sobota, 18 listopada 2017

Listopadowe to i owo

Listopad, chyba nikt go nie lubi. Zbyt wcześnie robi się ciemno, zbyt późno jasno, pluchy i szarugi, depresyjnie, szaro, smutno, opadają ostatnie liście i długo by jeszcze wymieniać. Do tego wraca potwór smog, po spacerach oczy pieką i raczej nie da się oddychać pełna piersią.
Postanowiłam jedna znaleźć coś pozytywnego bo nie da się zasnąć, zniknąć, przeczekać w ciepłym kącie.
Dzisiaj mimo szarości wyszłam, nie wzięłam rękawiczek bo przecież 5 stopni, nie wzięłam parasola bo miało nie padać. Nie padało, ręce mi zmarzły, ale się przejaśniło i w Parku Bednarskiego spędziłam miłe pół godziny.


Miłe bo krążyłam wokół i gadałam sobie z przyjazną duszą.


Trochę jak z horroru o zemście przyrody.




Trochę się przejaśniło, resztki złocistości jeszcze są.



Pełno ich było, ale tak są ruchliwe, że zdjęcia wyszły nieostre.


Ta się zapędziła aż na podwórko kamienicy.





Trochę to ponuro wygląda ale tak źle nie było.


Tu jeszcze w środku nie byłam, może się wybiorę.


Za każdym razem coś nowego wypatrzę, tego hotelu nie widziałam wcześniej,


a może przegapiłam.



Takie podwórko po drodze. Ściemnia się więc zakamarków już nie uchwycę.


Na Rynku akcja zachęcająca do czytania. Można sobie za darmo ściągnąć z książki, książkę.



Reklama jakiejś warszawskiej imprezy? Nie wiem,


ale stroje i postacie malownicze.


To nie wszystko. Miałam niezwykłego Gościa w czwartek i piątek i okazję do spróbowania 


legendarnego już (w pewnych kręgach) wenezuelskiego przysmaku.



Pyszne arepy, tym smaczniejsze, że przygotowane przez mojego Gościa.


Była też kawa i degustacja portugalskich ciasteczek. Spotkały się z aprobatą osoby, która jadła oryginalne.
Chciałam trochę odczarować listopadowy nastrój, moze mi się udało. Na jutro zapowiadają wiatr, może przegoni paskudę, wezmę rękawiczki i znów gdzieś pójdę.



44 komentarze:

  1. Arepy uwielbiam, nawet bez nadzienia!
    A kiedyś moja starsza córka uczyła się osobiście u Grażyny w domu i teraz też robi u siebie często. Córka nie je podstawowych zbóż, więc kukurydziane placuszki to coś dla niej. Robi tez sama pieczywo z mieszanki mąki gryczanej, kukurydzianej i jaglanej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu! Opowiadalam Ewie o nauce robienia arep i ze masz corke wielkiej slicznosci, Ewa podziwiala jej urode, ale widziala Twoja corke na zdjeciach a ja w realu i potwierdzilam jej, ze jest niezwyklej urody. Tak pieknej cery jaka ona ma nie widzialam w zyciu!

      Usuń
    2. Moja córka też nie jada zbóż bo nie toleruje glutenu. Chlebek też sobie piecze sama, jak a czas. Ja już próbowałam robić arepy, ale teraz spróbuję jeszcze raz, bo wiem jakie maja być. Zyskały jeszcze jedna fankę, bo zaniosłam pozostałe wnuczce i była zachwycona.

      Usuń
    3. Moja jeszcze ie toleruje laktozy, więc musi ostrożnie dobierać jedzenie. Ale dwa lata temu mieliśmy bezglutenowo-bezlaktozową wigilię u niej u było ok :)

      Usuń
    4. Coś mi dzisiaj klawisze uciekają...

