czwartek, 18 lipca 2019

Nareszcie...

Chodziła za mną już od jakiegoś czasu chęć jakiegoś wypadu za opłotki miasta, znudziły stare trasy, aż dwa dni temu znalazłam informację w internecie o muzeum Władysława Wołkowskiego.
Olkusz niedaleko, przejeżdżałam tamtędy wiele razy i zawsze jak widziałam niebieskie dachy nowego osiedla, wiedziałam że do Krakowa blisko.
Początki miasta sięgają wczesnego średniowiecza, wydobywano tam srebro, potem miasto przeniesiono trochę dalej nad rzekę Babę, a swój rozwój zawdzięczało dogodnemu położeniu blisko ważnych szlaków komunikacyjnych. W 1907 austriacki przedsiębiorca Peter Westen założył tam Fabrykę Naczyń Blaszanych, dzisiejszą Emalię.
Dwa dni się zbierałam, poczytałam trochę informacji, zebrałam wreszcie i ruszyłam, trochę na oślep, bo mapkę miałam marną i bez przewodnika. Jeszcze na dodatek musiałam się wrócić z parteru, czego bardzo nie lubię, ale bez zapasowej baterii do aparatu raczej wolę się nie ruszać.


Jeszcze na pod blokiem poprawiła mi humor ta parka, potem udało się dotrzeć na dworzec i niemal z marszu wsiąść w podjeżdżający bus.


Zaraz na początku drogi trafiłam na stary cmentarz, nieczynny i zaniedbany.




Pomnik Francesca Nullo.


Anioł z utrąconym skrzydłem, 


drugi też stareńki i zniszczony. Bliższych informacji o tym cmentarzu nie znalazłam.


Ładny Rynek z mieszczańskimi kamieniczkami,




i bryłą gotyckiej fary św. Andrzeja Apostoła.


Pokręciłam się po Rynku i okolicznych uliczkach, ale moim głównym celem


było Muzeum Twórczości Władysława Wołkowskiego mieszczące się w ślicznym dziewiętnastowiecznym  Dworku Machnickich.
Władysław Wołkowski (1902 - 1986) najwięcej czasu w swoim życiu poświęcił architekturze wnętrz opartej na materiałach naturalnych jak wiklina, trzcina, len, pręt metalowy.


Uważał, że wprowadzenie do mieszkań naturalnych surowców pomoże w większym obcowaniu z natura w świecie panoszącej się techniki. Jego prace były znane, zdobywał liczne nagrody.








To część jego dorobku, naprawdę bardzo piękne prace.
Takie koszyczki bym chętnie widziała u siebie.




Bardzo mi się muzeum podobało, tylko mi przeszkadzały opisy na meblach.
Niestety nie wiedzieć dlaczego, akurat dzisiaj odezwała się moja stopa i musiałam zrezygnować z Muzeum Pożarnictwa, Muzeum Afrykanistycznego i starego Olkusza. 
Powędrowałam na przystanek i wróciłam do domu. 
Potem się opamiętałam, trzeba było iść na kawę, posiedzieć, odpocząć i zwiedzić resztę.
Jedyna pociecha, że Olkusz niedaleko.

25 komentarzy:

  1. Kilka razy przejezdzalam przez Olkusz ale jakos bokiem a tam takie cuda!! to prowdziwe odkrycie. Przepiekne te mebelki wiklinowe, Prawdziwe dziela sztuki. Ewo ..trzeba wrocic do tego miasteczka. Moze kiedys razem z Rabarbara? Przy okazji szperania o Olkuszu znalazlam blog a w nim oprocz Olkusza, Dobczyce. Ewuniu! jest tam kawiarnia Lawenda na Kilinskiego 47...trzeba jechac na ciasteczka , koniecznie. Zajrzyj do internetu. Pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziewczyny - to już mamy dwa kolejne miejsca na wyprawy :)))))!!!!
      Rabarbara

      Usuń
    2. Oczywiście, że zajrzę i poczytam.
      Powrót też mam w planie, tylko jeszcze nie wiem kiedy. W Dobczycach już byłyśmy, trzeba znaleźć jeszcze coś po drodze, Pustynia Błędowska blisko. Może się do pustynnego krajobrazu trzeba przyzwyczajać?

