widoki na Tatry, choc skapia w pokazywaniu sie, ale jak juz to jest czym sie napawac. I rudzik! to jeden z moich ulubionych , polskich ptaszkow, bo taki pokolorowany.
Sciskam Ewo!
Gdzież to znowu Cię niesie Wędrowniczko?
UsuńZapalanie kuchni pamiętam z dzieciństwa, ale jak już ogień buzował to było bardzo przyjemnie.
Kiedy już siądziesz w miejscu na chwilę liczę na piękne zdjęcia i relacje z wypraw.