Pamiętam deszcze padające kilka dni, beznadziejne, niosące powódź, tragedię na wielką skalę.
Deszcz, nie wiem czy go lubię, chociaż czasem niesie wytchnienie po upałach, stanowi świetny pretekst do leniuchowania, odmowy wyjścia z domu jak się nie chce.
Deszcz towarzyszył mi w róznych chwilach życia, na pogrzebie Taty, w czasie krótkiego wyjazdu kiedy to padało przez trzy dni, tygodnia w Zakopanem, przestał złośliwie w dniu wyjazdu.
Nieraz zmoczył do bielizny, narobił wstydu bo nie zdążyłam się schować i po 15 minutach tylko ja jechałam mokra w tramwaju.
Pod namiotem, kiedy trzeba pilnować dzieci, żeby nie dotykały głową bo przemoknie, podmokła podłoga, pół dnia gry w "państwa miasta", bo wyjść nie można, a jak przestało, suszenie dobytku przed dalszą drogą.
W domu rodzinnym biegało się w czasie ulewy, boso bo trzeba było podstawić beczkę pod rynnę, żeby nałapać deszczówki. Nagrzane słońcem płyty chodnika pachną zmoczone deszczem w jedyny, niepowtarzalny sposób. Szukałam zdjęć, wspominałam i doszłam do wniosku, że nie robi się w deszczu zdjęć. Te nieliczne już pokazywałam.
Można też w czasie deszczu wyjść z dzieckiem bo ma się termin do lekarza, przemoczyć buty, wyjść do muzeum. Tak jak to zrobiłam w ubiegłą sobotę i zobaczyć nie tylko kamienie, ale także....malarstwo
Ireny Trzetrzewińskiej
Irena (Rena) Trzetrzewińska maluje niewielkie kompozycje olejne i pastelowe inspirowane naturą, procesami obumierania i trwania. Są to martwe natury z owocami w różnym stopniu rozkładu i krajobrazy – przede wszystkim tatrzańskie.
(ze strony Muzeum)
Jej obrazy są niezwykłe, płoną własnym światłem, czasem trudno było zrobić zdjęcie, tak duży był kontrast.
Takie obrazy potrafią rozjaśnić ponury deszczowy dzień.
Można jeszcze "singing in the rain" i nawet złożyć parasol;))Lubię tę piosenkę.
OdpowiedzUsuńHanna
Ooo, widzisz, o piosence nie pomyślałam. Ale mnie się muzycznie słabo kojarzy.
UsuńDzieła mówią o twórcy. Nic mi nie mówi nazwisko malarki, ale intuicyjnie wyczuwam jej niesamowite wewnętrzne bulgotanie, energię i dynamikę. Makówka pełna weny nawet w deszczu. Dzięki Tobie poznałem tę ciekawą artystkę.z.
OdpowiedzUsuńPrawdę mówiąc też nigdy o niej nie słyszałam. Podobały mi się obrazy.
UsuńCoś jest w tych kolorach...
OdpowiedzUsuńRobią wrażenie.
UsuńJeżu, piękne!
OdpowiedzUsuńNawet obumierające owoce pełne były życia.
UsuńLubię takie mocne, wyraziste malarstwo, bardzo.
UsuńObrazy miały swoją fakturę i to też robiło wrażenie.
UsuńW czasie deszczu fajna jest kąpiel w morzu.:)))
OdpowiedzUsuńObrazy ciekawe, może dla mnie zbyt intensywne kolory. No i chyba nie chciałabym mieć na ścianie np. zgniłego jabłka...
One wcale nie wyglądały na zgniłe, specjalnie wypatrywałam rozkładu, jakoś przeszło ulgowo.
UsuńPodobaja mi sie wlasnie te nadgnile owoce...powiesilabym sobie w mieszkaniu !
OdpowiedzUsuńJako znak przemijania, czy podobają Ci się kolory?
UsuńKolory!! i kompozycja!
UsuńObrazy bardzo mi się podobają, lubię takie intensywne kolory.
OdpowiedzUsuńKiedyś dawno, bywały w lecie ciepłe deszcze i takie lubiłam.
Tato zmarł na początku lipca w straszny upał, a w dniu pogrzebu lało i wiało.
Taki ciepły deszcz był przyjemny.
UsuńMój zmarł w kwietniu.
jeśli mam być szczera, to obrazy są piękne, ale powiesić ich w domu to bym nie chciała, nie lubię jesieni, a one takie smutne i by mnie deprecha brała
OdpowiedzUsuńu nas nie pada, ale zimno teraz wieczorkiem, oj zimno :(
Jak to każdy inaczej odbiera, dla mnie one nie były smutne.
UsuńNo i to właśnie w sztuce jest fascynujące, że każdy ją inaczej odbiera.:)
UsuńDlatego nie lubię tych wszystkich interpretacji, co malarz chciał wyrazić.
UsuńDla mnie dzisiaj deszcz był taką wymówką, żeby nie wyjść. Lało cały dzień, ale jakoś mi to nie przeszkadzało. Nieśpiesznie ugotowałam baaardzo zdrowy obiad. Szkoda tylko, że domownicy moi nie gustują w takich baaardzo zdrowych:)
OdpowiedzUsuńObrazy przepiękne. Rzeczywiście płoną.
Śliwki działaja mi na wyobraźnię. Chciałabym takie w domu.
Jak wróciłam to sobie pooglądałam stare zdjęcia i nic mi się nie chciało robić. Obrazów było sporo, nie wszystkie dobrze wyszły na zdjęciach. Ja bym sobie powiesiła Tatry.
Usuń