Pozbierałam więc trochę zaległych zdjęć i jest to i owo, żeby nie powiedzieć bałagan i nic do siebie nie pasuje.
Prócz Rękawki jest jeszcze niedaleko odpust przy kościółku św. Benedykta. Maleńki stary kościółek, przy którym jako przeciwieństwo trochę pogańskiej Rękawki odbywał się odpust. Zostało to do dzisiaj i kościółek jest otwarty raz w roku, we wtorek po wielkanocnym poniedziałku.
Był otwarty, poszłam zobaczyć, bo w środku jeszcze nie byłam.
Odpust jak to odpust: balonowe koszmarki,
serca na patyku,
tego szukałam, pamiętam z dzieciństwa, że były na każdym odpuście. Tutaj tylko na jednym straganie, dwa i takie mizerne.
Na kilku spacerach byłam, znalazłam :
krokusy,
w miejscu gdzie zwykle było aż niebiesko, tylko mizerne kępki fiołków
pączki już są,
transport na lotnisko,
puchate bazie.
Dołożyłam do kolekcji kilka rzeźb nad bramami, niestety już mi się myli i nie wiem gdzie która była.
Dzisiaj na spacerze też byłam, ale szłam starą trasą i aparatu nie wzięłam. Nie było ciekawych miejsc, jeszcze przewaga szarości, na szczęście już zakwitły forsycje. No ale zdjęcia nie zrobiłam.
I w Twoje okolice Ewo, dotarła piękna wiosna!:-) Nawet te plastikowe zabawki z odpustu i wielkie lizaki sprawiają, że uśmiecham się, bo ich widok łączy sie z miłymi wspomnieniami z dawnych czasów.A to na sznurku, te to takie chrupiace, prawie bezsmakowe, puste w środku odpustowe albo cmantarne ciasteczka. Mama mi je kiedys pod cmentarzem kupowała i na szyi zawieszała. Ich smak pamietam do dzisiaj...
OdpowiedzUsuńTakich balonów za mojej młodości nie było, tylko zwykłe, jeszcze kolorowe piłeczki na gumce i drewniane kurki na kółkach z klapiącymi skrzydłami.
UsuńA TO czego szukałaś, jak się nazywa?
OdpowiedzUsuńKiedyś się mówiło o odpustowym różańcu, czy ma jakąś nazwę nie wiem.
UsuńJak ja lubie takie kameralne malenkie kosciolki. Tylko w takich mozna oddac sie zadumie, a kiczowaty blichtr i gigantomania nie przeszkadzaja w rozmyslaniach.
OdpowiedzUsuńLubię też i jeszcze drewniane, stare, z charakterystycznym zapachem kurzu, starego drewna i kadzidła.
UsuńWspółczesne to albo udziwniona architektura na pokaz, albo przeładowany ozdobami "na bogato".
Wiosna...wiosna...wiosna - nareszcie.z
OdpowiedzUsuńTeż się cieszę...
UsuńUroczy ten maleńki kościółek.
OdpowiedzUsuńNa odpustach sprzedawano także korki do pistoletów. Mój tato miał w związku z tym niemiłą przygodę. W jego rodzinnej wiejskiej parafii odpust jest w Rocha i to jest w wakacje. Jakieś 25 lat temu zrobiliśmy sobie rodzinny spęd. Oczywiście wpierw zaliczyliśmy odpustowe uroczystości, a wieczorem zrobiliśmy sobie ognisko. Mój genialny tatuś kupił na odpuście paczuszkę korków, w takiej paczuszce było chyba z 10 sztuk, wsadził do kieszeni. Wieczorem działał jako główny ogniomistrz, kręcąc się bardzo blisko ognia, no i te korki mu w kieszeni wybuchły. Oczywiście jako gieroj samodzielnie lizał swoje rany.
Ja najbardziej z odpustów pamiętam trocinowe piłeczki do odbijania :)
Te rzeźby nad bramami bardzo ciekawe.
Korki też były i małolaty strzelały. Ciekawe, że wybuchły, bo o nas to trzeba było mocno cisnąć o ziemię żeby strzeliły.
Usuńno byly pistolety na korki, ale tez i korkowce z korkami na sznurku - pamietacie?
UsuńKorkowce z korkami na sznurku bywają na targach ludowych. Parę lat temu kupowałam wnukowi.
UsuńDobrze że weszłaś do kościółka, bo wyjątkowo piękny w środku.
OdpowiedzUsuńCo to takiego, to coś, co pamiętasz z dzieciństwa? I do czego służyło? Poza trocinowymi piłeczkami pamiętam jeszcze gwiżdżące koguciki.
Kamienne tablice ewidentnie wyszły spod tej samej ręki. Piękne.
Wisi na 9 zdjęciu. To były takie z ciasta kulki poprzetykane bibułką. Wszystkie dzieciaki nosiły to na szyi.
Usuńcos jak obwarzanki przasne na papierowym sznurku...ja godzilam sie z niania isc do kosciola (800 metrow od domu, trzeba przez tory tramwajowe przejsc jakos cwierc badz 1/3 drogi do kosciola), jak mi kupila obwarzanki tuz za torami, i potem zaczynal sie wyscig, bo umowa byla - jak skoncze jesc PRZED kosciolem, to nie wchodze, jak jeszcze jem/zostalo mi, to wchodze. wiec jedna uparta baba ciagnela, a druga zwalniala ile sie dalo;)
UsuńTakie obwarzanki też bywały. U mnie nie było targów ani zmiłuj się, ojciec pilnował i kościół musiał być.