      Usuń
  2. Cos takiego! Jakie fantazyjne mebelki i durnostojki. Nie jestem specjalnym amatorem wikliny, ale jak widac, mozna z niej robic nieskonczone rzeczy.
    No faktycznie moglas posiedziec i potem zwiedzac dalej, wciagnac jakies lody czy inne ciasteczka.
    Teraz male polskie miasteczka sa slicznie odrestaurowane, a jedyne, co mi zgrzyta, to zabetonowane ryneczki, zero drzew, trawnikow, klombow czy fontann. Jakas moda dziwna nastala. Ale ogolnie miejsce ma klimat.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu, zgadzam się z Tobą - znam wiele z tych ryneczków, kiedyś były pełne drzew dających cień, klombów (jak piszesz), naprawdę były śliczne. Dziś to ponure, betonowe place, na których latem żar straszliwy a brzydota kopie w oczy cały rok :( .....
      Rabarbara

      Usuń
    2. Znalazlam nawet na fb strone, gdzie pokazuja te ryneczki PRZED i PO pisowskiej reformie polegajacej na wycinaniu wszystkiego nomen omen w pien. Ich lupem padly przepieknie zadrzewione stuletnimi drzewami szosy, bo idioci za czesto konczyli jazde na pniu, trzeba wiec bylo wyciac drzewa. Moglabym zabic za takie decyzje, szczegolnie w obecnej alarmowej sytuacji srodowiska.

      Usuń
    3. Widziałam tą stronę, nóż się w kieszeni otwiera, wyciąć drzewa, żeby zrobić miejsce na betonowe paskudztwo.

      Usuń
  3. Ależ piękne te meble i przedmioty :))! Biorę wszystkie ;)))!!
    Rabarbara

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehehehe Rabarbaro ja też biere wszystkie i na dodatek te naścienne kompozycje :)

      Usuń
    2. Też mi się podobały, miałam ochotę sobie usiąść na takim mebelku, sama byłam, była pokusa.

      Usuń
  4. Moja sympatia dla wikliny zaczęła się od socjalistycznych Cepeliad, tam jednak nie było takich cudeniek jakie pokazałaś Ewo. Kompozycje genialne w swojej prostocie !!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Ponoć kiedyś jego meble zdobiły polską ambasadę w Berlinie.
    Wiklinę zawsze lubiłam, ta jest wyjątkowa.

    OdpowiedzUsuń
  6. Jakie piękne, dynamiczne formy! I pomyśleć, że nie słyszałam dotąd o Wołkowskim. Wstyd.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba żaden wstyd, ja też nie słyszałam, on się chyba nie pchał na afisz.

      Usuń
  7. Ciekawe miasto, czyli masz juz nastepną wycieczkę zaplanowaną, moze i dobrze, bo nadmiar zwiedzania w jednym dniu przynajmniej u mnie zubaża doznania i powoduje zmęczenie ogolne.
    Cmentarny krzyż ciekawy, trzeba,by poczytać czyje to mogiły.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie doczytałam w internecie, on był ciekawie podzielony na aleje i to wyglądało na nowe przedsięwzięcie. Była aleja ekumeniczna, jagiellońska i jeszcze jakaś już nie pamiętam. Był też jeszcze pomnik katyński, nowy, ale brzydki i w cieniu, zdjęcia nie zrobiłam.

      Usuń
  8. O wiklinie i wyplataniu wiem co nie co, bo mój sąsiad na wsi zajmował się tym fachem wraz z całą liczną rodziną. Praca to ciężka i może dlatego chwała za takie wyroby bardzo zasłużona.
    Wiem o gotowaniu wikliny, żeby nabrała koloru. Wiem o skórowaniu żeby pozbyć się z gałązek łyka. Wiem też jak popękane i szorstkie są ręce wykonujące tę ciężką robotę.
    Ale fantazja artystów i twórców jak widać nie ma granic.
    Podziwiam i chylę czoła nad każdą rzeźbą wikliniarską. A to co tu zobaczyłem to jest rewelacja artystyczna. Dzięki za hołd dla ciężkiej pracy rąk.z

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To była też idea zbliżenia do natury. Ładnie napisałeś.

      Usuń
  9. No proszę, też nie słyszałam. Wiele z tych śliczności chętnie bym przygarnęła.:)
    Teraz jest modna tzw. wiklina papierowa, nawet umotałam z niej koszyczek. Ale to prawdziwa jest piękna.:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli wart było się wybrać. Niestety plan na przyszły tydzień do następnego miasteczka wziął w łeb, bo mam dodatkowy dyżur.

      Usuń
  10. Jeny, zachorowałam na to krzesło, fotel z podłokietnikiem z drugiego zdjęcia. Fantazyjne, a jednocześnie proste. Super spacerek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zastanawiam się czy ono jest wygodne.
      Bardzo oryginalne pomysły i nie widziałam naśladowców, a szkoda.

      Usuń
  11. To tak , jak człowiek ma coś zakodowane. Olkusz kojarzył się zawsze z kuchennymi naczyniami, choć kuchnię omijam z daleka. Przejeżdżam tam wielokroć. Następnym razem w drodze do Krakowa podążę Twoim śladem W....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koniecznie, jest co zobaczyć. Jeszcze tam wrócę.

      Usuń
  12. Tyle razy byłam w Olkuszu i dopiero z Twojego blogu dowiedziałam się o tym muzeum i pięknie wiklinowych sprzętów.
    Serdecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń