Źle zaczęłam, należało napisać, że chociaż urodziłam się w mieście to mieszkając na jego peryferiach cieszyłam urokiem domu z ogrodem i sadem, bliskością pól, płynącej zaraz za ogrodem rzeczki, niemalże sielskim miejscem. Oczywiście były też spore niedogodności, dzisiaj wspominać o nich nie będę.
Dlaczego o tym piszę? Bo czytam na blogach o pracach w ogrodzie, o pięknych miejscach stworzonych mozolną pracą ale dających radość, pożytek i piękno.
Przypomniały mi się tamte czasy, kiedy na początku lipca wsiadałam do pociągu, najpierw sama, potem z mężem i dziećmi i spędzałam część wakacji w rodzinnym domu. Mała córeczka mogła w pogodne dni spać w ogródku, wychodziło się na próg z miską zupy, a wszelka zielenina, ogórki, pomidory, rzodkiewka, zielony groszek, fasolka, porzeczki, maliny były w zasięgu ręki. Zwłaszcza te ostatnie, zbierane w upalne dni w gąszczu sięgającym dwóch metrów i pachnącym oszałamiająco miały smak, który pozostaje na całe życie.
Nie mam dobrych kolorowych zdjęć bo była wtedy moda na slajdy, a te trochę wyblakły zanim można było odzyskać z nich zdjęcia.
Bliskie spotkania z przyrodą córeczki.
Mama kochała róże, rosły na podwórku.
Po lewej stronie zdjęcia sad, po prawej ogród warzywny i kwiaty. W sadzie rosła bardzo stara jabłoń, która rodziła jabłka jakich później nigdy nie widziałam. Prawie białe, duże i bardzo słodkie. Można było te jeszcze nie całkiem dojrzałe piec, nabierały brązowego koloru, pachniały i smakowały wspaniale.
Nie tylko róże, dalie też.
Zaraz za ogrodem płynęła rzeczka, z której nosiło się wodę do podlewania, była płytka, czysta, pływały w niej małe rybki.
Potrafiła też być groźna, w 1970 roku w lipcu podeszła prawie pod dom i zalała 3/4 ogrodu.
Zwierzaki zawsze były, koty, psy, kury króliki.
Wnuczka też korzystała z lata u prababci.
Kiedyś siedziałyśmy przed domem, kiedy rozległ się trzask i huk, okazało się że z rosnącej na granicy ogrodu wielkiej wierzby odłamał się potężny konar. Dziecko miało uciechę.
To ostanie zdjęcie domu i róż, które przetrwały remont nowego właściciela,
ogród zarósł, zdziczał,
nie ma już kwiatów. To zdjęcie zrobiłam kilka lat temu, nie wiem jak teraz tam wygląda, zbyt bolesne to dla mnie.
Dziękuję losowi, że mogłam mieszkać w takim miejscu, mogły korzystać moje dzieci i wnuczka i chociaż nieraz klęłam na błoto, rozmaite niedogodności i brak porządnego dojazdu to piękne wspomnienia zostały.
Az lezke czy kilka uronilam nad tym wpisem i fotografiami...mialam podobnie, choc nie az tak (nie dom, a mieszkanie w willi na parterze, jabloni nie bylo, tylko wisnia, z jarzyn to fasolka i pomidory . I natka i morze poziomek). Okolice podobnie sielskie i kilka pokolen doswiadczylo tego raju, a potem....potem weszlam do mieszkania, jakiego NIGDY nie widzialam. Pustego. I sie rozplakalam.
OdpowiedzUsuńPamietam Twoje zdjecia Twojego domu z daleka jakby, te tu sa bardzo intymne. I znowu lezka....to chyba ten zal, ze nie moze tak dalej byc. Mimo wszystko. Nie chce konczyc z nastepna uroniona lezka, znalazlam w mojej ksiazeczce o jablkach blade jablka pt oliwka inflancka. Zgadnij co to :)
p.s. Piekny post, rzeczka wynagrodzila mi brak kaluz.
Wzruszyłam się. Pisałam już kiedyś o domu, nie przypuszczałam, że ktoś pamięta. Wnuczka ma ochotę odwiedzić dawne miejsca, może pojedziemy razem.
OdpowiedzUsuńTa jabłoń to na pewno nie papierówka, bo ta też rosła, miała owoce wcześniej i jabłka kwaskowate. Tamte były wyjątkowo duże i słodkie, dojrzałe mocno traciły na soczystości i były prawie białe.
Może to była antonówka? Piękne wspomnienia, żal, że miejsce nie zachowało swojego dawnego uroku.
OdpowiedzUsuńTa jabłoń miała około 90, a może więcej lat, nie wiem czy antonówka, kiedyś porównywałam i nie pasowało mi.
UsuńTo nie wiem jaka odmiana.
UsuńCudne zdjęcia,pamiątka dawnych dni , osób, spotkań, i Twoich odwiedzin. Imponujące róże.
OdpowiedzUsuńU nas były wspaniałe papierówki, duż, okrągłe jasniały kiedy były porządnie dojrzałe, taki kolor ecru. Pyszne soczyste i slodkie, spadały między rzędy ziemniaków. Mam na wiosce taka stsrą papierowkę, czasem uda się zjeść pare ddojrzalych jabłek.
Ach, i kicia jaka cudna!
OdpowiedzUsuńPapierówki też były ale wcześniej. Lubię papierówki.
