Mieszkał w sąsiednim bloku na parterze, miał na balkonie budkę i wygodne schodki, ale wolał swobodę. Obserwowałam go przez kilka lat, był przyjazny, dał się pogłaskać, psy omijały go z daleka.
Mżawka i mokry asfalt? Nie ma problemu.
Trawnik pod moim balkonem, miał swoje ulubione miejsce, spał często na nagrzanej ziemi.
Nie zawracaj mi głowy, muszę się umyć.
Tak to wyglądało z wysokości trzeciego piętra.
Samochód? Chwileczkę, zaraz zejdę. Nigdy się nie spieszył, miał swój rewir, wyłaniał się to tu, to tam, pozwalał głaskać, jak mu było zimno czekał aż ktoś go wpuści na klatkę. Czasem przyjął poczęstunek, wybierał najmiększą wycieraczkę, przespał się i potem głośnym miauczeniem domagał otwarcia bramy, bo on już musi iść.
Pod moimi drzwiami.
Wnęka koło bramy, lubił tam przesiadywać, chociaż dwa metry dalej, w innej wnęce miał materacyk i kocyk.
Chwila niezdecydowania. Miał już sporo lat, kiedyś spotkałam jego opiekunkę, opowiadała o nim, jak to kiedy był jaszcze mały wylazł na drzewo i musiała go ściągać straż, jak kiedyś wsiadł do samochodu i pojechał do sąsiedniego osiedla, na szczęście przypadkowi opiekunowie zorientowali się, że jest czyjś i wrócił. Dowiedziałam się też, że ma chore nerki, jest pod stałą opieką lekarza i nie trzeba go dokarmiać.
Ostatnio widywałam go rzadziej, w ubiegłym tygodniu spał ciągle na swoim materacyku, jego futerko takie miedziane w zachodzącym słońcu, zmierzwiło się i zmatowiało.
To ostatnie zdjęcie, za dwa dni zniknął kocyk i materacyk i już go nie widziałam.
Dzisiaj dowiedziałam się, że odszedł za TM w ubiegły piątek. Nie było już ratunku.
Żegnaj Królu Złoty, żal....
Jakis smutny byl ten kotek, ale na pewno docenial pomoc od ludzkich ludzi i danie mu swobody, a ine uszczeskiwianie na sile...przy budynku gminy w Piasecznie tez mieszka kot. I wszedzie porozlepiane sa plakaty, zeby nie karmic, nie znosic lozeczek, kocykow ani niczego, bo kot swoimi sciezkami chodzi, opiekuja sie nim pracownicy gminy , ma jedzeine i ma gdzie spac. A lazi, sprawdza, kontroluje, czyha na myszy.."Twoj" Krol Zloty to niebieski ptak byl....szkoda, ze chorobsko go wykonczylo.
OdpowiedzUsuńIndywidualista i byłby chyba nieszczęśliwy w zamknięciu. Sprawdzałam, był zadbany, uszka miał czyste i nie miał pcheł.
UsuńA do mnie właśnie przyjechała kicia wnuczki. Ona jest przemiła, czuje się jak u siebie, mój trochę się zdenerwował.
Żył jak chciał i dobrze, że mu na to pozwolono.
OdpowiedzUsuńMiał sporo wielbicieli na osiedlu.
UsuńPiękne kocisko...
OdpowiedzUsuńCudny,dobrze, że miał opiekunkę i warunki do życia na wolności.
OdpowiedzUsuńU nas jest taki kot na cmentarzu,dokarmiany, przed dwoch panów, ja donoszę kadmę i zostswiam w umówionym miejscu, ale nie wiemy gdzie sypia, przychodzi od strony ulic z domami jednorodzinnymi.
On wyraźnie czuł się u siebie, szkoda że choroba go zmogła.
OdpowiedzUsuńPiękny rudzielec, prawdziwy Król.
OdpowiedzUsuńPrzykro mi:*
Nawet nie przypuszczałam, że tak mi będzie smutno, kiedy go zabraknie.
UsuńOdszedl a Ty napisalas pieknie o nim wspomnienie...chyba byl szczesliwym kotem..
OdpowiedzUsuńWyglądał na zadowolonego z życia, należało mu się wspomnienie.
UsuńNasi ulubieńcy tak szybko odchodzą. Ten kotek miał chyba szczęśliwe życie. Koty często chorują na nerki. Moje dwa wychuchane pieszczochy też odeszły na niewydolność tego organu. Czyżby to był ich słaby punkt ? Podzielam Twój smutek.
OdpowiedzUsuńEwuniu, dziękuję za piękne życzenia i takąż kartkę. Już suszę kwiatki, by kiedyś móc też tworzyć własne kartki - choć nigdy Ci nie dorównam. Buziaki !
Cieszę się, że kartka doszła na czas, bo z pocztą to nigdy nie wiadomo.
UsuńKotka dużo osób znało i też im żal. Szwendał się w każdą pogodę, pewnie to też nie było dobre, ale trudno wolego ducha utrzymać. No i miał już swoje lata.
Właśnie wróciłem z rodzinnego pogrzebu. Jednak wyszło na moje...z
OdpowiedzUsuńWspółczuję. Nie tylko na Twoje, wszyscy wiemy co nas czeka.
UsuńJak dobrze w chwilach ostatnich mieć swój kocyk i dobrą duszę obok, która pojedzie do lekarza, poda leki i współczuje cierpiącemu. I nieważne, czy to człowiek, czy zwierzę, bo jedno i drugie czuje...
OdpowiedzUsuńSerdeczności zasyłam
Kot był cały czas pod opieką, odszedł spokojnie.
UsuńPozdrawiam serdecznie.
Pięknie wspomniałaś o Królu Złotym. U mnie na osiedlu jest 5 kotów, które są wypuszczane, mają swoje domy. Na razie nic się nie stało, ale... zawsze się boję.
OdpowiedzUsuńTak, jak moja przedmówczyni Ania, bardzo dziękuję za śliczną karteczkę i życzenia.
Buziaki ♥
Jeśli ktoś ma wychodzącego to zawsze jest ryzyko. Nasze od małego tylko w domu siedzą, więc nie dzieje się im krzywda.
UsuńUściski.
Ewo! Wzruszyłaś mnie do łez.W....
OdpowiedzUsuńTeż się wzruszyłam podczas pisania.
Usuń