Wizyty w Muzeum Manggha to nie tylko jedna wystawa. Na ogół do obejrzenia są trzy i tak było tym razem. Relacji z opowieści o kimonie nie sposób połączyć z wystawą prac dwojga artystów jakże odmienną a też w pewnym stopniu japońską.
Aliska Lahusen – artystka pochodząca z Polski; jej fascynacje Krajem Kwitnącej Wiśni są widoczne w jej sztuce. Nie tylko na poziomie filozoficznego rozumienia, oszczędnego, minimalistycznego komponowania, ale także – a może przede wszystkim – w opanowanej do perfekcji umiejętności posługiwania się laką. Lahusen pokrywa nią swoje obiekty i nadaje im w ten sposób niezwykły i niemożliwy do pomylenia z niczym innym połysk. Przeglądając się w tych dziełach, widz zostaje przeniesiony do świata spokoju i kontemplacji.
Bardzo lubię takie ekspozycje, oszczędne niemal ascetyczne.
Misa popiołu, nie pamiętam dokładnie nazwy.
Najbardziej podobały mi się gongi, lśniące i tajemniczo odbijające otoczenie.
Gong wody i pozostałe, których nazw nie pamiętam.
Takesada Matsutani – artysta przybywający do Polski bezpośrednio z tegorocznego weneckiego Biennale. Absolutnie japoński w swoich oszczędnych, abstrakcyjnych realizacjach, mimo że do ich wykonania w znacznej mierze wykorzystuje współczesne i na wskroś europejskie techniki. Jego monumentalne instalacje i winylowe obrazy czy papiery zabierają widza w świat wschodniej kontemplacji i zmuszają do zatrzymania się w „teraz”.
(Notki o artystach ze strony Muzeum)
"Równowaga"
Ta instalacja nosi nazwę "Strumień wenecki"
Dziwne na mnie zrażenie zrobiły te prace, bo kolorystyka, a właściwie brak koloru, kształty obłe, płynne przez zastosowanie kleju winylowego to jak zastygły czas, niby mroczne ale nie przygnębiające.
Chyba zacznę wspominać jakieś wakacje bo zapowiadają zimę i mrozy jeszcze długo.
Nawet do nas ma dotrzec ten przeklety mroz z Syberii, choc nie w takim stopniu, jak do Was. Na razie na nastepny tydzien mamy obiecane mrozy ok. -10°. A juz tak bylo wiosennie. Tyle mojego, ze co najmniej slonce ma bogato swiecic.
OdpowiedzUsuńSłońce w marcu już przygrzewa, nie będzie tak źle. Tylko pierzynki śniegowej brak, kwiatki pomarzną.
UsuńA ja sie ciesze, ze nie ma sniegu, bo boje sie slizgawicy. Mrozy same mi nie przeszkadzaja zupelnie.
UsuńChoć pracom tym pozornie daleko do kimon, jednak jest coś wspólnego w tej japońskiej stylistyce. Ascetycznej w formie i głębokiej w treści. Dzięki za ten spacer po salach Mangghi.z
OdpowiedzUsuńA cóż to się porobiło, wcale inny był układ jak publikowałam. Już nie będę zmieniać. Relacji ze spacerów nie mam, będę "zamęczać" wystawami.
OdpowiedzUsuńTego typu prace najlepiej oglądać e rzeczywistości, zdjęcia są trochę bezradne, ale fajnie, że cię nosi po galeriach i masz nam co pokazywać :)
OdpowiedzUsuńLutowo-marcowe mrozy z reguły mrożą w nocy, w dzień temperatura jednak znacznie wzrasta i tego się trzymajmy :)
Niestety czasem dzieło nie mieści sie w kadrze, na zdjęciu jest płaskie, kolory też czasem inne.
UsuńDobrze, że w ogole mozna robić zdjęcia, bywa że zabraniają.
Zdjęcia, rzeczywiscie nie zawsze oddają to, co widzą oczy, co czuej serce. Jednak w ciekawy sposób napisałaś o swoich wrażeniach z oglądania wystawy. Spodobało mi sie Twoje sformułowania: "zastosowanie kleju winylowego, to jak zastygły czas". A z przedstawionych przez Ciebie prac spodobała mi sie misa popiołu. Ma taki szlachetny kztałt, trochę jak muszla...
OdpowiedzUsuńTa misa też mi się podobała, a gongi...miałam ochotę dotknąć, pogłaskać, uderzyć bo nie wiem czy wydawały jakiś dźwięk.
UsuńJakos trudno wyrobic mi sobie opinie na temat tych przedmiotow...wrazenie zrobilo na mnie pierwsze zdjecie, ktore zawiera kompozycje dla mnie bardzo harmonijna.
OdpowiedzUsuńInaczej jest na zdjęciu inaczej w sali wystawowej. Mnie zawsze urzeka oszczędność ekspozycji na takich wystawach, możliwość przyjrzeniu się skomponowania wystawy na co zwróciłas uwagę. To też się liczy.
UsuńNo cóż... Ta pierwsza część ascetyczna, schludna, pełna spokoju i harmonii, momentami nawet i piękna - ale i tak ani w ząb tego nie rozumiem...
OdpowiedzUsuńTa druga - taka pomięta szarość, jeszcze gorsza. Odczuwam ją raczej jako dysonans i niepokój.
Nie, to nie dla mnie. Jak obcy język. Słucham, nawet może i podoba mi się brzmienie słów, ale za grosz nie rozumiem.:)
Ciekawe porównanie, a język japoński brzmi mi gorzej niż ta sztuka. Jeśli dostrzegłaś spokój i harmonię to wystarczy, ważne co czujesz, a nie co rozumiesz. Przynajmniej ja tam uważam.
UsuńSztuka nowoczesna, podoba mi się, ascetyczna ,ale ciekawa.
OdpowiedzUsuńTaką też lubię, bo są i takie, których nie da się oglądać.
UsuńWrażenia są najważniejsze,. Bardzo mi się podobają gongi. A sztuka... Pięknie to określiłaś - zastygły czas.
OdpowiedzUsuńDziękuję. Gongi też mi się podobały.
Usuń