UsuńKicia miała na imię Łysa i ktoś ją mamie podrzucił, niestety krótko była, chyba czymś się struła i odeszła za TM.
Mądre, bogate w refleksyjne przemijanie. I miejsca i osoby poddane tej samej zasadzie "perpetuum mobile". wzruszające i dające do myślenia...z
OdpowiedzUsuńCzyli coś dla Ciebie, specjalisty od przemijania.
UsuńTak, choć przecie wszyscy my w przemijaniu...z
OdpowiedzUsuńAle żeby tak ciągle o tym myśleć i przypominać? "Jeszcze w zielone gramy", czyż nie lepiej tak?
UsuńZ Tobą na kraj świata...
OdpowiedzUsuńZa daleko...:-))
UsuńMnie niepowtarzalny zapach jabłek pozostał. Dziś jabłka pachną na jedno kopyto, choć odmian sporo.
OdpowiedzUsuńRefleksyjny post, bo przecież wszystko przemija, niechże te przypominają wspomnienia, zanim i one nie wyblakną.
Serdeczności zasyłam
tak jakoś mi się wzięło na wspominki.
UsuńPiękne wspomnienia. Też mieszkałam na obrzeżach miasta, chociaż prawie w centrum. Na szczęście, po moim domu nic nie zostało, więc nie patrzyłam, jak ktoś zmienia po swojemu to, co było w dzieciństwie dla nas tak ważne. Też mam przepiękne wspomnienia z dzieciństwa, bo młodość i dorastanie przeżyłam już tu, gdzie mieszkam.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że to tak przemija, opisała byś kiedyś te wspomnienia.
UsuńDawno temu, kiedy kupiłam sobie pierwszy stacjonarny komputer, a nie miałam jeszcze internetu, zaczęłam pisać wspomnienia. Napisałam całą historię o Kizi-Mizi, o dzieciństwie swoim i...po paru latach padł mi dysk i wszystko poszło w kosmos, nie dało się nic uratować. Nie mam do dziś drukarki, więc nie miałam tego na papierze. Pisz Ewunia, jak znajdziesz czas, ale pamiętaj, by to wszystko uwiecznić np. na pendrvie.
UsuńSzkoda wielka. Może byś spróbowała jeszcze raz?
UsuńMam część, zwłaszcza zdjęć na zapasowym dysku zewnętrznym, ale nie wszystko. Muszę uzupełnić.
Drukarki też nie mam, bo mi się popsuła.
Imponujący ten krzak róży, pięknie wyglądacie koło niego!
OdpowiedzUsuńFajnie mieć fajne wspomnienia :)
Chociaż urodziłam się w środku dużego miasta i cały czas w nim mieszkałam i mieszkam, to też mam fajne wiejskie wspomnienia. Jeżyny zbierane na rowie do blaszanych kubków. Żółte pieczarki zbierane w olszynie, nigdy więcej takich nie widziałam. A przede wszystkim jazda na drabiniastym wozie ze spuszczonymi majtającymi się nogami i wiele wiele innych wspomnienia to nasze bogactwo.
Dobrze jest mieć fajne wspomnienia. Jeszcze jak przez mgłę pamiętam jazdy na święta do babci zdezelowanym autobusem, w którym mi zawsze było niedobrze, śmierdziało spalinami i było zimno.
UsuńPamiętam też znoszone do domu kijanki i ślimaki.
Milo tak wspominac, Masz zdjecia o to calkiem o ladnych kolorach, przeciez te pierwsze kolorowe robia sie jakies wyblaklo rozowe. Przesliczne zdjecie w rozach!
OdpowiedzUsuńSzkoda, ze juz Twego miejsca nie ma. Ja wracam do Wiekszyc i moje odzyskalo splendor wiekszy nia ten, z ktorego ja bylam dumna. Jak tylko moge tam wracam.A moze kolezanki z dziecinstwa co i rusz zdjecia podsylaja. W jakims sensie jestem szczesciara.
Tez bym chciala kiedys zawiezc moje wnuczki, zieciow i corki tam.
Fajnie masz.
UsuńTe zdjęcia i tak wyblakłe bo ze slajdów. Kolorowe na papierze zmieniły kolory. Wtedy jedna technika była jeszcze słaba.
Wspomnienia do siebie to mają, ze zawsze, chcesz, czy nie chcesz, wracają..... Zachhowujmy te najpiękniejsze .W....
OdpowiedzUsuńWracają, wracają im jestem starsza tym częściej.
UsuńPiękne wspomnienia, zdjęcia.
OdpowiedzUsuńJa jakoś ostatnio mało się udzielam, nie piszę, ale mnóstwo spraw, dzisiaj zmarł mój Teść i tak ogólnie no jest ciężko...
Współczuję. Nie jest łatwo, jakiś marazm się panoszy i lato nie cieszy.
UsuńMiejmy nadzieję, że minie.
Takie wspaniałe miejsce i piekne wspomnienia nosi się ze sobą całe życie. Ach, te róże ! Co za gąszcz ! Coś fantastycznego. Kolejne pokolenia mogły cieszyć się tym miejscem - to bezcenne. Uściski !
OdpowiedzUsuńNiestety już małe wnuczki nie mogą się cieszyć. Ale babcia i mama pamiętają i pokazują.
UsuńNa szczęście młodsza córka ma azyl w okolicach Babiej, las za progiem i zadatki na ogrodniczkę.
Piękne...
OdpowiedzUsuńA może ananas berżenicki?
Stacha