Zaczęłam w środę spotkaniem na kawce, wczoraj był wypad w rodzinne strony. Z Rodzinką się spotkałam, pyszny obiadek zjadłam i pokazałam wnukowi kawałek mojego rodzinnego miasta.
Stary, zabytkowy cmentarz,
rynek
uregulowany potok płynący przez miasto.
Dzisiaj po porannym spacerze wybrałam się na wystawę do Bunkra Sztuki, gdzie już niejedną, mocno awangardową wystawę obejrzałam.
Tym razem nie wiem co napisać, bo skomasowanie w jednym miejscu tylu różnych spojrzeń na rzeczywistość, przemijanie rzeczy, ulotności przekazu, braku bezpośrednich wskazówek. Dostałam do ręki broszurkę, ale trudno jednocześnie czytać i oglądać. Niestety według mnie współczesny przekaz staje się zbyt hermetyczny, potrzebny jest jasno sprecyzowany klucz. To co mnie zafrapowało, nie dało się sfotografować bo to relacja filmowa o operatorce dronów wojskowych, które obserwują ruchy nieprzyjaciela i pomagają w działaniach wojennych. Zestawienie dumy z wykonywania zawodu w bezpiecznej odległości, bez bezpośredniego zagrożenia z efektem obserwacji czyli bezpośredniej interwencji zbrojnej żołnierzy, było dość szokujące.
Właściwie widziałam trzy odrębne wystawy, niestety nie mogłam opisać wszystkiego na bieżąco, a wrażenia są niezwykle ulotne. Była awaria komputera, przerwa w pisaniu i teraz usiłuję przywołać to co czułam, niestety się nie da.
Przedstawione w ramach ekspozycji prace tworzą opowieść o prywatności i osobistych mikrokosmosach młodych artystów. Dzieła funkcjonują jako dzienniki dokumentujące aktywności twórców w świecie rzeczywistym i wirtualnym. Poruszają intymne tematy, stawiając pytania o emocje i więzi łączące z innymi ludźmi bądź z otoczeniem. Niektóre z prac silnie działają na zmysły, wywołując uczucie przyjemności lub stan napięcia. Inne z kolei zgłębiają zagadnienie fizycznej obecności w przestrzeni.
(Fragment ze strony internetowej galerii)
Nawiązując do tego co napisałam wcześniej, tytuły wystaw "Niewyczerpalność", "Obrazowanie niewydzialnego", "Zwierzęta domowe" są tak ulotne jak forma ich przedstawienia.
Bo jak domyślić się że powyższe obrazy to przetworzenie tego, co widzimy pod powiekami zamykając oczy albo śniąc?
Błądziłam wśród tej przestrzennej instalacji szukając źródła przenikliwego dźwięku, który frapował, wwiercał się w uszy i jestem pewna, że na dłuższą metę byłby nie do zniesienia.
Znalazłam.
To nie obraz, to ekran z powtarzającym się obrazem dziwnego wiru pochłaniającego wszystko.
Te dziwne twory, niby użytkowe inspirowane kreskówką Tom i Jerry, której fragmenty wyświetlane są na ścianie.
Może i zabawne ale chyba na tym koniec.
Jeszcze jedna instalacja, mnie się skojarzyła z trzepakiem na dawnych podwórkach.
Przewertowałam broszurkę, przebrnęłam przez opis poszczególnych dzieł bo na ekspozycji nie ma nawet nazwiska autorów, a jest ich wielu i doszłam do wniosku, że albo już jestem za stara na wnikanie w głąb młodych wizji, albo są one czytelne dla wąskiego grona twórców.
Dzieła dawnych, znanych dzisiaj mistrzów też wymagały choćby znajomości mitologii czy żywotów świętych, ale na pewno było to bardziej przystępne.
Rozpoczął się Miesiąc Fotografii pod hasłem "Przestrzeń przepływów, obrazowanie niewidzialnego", poszukam innych wystaw, chociaż trudno raczej robić zdjęcia zdjęciom.
Nie mam telewizora, radio wyłączyłam, więc nie przeszkadzały mi tak bardzo majówkowe relacje. Większość czasu spędziliśmy w wyludnionym mieście. Jak dobrze jeździło się na rowerach:)
OdpowiedzUsuńWystawa... bardzo ciekawa:)
Wyludnione miasto lubię, u mnie też było puściej, oczywiście oprócz Rynku, gdzie zawsze są tłumy. mam nadzieję, że wypoczęłaś.
UsuńA ja 1 maja zrobiłam sobie Dzień Lenia, byłam po prostu zmęczona, więc zostałam sobie doma.