      Usuń
  2. Grażynie te arepy kiedyś obrzydną:) A wyglądają smakowicie. Już tyle razy postanawiałam, że zrobię. ALe może jeszcze poczekam. W końcu Grażyna jest niestrudzona podróżniczką i kiedyś zawita w moje strony. Raz juz u mnie byłą z Marią, ale chyba wtedy jeszcze nie pochwaliła się, że umie przyrządzać takie przysmaki. No i przeszły mi koło nosa.
    Piękny, listopadowy spacer odbyłaś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No bylam u Ciebie i jeszcze sie nie rozpedzilam wtedy z ta produkcja arep na wielka skale...ale co sie odwlecze to nie uciecze! zrobimy kiedys arepy, moze w Warszawie?

      Usuń
    2. Bym się chętnie załapała na arepy z Kalipso. To byłaby uczta!

      Usuń
    3. Zalap sie Ewo...jak odwiedzisz mnie w Warszawie to zawiadomimy Czarnego Kota i Opakowana i zrobimy zjazd Kureir!

      Usuń
    4. No i zawiadomimy Kalipso, ona mieszka nie tak daleko!

      Usuń
    5. Grażyna tyle chętnych, że chyba pól dnia spedzisz przy patelni, a i chyba trzeba zrzute na mąke zrobić 😉

      Usuń
    6. Dam rade z tą mąką..kilogram mąki kukurydzianej wystarczy dla batalionu glodnych zolnierzy.

      Usuń
    7. To prawda, ona wydajna jest, ale jak mamy się uczyć to formować będziemy i składniki na farsz przywieziemy.

      Usuń
  3. Ewo pięknie odczarowałaś listopad tymi zlotymi liści,rudymi kitkami, pysznie wyglądającym arepami i ciasteczkami☺
    To ja juz mam plan, jak tylki Opakowana będzie tu i będzie miala czas to zwalimy sie na arepy w progi Grażynki☺przy okazji się naucze je robić 😁
    Gorzej z ciastkami, wiec moge tylko pozazdrościć degustacju i tych przyjemnych chwil w towarzystwie Grażynki 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, swietny plan, zjezdzajcie na nauke robienia arep! a na ciastka to tylko do Krakowa, naprawde mloda dziewczyna w Cafe Lisboa swietnie je robi, a nie jest to prosta robota, ciasto otaczajace krem musi byc chrupiace, skladajace sie z tysiaca listkow cienkich jak pergamin a do tego swietnie zaparzona kawa i ta kawa tam jest naprawde swietna!

      Usuń
    2. Ciasteczka są z ciasta przypominającego francuskie, tylko o wiele cieńsze. Nie umiałabym takiego zrobić.

      Usuń
    3. No jak podchodzi pod francuskie to już na pewno jest przepyszne...uwielbiam ten maślany posmak tylko te kalorie..ech

      Usuń
  4. Ooo! to sobie dzis pomaszerowalas tak jak lubisz, ile km? wiewiorka , ktora zapedzila sie na podworko kamienicy...sliczna i sliczne zdjecie!! z tym wchodzenenim w jakies zakamarki cudzych domow uwazaj, bo znowu Cie zamkna i bedziesz miala problem z wydostaniem sie! Dziekuje za swietny barszcz pt. levanta muertos! dziekuje ,za bardzo mile spotkanie!! buziakow moc!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też dziękuję, to było bardzo miłe spotkanie, a o barszcz się zawsze postaram ile razy zechcesz mnie odwiedzić. Teraz już uważam, ale tak to kusi, zawsze lubiłam włazić tam, gdzie nie mozna.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  5. Też staram się odczarować listopadowe burości, lada moment będzie post :)
    Miałam wielką przyjemność osobiście poznać Grażynę, jednak bez arepów, też było smakowicie! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Twój będzie pewnie pełen swiatła, chętnie zajrzę.
      Poznać Grażynkę to zaszczyt i przyjemność.

      Usuń
  6. Miło poczytać entuzjastycznego szczebiotu. Też chętnie spróbowałbym, zanim odejdę z tego świata, tego cuda w płatkach. Ewa wraca do swojej najlepszej formy.z

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdzieś się wybierasz? Zacznij chodzić więcej mój panie, ten świat jeszcze Ci to i owo ofiaruje. Chętnie zapraszam na ciasteczka, tylko znajdę czas.

      Usuń
  7. Ewuniu, jak ja Ci zazdroszczę chęci spacerowania w tę pogodę. U mnie też smogu nie brakuje z powodu Huty Szkła, którą mam prawie pod nosem. Piękne zdjęcia, piękne wspomnienia po wizycie Grażynki. Milutkiej niedzieli życzę.
    PS. Nie zapomnij o pudełku dla Brzydala, no.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fajnie że znalazłaś. O pudełku nie zapomnę, a zanieczyszczenia troche mniej dzisiaj było.

      Usuń
  8. Listopad beznadziejny i nie zachęca do spacerów a ty tak pięknie go odczarowałaś

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzisiaj było ładnie, na spacer można było iść.

      Usuń
  9. I listopad może być przyjemny, jeśli mozna spotkać sie z kimś tak miłym i ciekawym, jak Grażyna! No i jeszcze wypróbowac jej słynne arepy!
    Ciekawe te wszystkie imprezy, ciekawostki sfotografowane przez Ciebie na rynku. Zwłaszcza ta wielka ksiazka!:-))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wczoraj też sobie zrobiłam wycieczkę, było ładnie, a dzisiaj już deszcz ze śniegiem.

      Usuń
  10. Arepy? Muszę doczytać, bo nie znam.:)))
    Ale widzę, że u Ciebie najrozmaitsze ciacha...:))) Mmmm...:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Arepy to nie ciastka tylko placuszki z mąki kukurydzianej faszerowane. Danie rodem z Wenezueli.

      Usuń
    2. Ja ciacha miałam na myśli... różne, także te w metalowych opakowaniach...:)))

      Usuń
    3. No są różne, ale szczerze mówiąc nie bardzo łapię o co biega. Ciastka w pudełkach? Są takie, całkiem dobre.

      Usuń
    4. Ciężko myślę, już wiem o jakie ciacha Ci chodziło. Po prostu zapomniałam o nich.

      Usuń
  11. Wrocialam na Twoj blog, poczytalam komentarze i widok pasteis de nata i tej swietnej kawy wstrzasnal moim jestestwem...no coz w Warszawie takich dobr nie ma! dzisiaj u Ciebie niebo czysciutkie! spacerek pewnie sie kroi!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie niebo tylko powietrze!

      Usuń
    2. Powietrze czyste, ale pada deszcz. Spacer będzie, ale krótki, bo muszę pozałatwiać to i owo. Wczoraj chciałam zadać szyku i ubrałam buty na wyższym obcasie, nie był to dobry pomysł.
      Szkoda, że masz daleko, bo mogłabyś częściej na ciasteczka wpaść.

      Usuń
    3. No wlasnie, 5 godzin jazdy autobusem...buty na wyzszym obcasie? ja juz takich nawet nie mam...bohaterka jestes!

      Usuń
    4. Dwie godziny, góra trzy to wytrzymuję bez problemu. Wtedy kurs w obie strony byłby bardziej ozywiony.

      Usuń
  12. Smogiem już straszą w tv, kiedyś smok porywał dziewice krakowskie, a teraz smog dusi wszystkich ... żeby tak ludzkość trochę myślala, co do pieców wkłada ...
    Jakoś trzeba przechytrzyć ten listopad, niech sobie nie myśli ... np.arepami :) Nie jadlam nigdy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze w takim razie smakołyk przed Tobą. Czas szybko leci, może wytrzymamy do grudnia.

      Usuń
  13. Ewo, czytam wszystkie posty i podziwiam Twoje niestrudzone wędrówki po Krakowie. Takie świetne zakamarki odkrywasz, zawsze coś ciekawego zobaczysz. I Ty broniłaś się przed założeniem blogu ! Dobrze, że uległaś namowom :-).
    Uściski !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uściski odwzajemniam i dziękuję za miłe słowa. Zawsze lubiłam takie wędrówki, szkoda, że teraz szybko robi się ciemno.

      Usuń