środa, 21 lutego 2018

Jeszcze trochę...



Wizyty w Muzeum Manggha to nie tylko jedna wystawa. Na ogół do obejrzenia są trzy i tak było tym razem. Relacji z opowieści o kimonie nie sposób połączyć z wystawą  prac dwojga artystów jakże odmienną a też w pewnym stopniu japońską.

Aliska Lahusen – artystka pochodząca z Polski; jej fascynacje Krajem Kwitnącej Wiśni są widoczne w jej sztuce. Nie tylko na poziomie filozoficznego rozumienia, oszczędnego, minimalistycznego komponowania, ale także – a może przede wszystkim – w opanowanej do perfekcji umiejętności posługiwania się laką. Lahusen pokrywa nią swoje obiekty i nadaje im w ten sposób niezwykły i niemożliwy do pomylenia z niczym innym połysk. Przeglądając się w tych dziełach, widz zostaje przeniesiony do świata spokoju i kontemplacji.



Bardzo lubię takie ekspozycje, oszczędne niemal ascetyczne.






Misa popiołu, nie pamiętam dokładnie nazwy.


Najbardziej podobały mi się gongi, lśniące i tajemniczo odbijające otoczenie.



Gong wody i pozostałe, których nazw nie pamiętam.






Takesada Matsutani – artysta przybywający do Polski bezpośrednio z tegorocznego weneckiego Biennale. Absolutnie japoński w swoich oszczędnych, abstrakcyjnych realizacjach, mimo że do ich wykonania w znacznej mierze wykorzystuje współczesne i na wskroś europejskie techniki. Jego monumentalne instalacje i winylowe obrazy czy papiery zabierają widza w świat wschodniej kontemplacji i zmuszają do zatrzymania się w „teraz”. 
(Notki o artystach ze strony Muzeum)


"Równowaga"


Ta instalacja nosi nazwę "Strumień wenecki"



Dziwne na mnie zrażenie zrobiły te prace, bo kolorystyka, a właściwie brak koloru, kształty obłe, płynne przez zastosowanie kleju winylowego to jak zastygły czas, niby mroczne ale nie przygnębiające.
Chyba zacznę wspominać jakieś wakacje bo zapowiadają zimę i mrozy jeszcze długo.








17 komentarzy:

  1. Nawet do nas ma dotrzec ten przeklety mroz z Syberii, choc nie w takim stopniu, jak do Was. Na razie na nastepny tydzien mamy obiecane mrozy ok. -10°. A juz tak bylo wiosennie. Tyle mojego, ze co najmniej slonce ma bogato swiecic.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słońce w marcu już przygrzewa, nie będzie tak źle. Tylko pierzynki śniegowej brak, kwiatki pomarzną.

      Usuń
    2. A ja sie ciesze, ze nie ma sniegu, bo boje sie slizgawicy. Mrozy same mi nie przeszkadzaja zupelnie.

      Usuń
  2. Choć pracom tym pozornie daleko do kimon, jednak jest coś wspólnego w tej japońskiej stylistyce. Ascetycznej w formie i głębokiej w treści. Dzięki za ten spacer po salach Mangghi.z

    OdpowiedzUsuń
  3. A cóż to się porobiło, wcale inny był układ jak publikowałam. Już nie będę zmieniać. Relacji ze spacerów nie mam, będę "zamęczać" wystawami.

    OdpowiedzUsuń
  4. Tego typu prace najlepiej oglądać e rzeczywistości, zdjęcia są trochę bezradne, ale fajnie, że cię nosi po galeriach i masz nam co pokazywać :)
    Lutowo-marcowe mrozy z reguły mrożą w nocy, w dzień temperatura jednak znacznie wzrasta i tego się trzymajmy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety czasem dzieło nie mieści sie w kadrze, na zdjęciu jest płaskie, kolory też czasem inne.
      Dobrze, że w ogole mozna robić zdjęcia, bywa że zabraniają.

      Usuń
  5. Zdjęcia, rzeczywiscie nie zawsze oddają to, co widzą oczy, co czuej serce. Jednak w ciekawy sposób napisałaś o swoich wrażeniach z oglądania wystawy. Spodobało mi sie Twoje sformułowania: "zastosowanie kleju winylowego, to jak zastygły czas". A z przedstawionych przez Ciebie prac spodobała mi sie misa popiołu. Ma taki szlachetny kztałt, trochę jak muszla...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta misa też mi się podobała, a gongi...miałam ochotę dotknąć, pogłaskać, uderzyć bo nie wiem czy wydawały jakiś dźwięk.

      Usuń
  6. Jakos trudno wyrobic mi sobie opinie na temat tych przedmiotow...wrazenie zrobilo na mnie pierwsze zdjecie, ktore zawiera kompozycje dla mnie bardzo harmonijna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Inaczej jest na zdjęciu inaczej w sali wystawowej. Mnie zawsze urzeka oszczędność ekspozycji na takich wystawach, możliwość przyjrzeniu się skomponowania wystawy na co zwróciłas uwagę. To też się liczy.

      Usuń
  7. No cóż... Ta pierwsza część ascetyczna, schludna, pełna spokoju i harmonii, momentami nawet i piękna - ale i tak ani w ząb tego nie rozumiem...
    Ta druga - taka pomięta szarość, jeszcze gorsza. Odczuwam ją raczej jako dysonans i niepokój.
    Nie, to nie dla mnie. Jak obcy język. Słucham, nawet może i podoba mi się brzmienie słów, ale za grosz nie rozumiem.:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawe porównanie, a język japoński brzmi mi gorzej niż ta sztuka. Jeśli dostrzegłaś spokój i harmonię to wystarczy, ważne co czujesz, a nie co rozumiesz. Przynajmniej ja tam uważam.

      Usuń
  8. Sztuka nowoczesna, podoba mi się, ascetyczna ,ale ciekawa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taką też lubię, bo są i takie, których nie da się oglądać.

      Usuń
  9. Wrażenia są najważniejsze,. Bardzo mi się podobają gongi. A sztuka... Pięknie to określiłaś - zastygły czas.

    OdpowiedzUsuń