piątek, 26 sierpnia 2016

VAN GOGH ALIVE

Najpierw wybierałam się do Warszawy, ale koszty i lenistwo nie pozwoliły. Dobrze się stało, bo wystawa zawitała do Krakowa. Kiedy pierwszy raz o niej usłyszałam piknęło mi serce bo myślałam, że to wystawa oryginalnych dzieł, wtedy bym pojechała...
Tymczasem niedługo po powrocie zostałam na wystawę prawie porwana (przymusu nie było, a towarzystwo odpowiednie) i poszłam.
Teraz usiłuję poskładać wrażenia i jakoś opisać co widziałam i czy warto, bo ceny biletów nie są małe.




Wykorzystanie technologii SENSORY4™, nowoczesnej platformy multimedialnej pozwala wykreować tętniącą życiem przestrzeń na każdej galeryjnej powierzchni: ścianach, kolumnach, suficie czy podłodze. System łączący dynamiczną, wyświetlaną grafikę, z wielokanałowym dźwiękiem o kinowej jakości tworzą pasjonujący pokaz dzieł sztuki, niespotykany dotąd w tradycyjnych muzeach.



Tyle ze strony internetowej wystawy. Nie chcę tu przytaczać reklamowych opisów, napiszę co widziałam.
Wchodzi się do sali gdzie wyeksponowane są zdjęcia najbardziej znanych dzieł z opisami kiedy powstały, w jakich okolicznościach. Tak się zaczytałam, że nie zrobiłam zdjęcia prócz tego powyżej. To nie jest zdjęcie obrazu, to rekonstrukcja pokoju, który malował i jego krzesło.

.

A potem idzie się korytarzem i zanurza albo w noc, albo kwitnące migdałowce,


albo łan zboża.
Słychać muzykę....


Wchodzi się do sali i zagłębia w obrazy. Wokół tętnią kolorami powiększone całe, fragmenty, detale. Wszystko począwszy od Holandii, Paryża, Arles, Saint-Remy de Provence oraz Auvers-sur Oise. Jeden za drugim i towarzyszy im przejmująca chwilami muzyka. Na jednej ze ścian cytaty z wypowiedzi malarza, z listów do Theo.
Chwilami obrazy ożywają, nie nachalnie, tylko delikatnie, jakby łanem zboża zakołysał wiatr, ruszyły śmigła wiatraka, rozsnuł dym z papierosa.
Siedzisz w ciemności masz za plecami, przed sobą, z boku, obrazy.










Słoneczniki przesycają kolorem ciemność,




widać każde pociągnięcie pędzla.





Można tak siedzieć długo, bo (tutaj łyżka dziegciu) według mnie obrazy zmieniają się zbyt szybko.
Zapatrzona, zanim zdążyłam zrobić zdjęcie odleciały kruki z mojego ulubionego obrazu.
Następna sala to listy do brata i szkice.



Pokazano wiele obrazów, których nie znałam i niewątpliwie wystawa ma duże walory poznawcze. 
Tylko czasem miałam wrażenie  przewagi techniki na sztuką. Nic nie zastąpi oglądania oryginału, ale jest to nowe doznanie i warto było.

22 komentarze:

  1. No właśnie tak się zastanawiałam, czy nadmiar techniki nie zakłóca w takim pokazie odbioru właściwych obrazów? Czy nie odbiera sztuce siły przekazu?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzeba się przestawić, bo jak napisałam oryginałów nic nie zastąpi.
      Czy takie eksponowanie sztuki jest dobre to już oceni każdy odbiorca indywidualnie.

      Usuń
    2. Może wystawa dotrze też do Poznania? Na obejrzenie oryginałów nie widzę większych szans, dlatego chętnie poobcowałabym z Mistrzem w ten sposób.

      Usuń
    3. Nie było informacji gdzie powędruje dalej. O tym, że będzie w Krakowie nic wcześniej nie mówili.

      Usuń
  2. No i teraz przyczepiła się do mnie piosenka, a szczególnie jej refren.:)))
    https://www.youtube.com/watch?v=pInPW7oqvz4

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przy takich skojarzeniach masz wątpliwości co do innego eksponowania sztuki?

      Usuń
    2. Nie tyle wątpliwości, co jestem ciekawa, jak to jest.:) Bo taka forma prezentacji wielkich dzieł może ułatwić ich odbiór. To zależy jak się to poprowadzi. A współczesny widz oczekuje multimedialności.:)

      Usuń
    3. Może na to będziemy skazani? Technika wdziera się we wszelkie dziedziny życia, już multimedialne muzea są.
      Poszłam właśnie z ciekawości.

      Usuń
    4. Tak mi się teraz nasunęło: my jeszcze jesteśmy tym pokoleniem, które wie, że są oryginały tych dzieł i je ceni. Mają one dla nas wartość. Mamy poczucie jakiegoś przez nie kontaktu z twórcą. Czegoś, co można dotknąć (chociaż w muzeum nie można:)). Obracamy się wciąż jeszcze w świecie realnym. A rośnie pokolenie, które wszystko może oglądać wirtualnie i zaczyna im to wystarczać... Wystarczy, na przykład, wirtualny spacer po Koloseum, nie muszą tam jechać. A dla nas niezwykłym przeżyciem jest dotknięcie tych murów, które pamiętają tak odległe czasy i są świadkami historii...
      Widzę to w komentarzach, tam gdzie jest mowa o oryginałach. My jeszcze potrafimy je docenić.

      Usuń
    5. Masz rację. Potrafimy jeszcze docenić wartość oryginału i ten dreszczyk emocji, kiedy widzisz coś stworzonego kiedyś. Jeszcze jak można tego dotknąć, pogładzić taki tysiącletni, albo starszy kawałek rzeźby.

      Usuń
  3. Ciekawa koncepcja. Na pewno ma swój urok.

    OdpowiedzUsuń
  4. Obejrzałabym miedzy innymi ze względu na tą inność ekspozycji, lubię innowacje. Oryginałów i tak nie widziałam i pewnie nie zobaczę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli lubisz innowacje to warto.
      Też nie mam szans na oryginały.

      Usuń
  5. Wielka sztuka w niewoli sztuki multimedialnej i wszechogarniającej naszą rzeczywistość. Póki co tradycyjna sztuka górą. A ceny biletów zbyt wygórowane.z.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się co do cen, polemizowałabym co do niewoli. Po prostu inne spojrzenie, a tradycyjna nie dla każdego dostępna w oryginale.

      Usuń
  6. Poszlabym z przyjemnoscia na taka wystawe. Moze i tardycyjna sztuka gora, ale jaka gratka dla ludxi, ktorzy nie moga pojechac do Florencji, Prado czy Luwru. Kazda forma "pzyblizania" sztuki wydaje mi sie byc dobra idea.
    Pozdrawiam Ewuniu cieplo:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I ja pozdrawiam baaardzo ciepło, bo u mnie upał i niebo bezchmurne.
      Nie żałuję, że poszłam.

      Usuń
  7. Ja też nie żałuję, ja wręcz dziękuję Vincent.z.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jesteśmy oboje zadowoleni.
      A Pana K musimy odwiedzić do 18 września.

      Usuń
  8. Ech, warto... Ewa, tak strasznie zazdraszczam:) Do mnie wystawa na pewno nie dotrze, za mała mieścina. A chciałabym, chciała...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda, że Kraków daleko poszłybyśmy razem.

      Usuń