OdpowiedzUsuńCo do sztuki to przestałam dociekać co autor miał na myśli, stosuję swoje kryterium przede wszystkim czy mi się podoba i czy coś we mnie poruszyło.
Twoje miasteczko Ewo bardzo ładne :)
Hmm, małe sprostowanie, miasteczkiem raczej nie jest, trochę większe. Dzień lenia zrobię sobie jak sie pogoda popsuje. Już mam ochotę.
UsuńJezeli chodzi o wstawe...to...hm...czy ja wiem? chyba jednak nie.
OdpowiedzUsuńa Twoje miasto kiedys zwiedzilam i bardzo mi sie podobalo....
Zawsze byłam otwarta na awangardę i nowe pomysły, ale ostatnio mi raczej nie po drodze.
UsuńOdnowili i ożywili starówkę, coś się dzieje, ale obrzeża jak wszędzie: blokowiska.
Zaintrygowalo mnie niezmiernie, co to za miasto, wyglada slicznie, ale jakos nie domyslam sie nawet, gdzie to jest.
OdpowiedzUsuńCo do tej tzw. sztuki, to do mnie toto niespecjalnie przemawia. Wyglada mi na to, ze ktos na sile chcial zablysnac, byc oryginalnym, ale zupelnie mu nie wyszlo.
Nie wstydzę się moich korzeni, urodziłam się, dzieciństwo i młodość spędziłam w Tarnowie. Miasto z dość długą historią, mój profesor, historyk w liceum, miał hopla na jego punkcie i według niego wszystko miało początki w Tarnowie.
UsuńNigdy tam nie bylam, a ze zdjec wyglada calkiem fajnie. Niestety jak wszedzie remontuje sie city, pozostawiajac nietkniete dalsze dzielnice.
UsuńWystawa ciekawa, ale zbyt umowna. Skróty myślowe nie do rozszyfrowania. Wolę bardziej tradycyjnie.z
OdpowiedzUsuńMa być w Krakowie taka, zapraszam już teraz.
UsuńJa też nie lubię takich wydziwień ,ale przecież nikt mnie do oglądania nie zmusza ;)
OdpowiedzUsuńW Tarnowie kiedyś byłam przejazdem ...
Kiedyś wieszałaś obraz na ścianie, teraz uczestniczysz w tworzeniu, wydarzeniu czy jak to nazwać. Ulotne to jak wiele zjawisk teraz.
UsuńW Tarnowie chyba byłam kiedyś przejazdem, ale dawno.
OdpowiedzUsuńWystawa no... yyyy... tego... tak jakby... no miejscami ładne kolory, ale totalnie nie moja planeta.:)
Miasto się zmienia, a co do owej sztuki, to wiem, ze nie Twoją bajka.
UsuńKiedy sztuka jednego twórcy staje się sztuką jednego odbiorcy, a ciągle jest to ta sama osoba, to czas zmienić zawód. Tej osobie. Moim skromnym zdanie sztuka bez widzów nie istnieje.
OdpowiedzUsuńTe zielone konstrukcje na końcu coś w sobie miały.
Było jeszcze kilka zupełnie odjechanych, ale już się nawet nie wysilałam żeby znaleźć interpretację.
OdpowiedzUsuńNigdy nie byłam w Tarnowie, choćto nei tak daleko ode mnie. A piękno można znaleźć chyba wszędzie.Dusza musi to poczuć, Jak nie czuje, to choćby dzieła mistrza miała przed sobą - przejdzie obojętnie...
OdpowiedzUsuńWażna jest też umiejętność dostrzegania, ale chyba jednak nie wszędzie można znaleźć.
UsuńJestem zdania, że mimo wszystko trzeba taką sztukę oglądać, chociaż bardzo często bywa niezrozumiała. Ale przecież nie można utknąć na Chełmońskim, Malczewskim i impresjonistach. Świat gna naprzód, sztuka też. Zgadzam się jednak z Tobą, że niektóre dzieła są mocno hermetyczne, do tego stopnia, że czasem odbiorcy tylko udają, że rozumieją. Dotyczy to nie tylko sztuk plastycznych.
OdpowiedzUsuńCzasem podsłuchuję oglądających. Niekiedy jest to zabawne, czasem żałosne. Oglądać trzeba, żeby chociaż wiedzieć ku czemu to zmierza.
UsuńZawsze tak było, że nowe nie było uznawane.
No cóż,sztuka dla sztuki,do mnie tez nie przemowila , podzielam zdanie Hany.
OdpowiedzUsuńMusiałabym tu zacytować fragment z recenzji wystawy, ale to nic nie zmieni bo też napisana "uczonym" hermetycznym językiem.
Usuń