sobota, 16 grudnia 2017

Epizod nowohucki

Początek lat siedemdziesiątych, z półtorarocznym dzieckiem wracam do Krakowa, bo mąż tu został, skończył staż, ma pracę. Niestety nie ma mieszkania. Ląduję z małą u cioci w małym mieszkanku, pokój z kuchnią, pracę dostałam w Hucie. Zaczynają się dojazdy, na szczęście dziecko ma opiekę, ale mama z ciocia kiepsko się dogadują. Szukam mieszkania, niestety małżeństwu z dzieckiem nikt nie chce wynająć, u cioci mąż też nie może mieszkać. Zostaje hotel asystencki, gdzie waletuję kilka miesięcy i nadal dojeżdżam,  godzinę jazdy tramwajem. Jak miałam na siódmą rano, wstawałam o piątej, o warunkach pisać nie będę. Wreszcie udaje się wynająć pokój w Hucie, ale tylko dla mnie i dziecka. Mieszkam w czymś co trudno nazwać pokojem, bo mieści się tam tylko szafa i polowe łóżko dla małej, ja na noc rozkładam materac. Dobrze, że z kuchni mogę korzystać i łazienki. Gospodyni miła i dość rozrywkowa (mąż wyemigrował po 68, ma do niego dołączyć) na razie korzysta ze swobody, czasem muszę opuszczać lokal na noc. Do pracy mam zdecydowanie bliżej.
Nareszcie udaje się wynająć pokój dosłownie krok od miejsca pracy. Z okna widzę budynek i ....zaczynam się spóźniać, co mi się nie zdarzało jak dojeżdżałam.


Tu pracowałam


Nie mogę sobie przypomnieć dokładnie, gdzie to jest.


Przetrwałam zimę, już wiosenny spacer po ulicach Huty.
Niecałe dwa lata tam mieszkałam, potem się wyniosłam, pisałam o tym niedawno przy okazji wycieczki na Kopiec Wandy. Byłam jeszcze kiedyś chyba dwa lata temu i zrobiłam zdjęcie kamienicy mojego ostatniego mieszkania, ale nie mogę znaleźć. 
Znalazłam dwa dni temu wzmiankę, że ma być na Placu Centralnym jarmark. Wybrałam się dzisiaj.

Taka sobie choinka.



Duży namiot, ogrzewany, co dzisiaj było plusem bo pogoda nie dopisała, zimno i szaro.


W środku jak to na kiermaszu, śmieszne breloczki,


ceramiczne sowy


i aniołki. Kupiłam sobie tego błękitnego.


Stroiki wykonane przez miłośniczkę drzew, opowiadała o nich z pasją.



Łosie i choinki z sianka.



Ten wianek bardzo mi się podobał


i wesołe aniołki.


Była też scena, a na niej młodziutki iluzjonista. Nawet nieźle mu szło, tylko widzów było trochę mało.
Było jeszcze coś na ząb i kawa, ale nie miałam ochoty. Poszłam sobie i po niespełna siedmiu kilometrach wsiadłam w tramwaj i wróciłam do domu. 


24 komentarze:

  1. Ewuś, Ty jesteś dla mnie niedoścignionym wzorem pracowitości, energii i entuzjazmu do życia ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Tylko obawiam się że to pozory bo ja to leniwa jestem.

      Usuń
  2. Niełatwy miałaś ten Huciany czas, takie to były czasy, ale teraz chyba też nie lepsze dla młodych. Pamiętasz niedawno pytałaś o mieszkanie we Wrocławiu. W tym samym czasie udostępniłam jeden pokój na przechowanie manatków młodej parze z malutkim dzieckiem, którzy nie mogli znaleźć mieszkania. Manele leżały u nas a oni tak wędrowali od jej matki do jego matki, w końcu po prawie trzech miesiącach udało im się znaleźć mieszkanie.
    Te aniołki z których sobie jednego wybrałaś bardzo ładne, podobają mi się tez choinki z siana i ten wybrany przez ciebie wieniec też :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Było, minęło, człowiek młody był to lepiej znosił niedogodności.
      Aniołki były tak śliczne, że zmusiłam się do odejścia, bo kupiłabym jeszcze kilka.

      Usuń
    2. całkiem niedaleko tej choinki, w jednej z budek jarmarku widziałem takie aniołki - ceramiczne i ze szkła kolorowego. ale oczy wtedy trzeba skierować ciut niżej (w tym tłoku bardzo trudno obserwować ratuszową wieżę z bliska, po nowym roku powinno być łatwiej)

      Usuń
    3. U nas wieża po drugiej stronie Rynku. Aniołki wszędzie obecne.

      Usuń
    4. ech... znowu coś się nie udało - u pani Marii są zdjęcia, które oglądałem i tam ów komentarz miał się wkleić. widać nie obudziłem się jeszcze.
      za to epizod nowohucki mi się przypomniał - spałem jedna noc na kuchennej podłodze obok maszyny do szycia. a obiad jadłem w jakiejś restauracji, w której kowali i górników powinni karmić - porcja placków po węgiersku ważyła prawie kilo...

      Usuń
  3. A mnie sie bardzo te łosie spodobaly, bardzo bardzo, kolorystycznie i sianowo!! zawsze cos znajdziesz by nabic kilometrow na Twoj licznik. A ja ostatnio widzac co sie za oknem dzieje mam pretekst by z domu nie wychodzic...ale dzisiaj z Rabarbara chyba poszalejemy! sciskam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ja dzisiaj odwrotnie. Za oknem pada śnieg, będę lepić uszka.

      Usuń
    2. Wlasnie przygotowalam najwygodniejsze buty, nawet wypastowalam, by jakos sie prezentowaly! idziemy bowiem na saluny muzealne i koncertowe ale w miedzyczasie Rabarbara chce przeleciec jakies jarmarki...

      Usuń
    3. Ooo, to będzie światowo. Miłego dnia Wam życzę i dużo wrażeń.

      Usuń
  4. My mielismy szczescie jako mlode malzenstwo, wprawdzie przyszlo mi wprowadzic sie do tesciowej, a specjalnie sie nie zgadzalysmy, ale co najmniej moglismy byc razem od poczatku.
    Te jarmarkowe rzeczy kusza, sa sliczne i czlowiek kupuje, chocby nie wiem co. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mieszkaliśmy po ślubie prawie trzy lata osobno.
      Ostatnio przezornie nie biorę na jarmarki pieniędzy, na szczęście bardzo mało straganów ma możliwość zapłacenia kartą.

      Usuń
  5. Eweunia dobra na każdą okazję, o każdej porze roku. Trochę dziecka na starsze lata.z

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ??? Hmmm, znaczy dziecinnieję?

      Usuń
    2. Nie! To znaczy, że wracamy do najszczęśliwszych, bezpowrotnych czasów.z

      Usuń
    3. Jak zwał tak zwał, z bagażem doświadczeń chyba się nie da.

      Usuń
  6. Typowe: im bliżej się mieszka, tym częsciej się człowiek spóźnia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się, zawsze się wydaje, że się zdąży.

      Usuń
  7. Wzruszajace te czarno-białe zdjęcia sprzed lat i opis tamtej siermięznej, ale jakoś mimo wszystko ciepłej rzeczywistości. Bo młodość, bo sił więcej, entuzjazmu i wytrzymałosci. No i dzieciątko małe i wszystko jeszcze było przed nim!
    Pozdrawiam serdecznie, Ewuniu!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda, ze zdjecia kiepskiej jakości, ale swoje lata mają.
      Dzieciątko ma już swoje dzieci i to całkiem duże.
      Pozdrawiam ciepło z prawie zimowego Krakowa, poranny śnieg już sie stopił.

      Usuń
  8. Sonic ma rację, jesteś niedoścignionym wzorem. Masz tyle talentów, jesteś niestrudzona w swoich długich spacerach i w dyżurowaniu. Same ochy na Twój temat się cisną.
    Matkojedyna jak ja Cię podziwiam.
    Buziaki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och Aniu....się wzruszyłam. Nie ochaj, to wszystko to walka z leniem i strach przed skapcanieniem.

      Usuń