Nie, nie fruwałam, ani się nie wspinałam, tylko poszłam zobaczyć niezwykłą wystawę.
W ramach wystawy "Między wodą a ziemią" rzeźby zainstalowano na przęsłach Kładki Ojca Bernatka. Popularnego w Krakowie miejsca, które łączy Kazimierz z Podgórzem. Kładka uchodzi za nieoficjalną, małopolską namiastkę Mostu dla Zakochanych, gdzie pozostawia się kłódki z inicjałami par. Dzięki balansującym rzeźbom nabierze całkiem nowego kontekstu. Mostu do innej rzeczywistości.
Z daleka sprawiają wrażenia lekkich niczym piórka. Chwilami są poruszane przez wiatr, jakby chodziło o origami. Ale to pozory. Nad ziemią lewitują bowiem najprawdziwsze rzeźby. Czasem umocowane wyłącznie na jednym punkcie podparcia. Sztuka, która ma za nic grawitację. Jak to w ogóle możliwe?! Odpowiedź zna chyba tylko jedna osoba. Twórca całego zamieszania, którym jest wybitny częstochowski artysta Jerzy Kędziora. Jego balansujące rzeźby zachwycały przechodniów takich metropolii jak Berlin, Dubaj czy Miami. To ostatnie miasto proklamowało zresztą 27 lutego... dniem imienia rzeźbiarza. Tym większa radość z możliwości oglądania jego dzieł nad krakowską Wisłą. I to w dość nieoczekiwanej oprawie.
Tyle o wystawie na stronie internetowej
Już z daleka było widać zawieszone na konstrukcji postacie. Na tele bezchmurnego, już jesiennie błękitnego nieba lekka drżą w łagodnych podmuchach wiatru...
Na zalończenie wielka kłódka. Wielka miłość czy megalomania?
Bardzo mi się wystawa podobała, jeszcze pewnie nie raz pójdę ją zobaczyć, w innym oświetleniu, porze dnia, może wyglądać jeszcze ciekawiej.
Coś sobie żle kliknęłam stąd zwirowania w kompozycji postu. Nie umiem tego naprawić.
O! Ciekawa wystawa, chętnie bym zobaczyła z bliska :)
OdpowiedzUsuńMałe jakieś mi wyszły na zdjęciach. Podobają mi się.
UsuńO! Przyznaję, że mnie to zaskoczyło, spodziewałam się czegoś... lżejszego.:) Świetny pomysł i tematyka. Robi wrażenie. Od razu korci, żeby sprawdzić, z czego i jak to zrobione.:)))
OdpowiedzUsuńSą chyba z brązu, wcześniej jego rzeźb nie widziałam.
UsuńZastanawia mnie tytuł. Raczej nazwałbym to: "Między niebem a wodą".:)
UsuńMoże gdzie indziej było inaczej wyeksponowane. Nie wiem czy to jego tytuł, czy organizatorów.
UsuńEwa fajne miałaś światło, bardzo dobre zdjęcia zrobiłaś, a wystawa bardzo mi się podoba, mogli by te rzeźby umieścić na naszym Moście Grunwaldzkim :)
OdpowiedzUsuńCo do kompozycji postu to nie koniecznie musi być Twoja wina, nieraz pan B nie chce słuchać jeśli chodzi o zdjęcia, on wie lepiej jak je ustawić ;) W takich sytuacjach staram się go przechytrzyć ;)
Może we Wrocławiu też będzie. Specjalnie byłam po południu, żeby yło boczne swiatło. Ciekawa jestem czy są wieczorem oświetlone, muszę sprawdzić. Do pana B nie mam cierpliwości.
UsuńNajlepiej oglądać rzeźby we wtorki o godzinie 11.00. Wtedy można zobaczyć jeszcze coś.z.
OdpowiedzUsuńZobaczymy czy lepiej, obejrzymy na pewno.
UsuńPiękne i ciekawe! O artyście oczywiście nie słyszałam, ale będę teraz o nim pamiętać:)
OdpowiedzUsuńJest w Polsce kilka jego rzeźb.
UsuńBardzo ciekawa wystawa :)
OdpowiedzUsuńA kompozycja wpisu fajna - mnie się podoba.
Szkoda, że się kompozycja poniekąd sama zrobiła na skutek mojego błędu.
UsuńMoże przed śnieżnymi czapami zdążę... :-)
OdpowiedzUsuńPięknie Ewuś!!!
Dzięki! Oby, bo warto.
UsuńZapomniałam o jamnikach, dzisiaj maszerowały.
Właśnie widziałam! Go zrozpaczona ;-(
UsuńPrzykro mi, ale to przez upał.
Usuńpiękna wystawa - to zderzenie materiału z lekkością ruchu - genialne :)
OdpowiedzUsuńBędzie chyba do grudnia, może wpadniesz?
UsuńEwa-dziekuje za zdjecia. Niezwykla wystawa. Niesamowicie wygladja te postaci, na tle blekitu. Lekkosc bytu?
OdpowiedzUsuńKiedy patrzę na relację z zawodów sportowych to czasem taka lekkość jak tutaj jest. Artysta jeszcze to wysublimował.
Usuń