UsuńAle te kulki były do jedzenia, czy do ozdoby/zabawy? Nigdy się z tym nie spotkałam.
UsuńMożna było zjeść, słodkawe w smaku, trochę jak biszkopt, tylko podlejszy.
UsuńKosciolek wyglada zupelnie nieoczekiwanie inaczej w srodku niz po wierzchu! piekny. bardzo lubie architekture sakralna....
OdpowiedzUsuńO Rekawce musialam poczytac, bo nigdy nawet o tym nie slyszalam. no to rzeczywiscie jest podobne do tutejszego Easter egg rolling i temu podobnych.
Dziwe Ci sie, ze balona - potworka nie kupilas...kotek by sie ucieszyl.
Plaskorzezby - PIEKNE!
jak zwykle spacerek z Toba to uczta dla oka :)
Dziękuję.
UsuńMuszę jeszcze zajrzeć do jednego, o którym nie pisałam, też ciekawy. Lubię stare kościoły i cmentarze.
Z potworka radość byłaby zbyt krótka.
Ciekawe, czemu otwarty jest tylko raz w roku. Szkoda, bo taki nastrojowy. W moim dzieciństwie na odpustach królowały sznury takich obwarzanków ( bez bibułek). Nie były zbyt dobre ale i tak wszystkie musiałyśmy je mieć :-). Uściski, wytrwała wędrowniczko !
OdpowiedzUsuńNie pamiętam dlaczego tylko raz w roku. Muszę poszperać, może znajdę.
UsuńLadna bardzo ta forma kosciolka, ciekawy obiekt...
OdpowiedzUsuńNigdy nie widzialam takich kulek odpustowych z ciasta, pewnie zwyczaj krakowski, albo malopolski.No i plaskorzezby tez ciekawe, rzeczywiscie , tak jak pisze Hana, z jednej reki wyszly.
Ile km juz zrobilas w tym roku?
W tym miesiącu już 59.82km, od początku roku do kwietnia ponad trzysta.
UsuńPłaskorzeźby w jednej dzielnicy robione, muszę zapisywać, gdzie były, bo czasem idę, pstrykam i nawet nie patrzę na nazwę ulicy.
Jako dziecko co roku byłam na Rękawce i oczywiście w kościólku św.Benedykta ,jako że, mieszkałam przy ul.Limanowskiego.A w kościółku straszy "czarna dama"
OdpowiedzUsuńPozdrawiam wiosennie.
Jednak jesteś, jak miło, bo gdzieś mi umknęłaś.
UsuńLimanowskiego i okolice to moje terytorium z czasów studiów, mieszkałam przy Pl Bohaterów Getta.
Kościółek urokliwy. Podobają mi się takie, chociaż jeszcze bardziej drewniane.
OdpowiedzUsuńU nas z odpustów z czasów dzieciństwa zapamiętałam do jedzenia obwarzanki: takie wielkie puszyste (bywają i dzisiaj) i małe, dość twarde, czasem posypane makiem. Lizaki cukrowe, czerwone "kogutki", albo smoczki (jak dla dzieci). I takie piłeczki na gumce, owinięte jakimś kolorowym czymś, co przypominało papierki po cukierkach.:) I drewniane zabawki.
Piękne rzeźby. Kojarzy mi się, że kiedyś od takich rzeźb nazywano domy albo np. kawiarnie.
No weź! Nie kupiłaś różowego jednorożca?!:)))
No nie kupiłam...:-))) Te piłeczki są nadal, widuję czasem u dzieci, nie zmieniły się od lat. Lizaki kogutki też pamiętam i...miałam ochotę na watę cukrową.
UsuńO! Zapomniałam o wacie cukrowej! Kiedyś mój synek spróbował i został fanem. Córcia nie lubi. Teraz to wata jest kolorowa, synek poprosił raz o niebieską. Nie muszę chyba pisać, jak potem wyglądał...:)))
UsuńWyobraźnia działa... Jadłam różową dawno temu, jakoś niebieski kolor w zestawieniu z jedzeniem mi nie pasuje.
UsuńO tak pamiętam stragany odpustowe z dzieciństwa. Piłeczki trocinowe na gumce w kolorze amarantowym, pistolety na kapsle i korki. U nas też były te nazwijmy to "różańce", każde dziecko miało na szyi. Hmmmm wspomnienia wspaniałego dzieciństwa.
OdpowiedzUsuńU nas jest drewniany kościółek Św. Wojciecha i też tylko raz w roku jest otwarty, ale to daleko ode mnie, bardzo dawno tam nie byłam, chociaż w dzieciństwie był blisko mojej podstawówki.
Dziękuję za spacer z Tobą.
Proszę bardzo. Mam nadzieję, że nie zmęczył.
UsuńGdyby to w realu, to odpadam w przedbiegach, przy Tobie nie mam szans.
Usuńforsycje szaleją i słońcem oślepiają po całym mieście.
OdpowiedzUsuńładny motyw z oznaczaniem budynków płaskorzeźbą - szkoda, że zarzucony zwyczaj - chyba zbyt szybko się teraz żyje.
Też żałuję, miło było mieszkać w kamienicy pod jednorożcem lub smokiem.
Usuń