Może zanim zacznę wspominać licealne lata przypomnę sobie wakacje i zabawy mojej młodości. Miałam odkąd pamiętam dwie przyjaciółki. Jedną o rok młodszą, córkę znajomej mojej mamy, drugą poznaną na początku klasy pierwszej. Mieszkałyśmy blisko siebie, więc wzajemne odwiedzanie się było na porządku dziennym.
To ja z szkolną przyjaciółką. Niestety, ta przyjaźń nie przetrwała.
W czasach bez telewizji, zaraz po powrocie ze szkoły i odrobieniu lekcji dzieciarnia wylegała na pole (nie czepiać się, legalny regionalizm) i spędzała czas do zmierzchu. Było nas sporo i to w różnym wieku, bo starsze rodzeństwo miało obowiązek taszczyć ze sobą młodsze. Mieszkaliśmy na przedmieściach, nad rzeczką, blisko były pola i łąki. Bawiliśmy się w podchody, chowanego, na dachu starej lodowni urządzaliśmy przedstawienia. Na wiosnę, łowiło się kijanki, przynosiło "pomoce naukowe" w postaci żab, ślimaków, chrabąszczy. Zwłaszcza tych lipcowych, które wylatywały o zmierzchu, złapane przyjemnie drapały wnętrze dłoni. Gorzej jak się czasem komuś wrzuciło za kołnierz.
Zimą do szkoły szłam częściowo po zamarzniętej rzece, budowaliśmy igloo i jeździli na sankach, po zboczu i na lód. Jak przychodziła odwilż, chłopcy rąbali lód i pływali na krze. Dziewczyn nie dopuszczali. Rzeczka płynęła leniwie i była płytka, więc jak ktoś wpadł do wody, to najwyżej do pasa.
Wakacje
Rodzice rzadko wyjeżdżali ze mną razem. Jeździłam albo z mamą, albo z tatą, a jak byłam starsza, zabierała mnie ciocia.
Z tatą byłam pierwszy raz nad morzem. Mieszkaliśmy w Gdańsku, pamiętam że było jeszcze wtedy dużo pozostałości po wojnie. Nie wszędzie można było chodzić.
Taki wyjazd to było przeżycie. Wyjeżdżało się w bladym świtem a że mieszkałam kawal drogi od stacji trzeba było iść (sic!) na dworzec w środku nocy z walizami. Transportu nocą nie było. Potem podróż, na twardych ławkach.
Ciocia była nauczycielką w Liceum Pedagogicznym i często wyjeżdżała na kolonie z młodzieżą. Zabierała mnie i w ten sposób byłam kilka razy w Przesiece, w Poroninie i Zakopanem, pod koniec podstawówki wylądowałam na obozie sportowym w Andrychowie. Tam nauczyłam się pływać i usiłowano mnie między innymi zachęcić do łucznictwa.
Ostatnie wakacje po podstawówce były piękne. Wyjechałam z ojcem, wujkiem i kuzynem do Jastarni. Pływałam kajakiem po zatoce, wieczorem chodziliśmy do portu, patrzeć jak rybacy wracają z połowu.
Pogoda była piękna, a ja czułam się już licealistką.
Może wystarczy? Jakoś się zrobiło sentymentalnie.
Obiecałam sobie: tylko bez emocji! Dlatego piszę: nie wystarczy. Kropka.
OdpowiedzUsuńWłaśnie sobie przypomniałam, o czym zapomniałam. Muszę odetchnąć, bo dom leży odłogiem.
UsuńPopieram Vi!:) Nie wystarczy!
OdpowiedzUsuńGdańsk to również część mojego dzieciństwa. Miałam też to szczęście, że w telewizorze oglądałam tylko programy dla dzieci, bo rodzice zabraniali mi innych (i dobrze) i to podwórze było właśnie miejscem, w którym wszystko mogło się zdarzyć.:)
Zauważyłam że zanikły teraz podwórkowe bandy. A to była dobra szkoła współżycia.
UsuńOczywiście, że Vi i Maryanka mają rację. I jak tu będąc po nich coś powiedzieć .... już wiem ! Ja nie proszę, ja się DOMAGAM ! :-) Ciągu dalszego i nieskończonego :-)
OdpowiedzUsuńWymagający Czarodziej mi się trafił!. Mam kłopot ze zdjęciami, nie mogę znaleźć odpowiednich.
OdpowiedzUsuńPodobne to dzieciństwo do mojego :)
OdpowiedzUsuńCzasy były mało ciekawe, ale nie narzekam. Wtedy o świecie wiedziało się mniej, ważniejsze były dziecinne problemy.
OdpowiedzUsuńCzas pędzi ,jak dobrze zatrzymać się a nawet cofnąć w czasie .Ewuniu piszesz tak fajnie ,że też się domagam ,nawet bez fotek takie wspomnienia są bardzo ciekawe i zaraz przypominają się własne chwile beztroskiego dzieciństwa .Dzieciństwo to okres kiedy nie zauważało się upływającego czasu...to było piękne:)
OdpowiedzUsuńWitaj. Pomyśleć, że człowiek chciał dorosnąć.
OdpowiedzUsuńI ja miałam dzieciństw na polu. Jaka śliczna z Ciebie dziewczynka, a potem dziewczyna!
OdpowiedzUsuńTa "śliczność" to zasługa niewyraźnych zdjęć. Mimo to, dziękuję.
OdpowiedzUsuńJakie podobne było nasze dzieciństwo ! Z przyjemnościa cofnęłam się w czasie :-).
OdpowiedzUsuńTakie dzieciństwo naszego pokolenia Aniu.
OdpowiedzUsuń