niedziela, 19 stycznia 2014

Niebezpiecznie jest...

prosić o wspomnienia osobę w moim wieku. Można otworzyć worek bez dna i nie będzie już tutaj miejsca na nic innego.
Może zanim zacznę wspominać licealne lata przypomnę sobie wakacje i zabawy mojej młodości. Miałam odkąd pamiętam dwie przyjaciółki. Jedną o rok młodszą, córkę znajomej mojej mamy, drugą poznaną na początku klasy pierwszej. Mieszkałyśmy blisko siebie, więc wzajemne odwiedzanie się było na porządku dziennym.
To ja z szkolną przyjaciółką. Niestety, ta przyjaźń nie przetrwała.

W czasach bez telewizji, zaraz po powrocie ze szkoły i odrobieniu lekcji dzieciarnia wylegała na pole (nie czepiać się, legalny regionalizm) i spędzała czas do zmierzchu. Było nas sporo i to w różnym wieku, bo starsze rodzeństwo miało obowiązek taszczyć ze sobą młodsze. Mieszkaliśmy na przedmieściach, nad rzeczką, blisko były pola i łąki. Bawiliśmy się w podchody, chowanego, na dachu starej lodowni urządzaliśmy przedstawienia. Na wiosnę, łowiło się kijanki, przynosiło "pomoce naukowe" w postaci żab, ślimaków, chrabąszczy. Zwłaszcza tych lipcowych, które wylatywały o zmierzchu, złapane przyjemnie drapały wnętrze dłoni. Gorzej jak się czasem komuś wrzuciło za kołnierz.
Zimą do szkoły szłam częściowo po zamarzniętej  rzece, budowaliśmy igloo i jeździli  na sankach, po zboczu i na lód. Jak przychodziła odwilż, chłopcy rąbali  lód i pływali na krze. Dziewczyn nie dopuszczali. Rzeczka płynęła leniwie i była płytka, więc jak ktoś wpadł do wody, to najwyżej do pasa.
Wakacje
Rodzice rzadko wyjeżdżali ze mną razem. Jeździłam albo z mamą, albo z tatą, a jak byłam starsza, zabierała mnie ciocia.
Z tatą byłam pierwszy raz nad morzem. Mieszkaliśmy w Gdańsku, pamiętam że było jeszcze wtedy dużo pozostałości po wojnie. Nie wszędzie można było chodzić.


Taki wyjazd to było przeżycie. Wyjeżdżało się w bladym świtem a że mieszkałam kawal drogi od stacji trzeba było iść (sic!) na dworzec w środku nocy z walizami. Transportu nocą nie było. Potem podróż, na twardych ławkach. 
Ciocia była nauczycielką w Liceum Pedagogicznym i często wyjeżdżała na kolonie z młodzieżą. Zabierała mnie i w ten sposób byłam kilka razy w Przesiece, w Poroninie i Zakopanem, pod koniec podstawówki wylądowałam na obozie sportowym w Andrychowie. Tam nauczyłam się pływać i usiłowano mnie między innymi zachęcić do łucznictwa.


Ostatnie wakacje po podstawówce były piękne. Wyjechałam z ojcem, wujkiem i kuzynem do Jastarni. Pływałam kajakiem po zatoce, wieczorem chodziliśmy do portu, patrzeć jak rybacy wracają z połowu.
Pogoda była piękna, a ja czułam się już licealistką.


Może wystarczy? Jakoś się zrobiło sentymentalnie.



14 komentarzy:

  1. Obiecałam sobie: tylko bez emocji! Dlatego piszę: nie wystarczy. Kropka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie sobie przypomniałam, o czym zapomniałam. Muszę odetchnąć, bo dom leży odłogiem.

      Usuń
  2. Popieram Vi!:) Nie wystarczy!
    Gdańsk to również część mojego dzieciństwa. Miałam też to szczęście, że w telewizorze oglądałam tylko programy dla dzieci, bo rodzice zabraniali mi innych (i dobrze) i to podwórze było właśnie miejscem, w którym wszystko mogło się zdarzyć.:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zauważyłam że zanikły teraz podwórkowe bandy. A to była dobra szkoła współżycia.

      Usuń
  3. niewinny czarodziej na wsi19 stycznia 2014 11:20

    Oczywiście, że Vi i Maryanka mają rację. I jak tu będąc po nich coś powiedzieć .... już wiem ! Ja nie proszę, ja się DOMAGAM ! :-) Ciągu dalszego i nieskończonego :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wymagający Czarodziej mi się trafił!. Mam kłopot ze zdjęciami, nie mogę znaleźć odpowiednich.

    OdpowiedzUsuń
  5. Podobne to dzieciństwo do mojego :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Czasy były mało ciekawe, ale nie narzekam. Wtedy o świecie wiedziało się mniej, ważniejsze były dziecinne problemy.

    OdpowiedzUsuń
  7. Czas pędzi ,jak dobrze zatrzymać się a nawet cofnąć w czasie .Ewuniu piszesz tak fajnie ,że też się domagam ,nawet bez fotek takie wspomnienia są bardzo ciekawe i zaraz przypominają się własne chwile beztroskiego dzieciństwa .Dzieciństwo to okres kiedy nie zauważało się upływającego czasu...to było piękne:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Witaj. Pomyśleć, że człowiek chciał dorosnąć.

    OdpowiedzUsuń
  9. I ja miałam dzieciństw na polu. Jaka śliczna z Ciebie dziewczynka, a potem dziewczyna!

    OdpowiedzUsuń
  10. Ta "śliczność" to zasługa niewyraźnych zdjęć. Mimo to, dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
  11. Ania z Siedliska22 stycznia 2014 11:57

    Jakie podobne było nasze dzieciństwo ! Z przyjemnościa cofnęłam się w czasie :-).

    OdpowiedzUsuń
  12. Takie dzieciństwo naszego pokolenia Aniu.

    OdpowiedzUsuń